👻Sekcio Two👻

26 3 0
                                    

- Danny, wiem że potrafisz o siebie zadbać i jesteś już dorosły, ale błagam cię... Uważaj na siebie kiedy będziesz wracał, dobrze?

Nawet nie wiem kiedy i w jakim momencie moja skrzynka pocztowa była przepełniona mnóstwem wiadomości od Noē'go, który jak widać martwił się o mnie. Choć rozumiem jego zmartwienie i troskę o moje zdrowie, czułem jak zaczyna to być po woli denerwujące. Nie, nie chodziło mi tutaj o nachalność mojego kolegi z pracy, ani o to, iż przeszkadzało mi to, że interesował się moją osobą. Byłem zmartwiony tym, że się do niego przywiąże, jeżeli dalej tak będę z nim utrzymywać kontakt, a tego nie chciałem. Nie chciałem patrzeć na jego rozczarowaną twarz, kiedy dowie się, że rzekomo jego "najlepszy" kumpel z pracy będzie musiał od niego odejść i się niedługo stąd wyprowadzić, nawet nie podając mu konkretniejszego powodu. Nie chciałem mu po prostu łamać serca.

- Może te kilka miesięcy to był zły pomysł, powinienem zacząć się zabierać i pakować swoje walizki już tydzień temu... - Nie wiedziałem już co począć. Życie, którym żyję, jest pełne zawirowań i niebezpiecznych zasadzek oraz zakamarków, które są porozstawiane niczym pułapki, albo leśniczy, którzy czekają tylko na swoją ofiarę podczas polowań.

- Staraj się wyluzować... - Szeptałem cicho do siebie, próbując tym samym się uspokoić. Czy to jednak pomagało? Nie mam bladego pojęcia, wiem jednak, że nie jestem w stanie już odróżnić tego co jest rzeczywistością, a co iluzją.

---

Park był właśnie jednym z tych miejsc, do których mimo wieczornego przymrozku oraz wiecznie prześladującej człowieka ciemności, która przyprawia o niemałe ciarki i dreszczyk na plecach, lubiłem tu wracać. Oczywiście nie było rozsądnym przechadzać się po nim wtedy, kiedy najprawdopodobniej po mieście grasował jakiś seryjny morderca (Aczkolwiek kto wie, ja już dawno przestałem wierzyć mediom), ale nawet jeżeli bym takowego spotkał, nie wiem, czy bym się bronił. Nie zrozumcie mnie źle, myśl o tym, że żyję już od przeszło dwustu lat, powoli zaczyna mnie przytłaczać i robić swoje jeżeli chodzi o działanie na psychikę. Z resztą, jak tak teraz o tym myślę, nawet przyjemnie by było w końcu zginąć, może w końcu ci wariaci, którzy nazywają się specjalistyczną agencją do łapania duchów, daliby mi w końcu wre--

Auć.

Kurwa, wielkie auć.

Nawet nie wiem co się stało

Ani przede wszystkim kiedy

Ale---

Jestem na ziemi--

Przygnieciony jakimś ciężarem

W plecy wbija mi się jakiś jebany kolec, albo inne cholerstwo--

Kurwa, to coś mi przecięło moją bluzę i koszulkę

Cholera, czuję jak robi mi się z tyłu plama--

Kurwa, ja chyba krwawię--

No kuźwa, zajebiście.

---

Wieczór, którego byłem właśnie świadkiem był dość chłodny i roztaczał w powietrzu pewną aurę zdezorientowania oraz jednocześnie odprężenia. Nie przepadałem za właśnie takimi pogodami w tych szczególnych dniach, kiedy to decydowałem się wyjść, by coś przegryźć, jednak najwidoczniej nie miałem innego wyboru aniżeli wsadzenie swojej dumy w kieszeń oraz zwyczajne przebolenie tego koszmaru. Dając zimnemu wiatrowi po raz ostatni musnąć moją twarz przyjemnym wietrzykiem, zakryłem ją po momencie swoją niebieską maską, by skierować swój krok do pobliskiego parku, czyli oczywiście najbliższego i najbardziej oczywistego bufetu, właśnie dla takich osób jak ja.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 21, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Experiment 049 |DPxCP|Where stories live. Discover now