25. Zaproszenie

810 48 6
                                    

Ethan został u mnie do końca tygodnia. Całe dnie przesiadywał u swojej mamy i próbował jej przemówić do rozsądku. Nie wiedziałam, czy to coś dało, ale miałam nadzieję, że chłopak przemyślał to, aby wysłać ją na jeszcze jeden odwyk. Przez pewien czas chciałam odezwać się do Jordana, aby porozmawiał ze swoim ojcem o tym, ale zrezygnowałam z tego. U niego chyba nic za darmo nie było, a ja nie chciałam się ponownie z nim umawiać. Jack i Ian nie odwiedzali mnie za często przez natłok nauki, mieli jakieś testy i musieli zakuwać. Nie przeszkadzałam im, bo chciałam, aby zdali to za pierwszym razem. 

Wróciłam do pracy i o dziwo Erick zmienił swoje nastawienie. Pewnie to dzięki naszemu szefowi, bo on go pilnował przez moją nieobecność. Laski wciąż podrywał, ale również wykonywał swoją pracę i nie obijał się tak jak wcześniej. W ten dzień byłam jednak sama, bo mój pracownik musiał załatwić osobiste sprawy. W pewnym momencie do lokalu wszedł Jordan z jakąś dziewczynką, która mogła mieć z sześć, maksymalnie siedem lat. Podeszli do lady, chłopak wziął ją na ręce i promiennie się uśmiechnął. 

― Macie jakieś zestawy dla dzieci? ― zapytał, wciąż się uśmiechając. Podałam mu menu, które było specjalnie zrobione. Były tam różne shaki, gofry, ciasteczka i tym podobne. ― Idź i usiądź do tamtego stolika i wybierz coś sobie. Ja zaraz przyjdę. ― czarnowłosa pobiegła do stoliczka, dla dzieci. Usiadła i zaczęła przeglądać menu. ― Jak się czuję mama Ethana? Dawno nie było mnie w szpitalu. 

― Już lepiej, do końca tygodnia powinna wrócić do domu ― usiadłam na stołeczku. ― Zamawiasz coś? ― poprosił o gofra z bitą śmietaną owocami i czekoladowym syropem. ― Nie udław się. ― mruknęłam, co rozśmieszyło chłopaka. ― Chcesz mi coś powiedzieć? 

― Moja mama o Ciebie pytała. ― uniosłam brew. ― Prosiła, abym zapytał, czy przyjdziesz do nas w sobotę na kolację. ― zdziwiłam się, to było bardziej, niż dziwne. ― Nie patrz tak na mnie. Nie maczałem w tym palców. ― pokręciłam głową. ― I co? Wybrałaś coś? 

― Chcę sorbet malinowy i gofra z czekoladą. ― kiwnęłam głową i wzięłam się do roboty. ― Dziękuje! ― pisnęła dziewczynka, kiedy podałam jej zamówione rzeczy. ― Jest Pani bardzo ładna. ― powiedziała. ― To Twoja dziewczyna Jordi? ― zaśmiałam się cicho na to, jak go nazwała. Jordan powiedział, żeby znów poszła usiąść do stolika, a kiedy skończy ze mną rozmawiać, przyjdzie do niej. 

― Wiem, że raczej za mną nie przepadasz. ― zaczął, a ja spojrzałam na niego wymownie. ― Ale prosiłbym Cię, abyś przymknęła na to oko i przyszła do nas na kolację. Moja mama Cię polubiła, siostra widocznie też, a ojciec stwierdził, że jesteś sympatyczna i chwalił Cię za to, że siedziałaś w szpitalu z Ethanem. ― westchnęłam. ― Po tym wszystkim już się odwalę. Obiecuje. ― na jego twarzy pojawił się smutek. Może to przez okres, ale przykro mi się zrobiło. Jordan znów nie wzbudzał we mnie strachu ani obrzydzenia. W tamtej chwili widziałam normalnego chłopaka, który nigdy nic mi nie zrobił. 

― No dobrze. ― powiedziałam w końcu. ― Nie musisz mnie unikać ani udawać, że się nie znamy. Tylko nigdy nie rób takich rzeczy jak ostatnio. Jesteś zbyt przystojny, żeby być psychopatą. ― zaśmiał się cicho. ― Tu masz mój nowy numer. ― napisałam mu na serwetce. ― Nie napastuj mnie. ― powiedziałam poważnie. 

― Dzięki Ave. ― powiedział, szeroko się uśmiechając. ― Uznaję to za kolejną szansę, której nie zamierzam zmarnować. Nawet jeśli mielibyśmy być tylko znajomymi. ― znów jego siostra do nas podeszła. Podziękowała za słodycze i poprosiła brata, aby już wrócić do domu. ― Do zobaczenia. 

#######
Miłego! 😇❤️

IZZY WHITEWhere stories live. Discover now