Rozdział 6

5.3K 352 144
                                    

Tego dnia Snape wyjątkowo cieszył się swoimi zajęciami. Mimo że przyjaciele próbowali go jeszcze wypytywać o tajemniczego wielbiciela, był nieugięty w milczeniu na ten temat. Im mniej wiedzieli, tym lepiej. Istniało mniejsze zagrożenie, że w przyszłości poplącze się w swoich słowach. Z odczuciem błogiego spokoju szedł do Wielkiej Sali na obiad. Właśnie skończył Historię Magii i nie miał już więcej zajęć w planie. Nawet Bunty Goblinów go nie znudziły. Uważał za fascynujące fakt, że Ministerstwo było w stanie zabić goblina za sprzedawanie złota leprokonusów. Gdy Draco go usłyszał, stwierdził, że Lilian zwariował. Nawet Teodor spojrzał wtedy na niego z niepokojem. Ale Snape to zignorował. Czuł się pozbawiony zmartwień, wręcz lekki na duszy. Nie wiedział, co wprawiło go w tak dobry humor, ale nie miał zamiaru tego dociekać. W planach miał jeszcze tylko odrobienie kilku zadań domowych, a następnie cieszenie się weekendem.

Tak więc jadł swoje pulpety, słuchając rozmów wokół siebie. Niektórzy nadal żyli meczem z Gryffindorem. Omawiali najlepsze momenty meczu i rzeczy, które można by było poprawić. Niektórzy martwili się sprawdzianami i testami zapowiedzianymi w przyszłym tygodniu, inni swoim wyglądem - czytaj Draco. Z kolei wśród dziewczyn... chyba nie powinien być świadkiem tych rozmów. Z grubsza mówiąc, planowały jak rozkochać go w sobie, przez stosowanie różnych metod. Po plecach Liliana przeszły ciarki, gdy słyszał bardziej kreatywne sposoby. Będzie chyba musiał po prostu bardziej na siebie uważać.

Z lekką irytacją chłopak poczuł, jak zaczyna go swędzieć skóra na lewym przedramieniu. Już miał się podrapać, gdy przypomniał sobie, gdzie się znajduje. Nie byłoby dobrze, gdyby w obecności tylu ludzi ciągle trzymał się w miejscu, gdzie znajduje się Mroczny znak. Ponieważ był ślizgonem, najpewniej od razu pojawiłby się spekulacje i plotki, czego wolałby uniknąć. Nie zmieniało to faktu, że od kilku dni czuł swędzenie na przedramieniu i nie mógł zlokalizować przyczyny. Poszedł nawet po radę do swojego ojca, ale ten nic nie wskórał. Nie było żadnych ran ani podrażnień w tym miejscu, które mogłyby dać jakikolwiek powód takiej reakcji. Pozostawała tylko jedna osoba, która mogłaby coś zadziałać, ale Lilian nie mógł zawracać głowy Czarnego Pana taką błahostką. Pozostało tylko czekać, aż dolegliwości ustąpią.

Niestety nic takiego się nie stało. Objawy zdawały się nawet nasilać. Cały piątek i niemal całą sobotę miał ochotę rozszarpać ubranie w miejscu swędzenia i rozdrapać sobie skórę. Nie pomagały chłodne okłady ani zaklęcia łagodzące. Pojawiły się też inne dziwne symptomy. Poczucie jakiejś tęsknoty za czymś, czego nie mógł uchwycić. Mógł po prostu, jak co wieczór relaksować się przed kominkiem w pokoju wspólnym, gdy nagle w jego głowie pojawiała się myśl, że powinien być gdzieś indziej. Walczył wtedy sam ze sobą, aby nie wstać z fotela i wybiec z pokoju szukać tego czegoś. Robiło się to coraz bardziej niepokojące i Lilian bał się, że zwariuje. Z tego powodu był też bardzo drażliwy.

Oberwało się przez to kilku osobą. Pansy, gdy znów próbowała poruszyć temat jego kochanka, w zamian otrzymała jadowite spojrzenie, które było w stanie konkurować ze wzrokiem Mistrza Eliksirów, gdy miał zamiar zniszczyć jakichś gryfonów. Flint dostał z kolei z powodu dodatkowych treningów, które zaproponował. Lilian zrugał go całkowicie od stóp do głów. Wytknął mu brak myślenia, życie tylko sportem, niekompetencje i wiele innych rzeczy. Gdy wychodził wtedy z dormitorium, wszyscy patrzeli na niego z obawą. Teodor posiadał na szczęście instynkt samozachowawczy i przez większość czasu milczał w obecności drażliwego nastolatka. Draco był jednak jego przeciwieństwem. Ciągle kpił ze złego humoru Snape'a i próbował go jeszcze bardziej nakręcać. Ale jednym komentarzem przegiął. W którymś momencie stwierdził, że przewrażliwione zachowanie jego kolegi to wynik frustracji seksualnej. Został przeklęty w najbardziej bolesny dla siebie sposób - przez zniszczenie jego idealnego wyglądu. Dzięki zaklęciu anteoculatia wśród nieskazitelnych blond włosów wyrosło słusznych rozmiarów poroże. Aby je usunąć, konieczna byłaby wizyta w skrzydle szpitalnym, na którą Malfoy jeszcze się nie zdecydował. Blaise, który niedawno stamtąd wrócił, próbował przekonać go do wizyty, mówiąc, że nie jest tam aż tak źle.

W uścisku węża - Harry PotterWhere stories live. Discover now