Dziennik diety🦋

Dzień 3

06.05.2020

Waga: 56,5

Bilans:
Śniadanie: 2 jabłka (180)
Obiad: jabłko, 4x pieczywo chrupkie (170)
Kolacja: rosół (15)

razem: ok. 365

Ćwiczenia:
Joga 8 min
Ćwiczenia na nogi: 30 min
Rower: 45 min

Jak weszłam rano na wagę to jebłam nie.
.
.
PRZECIEŻ 265 KCAL TO NIE AŻ TAK DUŻO JAK MOGŁAM TYLKO TYLE SCHUDNĄĆ!?!?
.
.
Mam nadzieję że to tylko kwestia tego, że więcej wypiłam czy coś... Bo naprawdę, waga to mój największy wróg🙂🔫
Mało tego moje ciało chyba wie co się szykuje i skutecznie działa przeciwko mnie. Dopiero 3. Dzień a mi już serce waliło jak oszalałe, nie mogłam się skupić na niczym, a głód był nie do zniesienia. Stąd taki beznadziejny bilans...
Nawet pogoda była przeciwko mnie i wiało tak, że nie mogłam ujechać na rowerze.

Dołuje mnie fakt, że moja przyjaciółka, towarzyszka wycieczek rowerowych, która też jest na diecie ma znacznie lepsze efekty... (Mamy dość podobne wymiary) Fakt, zaczęła trochę wcześniej ale i tak nie ma porównania... Podejżewam, że mój organizm już przyzwyczaił się do drastycznych diet i teraz nie chce współpracować (głupi nie wie, że jakby zawarł ze mną sojusz to szybciej mógłby dostać energię której potrzebuje), a ona, 3 lata młodsza z tego co wiem nigdy wcześniej czegoś takiego nie stosowała (no i jedzie na diecie do 100 kcal większość dni)

Za to mój cudowny tatuś już zaczął coś podejżewać (😒😒😒) więc tera będę musiała jeść chociaż "imiotowane" obiady... (Na jutro wymyśliłam se taki jadłospis na jakieś 250... Mam nadzieję że się uda i ogólnie dzień będzie bardziej produktywny😅)

Za to jestem dumna z mojego dzisiejszego odkrycia. Znalazłam przy sprzątaniu szafki w kuchni paczkę kostek rosołowych, którą kupiłam jakiś czas temu. (Kto wie po co mi to było xD)
W każdym razie sprawdziłam, i w 200 mil. Jest aż 6 kcal 😍🤭
Dlatego oficjalnie ustanawiam że od teraz to moje ulubione danie😅

Dzisiaj znowu dużo wypiłam, a i zjadłam trochę więcej... Mimo wszystko mam nadzieję że waga pokaże chociaż 56,1 😫

🦋🦋🦋