le matin

270 29 27
                                    

Kiedy otworzyła oczy, początkowo nie rozpoznała miejsca w którym się znajdowała. 

Dopiero ciepły oddech Harry'ego, który czuła na swojej głowie przywołał wszystkie wspomnienia poprzedniego wieczoru i wywołał uśmiech na jej twarzy. 

Najdelikatniej i najciszej jak potrafiła podniosła głowę z jego klatki piersiowej, a później ułożyła się obok niego. Oparła się na przedramionach i z uśmiechem na ustach obserwowała jak spokojnie i miarowo oddycha. W tamtym momencie wyglądał jak mały chłopczyk, a ona nie potrafiła dłużej się powstrzymywać. 

Podniosła się cichutko, a później ułożyła swoje usta na jego. 

Nie spodziewała się, że odwzajemni jej pocałunek, bo była przekonana, że śpi, ale on, oprócz bycia doskonałym muzykiem, był też niezłym aktorem, dlatego, kiedy poczuł jej usta na swoich, momentalnie odwzajemnił pocałunek, a potem objął ją ramionami i mocno przytulił, przez co wylądowała na jego klatce piersiowej. 

― Dzień dobry ― wychrypiał, kiedy wreszcie się od siebie oderwali, a potem wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu. 

― Dzień dobry, cwaniaczku ― odparła, po czym oparła się na jego klatce piersiowej i z uwagą przyjrzała jego twarzy. 

Dopiero wtedy zauważyła kilka małych piegów na jego nosie i policzkach. Lustrowała każdy skrawek jego twarzy, uśmiechając się przy tym uroczo, a on wyciągnął dłoń w jej stronę i odgarnął niesforny kosmyk włosów, który przypadkiem znalazł się na jej buzi. 

― Jesteś piękna ― powiedział, po czym pogładził jej policzek.

Przez chwilę wcale się nie odzywali. 

Ellie obdarzyła go jedynie najładniejszym uśmiechem, na jaki było ją stać, a on ponownie przytulił ją do siebie. 

Tak bardzo cieszył się, że jest przy nim. 

Znali się tak krótko, a miał wrażenie, że wie o nim więcej niż niejeden jego znajomy, z którym utrzymywał kontakt od czasów szkolnych. 

Odkąd przeprowadził się do Ibsley, większość wieczorów spędził w towarzystwie Ellie. 

Na początku ich znajomości pracowali też razem w jego ogrodzie, dlatego mieli masę czasu na rozmowę. A przy niej czuł się tak dobrze i swobodnie, że aż chciało mu się mówić. Brunetka była świetną słuchaczką. Nigdy nie wchodziła mu w zdanie, zawsze czekała aż skończy, a potem zadawała mu różne pytania, przez co wiedział, że naprawdę interesują ją jego opowieści. Lubił te momenty w których okazywała mu szczery podziw, bo lubił jej imponować. W jej oczach chciał być bohaterem, dokładnie takim, jakim ona była dla niego. 

― Bardzo mi przykro, że nie mogłem zobaczyć twojego przedstawienia ― zaczął, kiedy nadal nic nie mówiła. Jak zawsze, po nocy miał mocno zachrypnięty głos, dlatego starał się mówić półszeptem. ― Ale widziałem, że przyszło bardzo dużo ludzi. Jestem z ciebie niesamowicie dumny, wiesz? ― dodał, nieustannie wpatrując się w jej twarz. Ellie znowu opierała się o jego klatkę piersiową, przez co mieli na siebie doskonały widok.

Od razu zauważył jak różowią się jej policzki. Uwielbiał w niej tę cechę, bo tak idealnie komponowała się z całym jej stylem bycia. 

― Tak, wyszło całkiem nieźle. Moja koleżanka z pracy wszystko nagrywała. Jak dostanę płytkę, to będziemy mogli sobie to razem obejrzeć, jeśli będziesz chciał ― odparła, gładząc palcem jego policzek. 

― Oczywiście, że będę chciał. ― odpowiedział od razu, a potem zagryzł nerwowo wargę. ― El.. ― westchnął, kompletnie nie wiedząc jak ubrać w słowa to, co chciał jej powiedzieć. 

A ona, widząc nagłą zmianę jego nastawienia, poruszyła się nerwowo i zmarszczyła czoło. 

― O co chodzi? ― zapytała, układając już w głowie najgorsze z możliwych scenariuszy. 

Już miała się wyprostować, kiedy jego silne ręce oplotły ją mocno w tali i nie pozwoliły na wykonanie żadnego ruchu. 

― Nie chcę żebyś myślała, że to co wczoraj powiedziałem to słowa rzucone na wiatr.. ― zaczął wreszcie, zbierając w sobie wszystkie siły ― Wiem, że nie znamy się długo. Wiem, że to brzmi jak największe szaleństwo na świecie i, że możesz mieć wątpliwości co do prawdziwości moich uczuć, ale ja poważnie się w tobie zakochałem. Oszalałem na twoim punkcie. Nie wiem jak to się stało, ani tym bardziej kiedy, ale za każdym razem gdy cię widzę, czuję te wszystkie motyle w brzuchu, naprawdę. Nie miałem tak wcześniej. Ale kiedy jesteś obok ja mam wrażenie, że unoszę się nad ziemią a nie chodzę. Mógłbym oddać ci wszystko co ma... ― nie dokończył, bo Ellie wpiła się ustami w jego usta, nie dając mu dojść do słowa. A potem oderwała się od niego, spojrzała mu w oczy, a dłoń ułożyła na jego policzku. 

Pogładziła go delikatnie i powiedziała: 

― Wierzę we wszystko co mówisz, bo czuję do ciebie to samo. I wiem, że to co nas połączyło jest naprawdę magiczne. 

~*~

Po śniadaniu Harry zauważył, że Ellie stała się dziwnie spięta. 

Zagryzała nieustannie wargę i nerwowo stukała palcami w drewniany stół przy którym siedzieli. Wciąż miała na sobie jego koszulkę, którą dał jej poprzedniej nocy, a on pomyślał sobie, że w tym stroju wygląda równie pięknie co w eleganckim komplecie, który ubrała na wczorajszą premierę.  

― El, wszystko okey? ― zapytał, w końcu, wkładając ostatni talerz do zlewu. Miał zamiar zająć się zmywaniem kiedy Ellie wróci do swojego domu.

― Słuchaj, Harry. Ale skup się, okey? ― odparła, spoglądając na niego tymi swoimi wielkimi, błyszczącymi oczami. 

Od razu odszedł od kuchennej wyspy i podszedł do ukochanej, a kiedy znalazł się wystarczająco blisko, kucnął przy niej i złapał jej dłonie w swoje. Nie lubił patrzeć na nikogo z góry, dlatego ta pozycja wydała mu się idealna.

― No, o co chodzi? ― westchnął, czując, że jej stres przechodzi też na niego, jednak tego, co usłyszał od niej chwilę później nigdy by się nie spodziewał. 

― Zrobimy tak. Ja się pójdę przebrać, a ty, w tym czasie, wyjdziesz drzwiami tarasowymi do ogrodu i zobaczysz czy moja babcia jest na naszym podwórku. Dasz mi znak, jeszcze nie wiem jaki, ale zaraz to ustalimy i jeśli jej nie będzie to normalnie wyjdę, a jeśli jednak będzie to pójdziesz do niej, zagadasz ją tak, żeby odwróciła się plecami w stronę drogi, a ja wtedy wyskoczę od ciebie głównymi drzwiami i szybko wejdę do swojego domu, okey? ― powiedziała szybko, z całkowicie poważną miną, co momentalnie wywołało w nim atak śmiechu. ― Co w tym śmiesznego? ― zapytała, oburzonym tonem, a on nie potrafił się powstrzymać. 

Dopiero po chwili, kiedy delikatnie pacnęła go dłonią w ramię uspokoił się i westchnął. 

― Masz dwadzieścia siedem lat, a musimy się bawić w taką konspirację? ― zapytał, nieustannie szczerząc się jak głupi do sera. 

― Moja babcia jest staroświecka, nie mam zamiaru kłócić się z nią o noc spędzoną w domu faceta. A poza tym miała zawał i nie chcę żeby jej serce, nie daj Boże, stanęło ― odparła oburzona, po czym odsunęła krzesło i wstała z zajmowanego miejsca. ― Pomożesz mi, czy sama mam sobie radzić? ― dodała, a on wyprostował się i ponownie wybuchnął śmiechem, analizując w głowie cały jej chytry plan. 

Podszedł do niej i objął w talii, a potem pocałował ją czule w czoło. 

― Nie dość, że wyglądasz jak nastolatka, to musisz się zachowywać jak nastolatka. ― zaśmiał się dźwięcznie, za co został ukarany pstryczkiem w nos. 


Fine Line ○ harry stylesWhere stories live. Discover now