╰☆☆ 015 ☆☆╮

94 15 15
                                    

Atmosfera w obozowisku gęstniała. Dało się wyczuć to napięcie, kiedy wszyscy wyczekiwali ze zniecierpliwieniem wieczoru. Ten nastrój nie udzielił się jednak tej jednej Ślizgonce, której nie interesował quidditch. Mimo to, Neptun świetnie się bawiła, patrząc na entuzjastycznie nastawionych Weasleyów (no i Harry'ego oraz Hermionę). Stukała paznokciami w mały stoliczek, pozwalając, by radosna atmosfera wpłynęła również na nią. W końcu jednak wyszli z namiotu i udali się w stronę stadionu. Letnie powietrze owiało jej policzki. Kiedy oddalili się o dobre dwieście metrów od swojego obozowiska, szatynka przypomniała sobie jeszcze o jednej rzeczy.

— Mój szalik! — krzyknęła i szybko zawróciła, powodując tym samym, że zdziwione spojrzenia reszty skierowały się w jej stronę. Biegła ile sił miała w nogach, żeby nie opóźniać tak bardzo innych. Szybko dotarła i pochwyciła swój szalik Slytherinu. Równie prędko powróciła na miejsce, w którym pozostawiła swoją grupę. Dopiero wtedy ogarnęło ją zmęczenie. Oparła dłonie na odkrytych kolanach i zaczęłą regulować oddech, rozglądając się za rudzielcami. Z przerażeniem odkryła, że prawdopodobnie Weasleyowie postanowili iść bez niej. Odetchnęła jednak z ulgą, widząc Billa, który stał z boku drogi i z rękami w kieszeniach czekał na dziewczynę.

— Masz szczęście, że to nie Percy tutaj  stoi. Zapewne słuchałabyś teraz wywodu, jakie to było nieodpowiedzialne. — powiedział mężczyzna, kiedy czternastolatka podeszła do niego, zarzucając zielono-srebrny szalik na ramiona.

— W-wybacz, ja po prostu chciałam...

— Dobrze kibicować Irlandii. — przerwał jej Bill, a ona poczuła, jak się rumieni — Nie mogę cię przecież za to winić.

Neptun uśmiechnęła się nieśmiało w podzięce za brak jakiejkolwiek negatywnej reakcji. Szła razem z Williamem, nie potrafiąc jednak podnieść na niego wzroku. Nie widziała więc, że rudzielec uśmiechał się, kiedy patrzył na jej zakłopotanie i zawstydzenie. Mimo iż chciała jak najszybciej dotrzeć do reszty grupy, zatrzymała się na chwilę przy jednym z licznych sprzedawców gadżetów dla kibiców. Wyciągnęła z kieszonki na piersi parę srebrnych monet i kupiła trzy małe, zielone plakietki. Idąc w stronę stadionu, przyglądała się przypinkom. Na każdej z nich znajdował się tańczący leprokonus, który po zakończeniu występu zmieniał się w złote monety układające się w napis "Irlandia". Neptun uśmiechnęła się i przypięła swoją do szelki sukienki.

Gdy po długiej wspinaczce po schodach w końcu dotarli do loży honorowej, dziewczyna prędko odłączyła się od Billa, który zajął miejsce obok Charliego. Zanim szatynka usiadła na swoim fotelu obok Freda, ustała przed bliźniakami i wyciągnęła dwie zielone przypinki. Zamiast wcisnąć je w dłonie nastolatków, ostrożnie złapała kawałek materiału koszulki George'a i przypięła plakietkę. Powtórzyła to samo w przypadku Freda. Wyglądało to za pewne śmiesznie, kiedy "honorowała ich" przypinkami, jednak żadne z nich się nie śmiało. Oczy bliźniaków wyrażały faktyczną wdzięczność. Neptun widziała, jak wcześniej trochę żałowali tego, że zainwestowali całe swoje oszczędności w zakład z Bagmanem i nie mogli kupić nawet tej durnej plakietki, więc postanowiła im sprawić przyjemność. Po "przyozdobieniu" bliźniaków, Ślizgonka usiadła na swoim fotelu. Dopiero teraz doszło do niej, jak wysoko się znajdują. Mimowolnie zacisnęła mocniej dłonie krańcu sukienki. Czuła, jak ilość odbieranych w jednej chwili bodźców ją przytłacza, jednak nie dawała tego po sobie poznać.

Nagle usłyszała za swoimi plecami znajomy głos Lucjusza Malfoya. Natychmiast wcisnęła się w fotel, mając tylko nadzieję, że Draco nie zwróci na nią uwagi. Na jej nieszczęście, chłopak usiadł tuż za nią, co tylko potęgowało jej dyskomfort w tej sytuacji.

Mecz się rozpoczął, ale cała ta atmosfera kompletnie nie udzielała się Neptun. Miała wrażenie, że w jej głowie kłębią się miliony zbędnych myśli, a ona nie potrafiła się na żadnej z nich skupić. Cały ten hałas wokół zdawał się ją przygniatać. Nie była przyzwyczajona do tak dużych skupisk ludzi. Szkolne mecze czy wspólne posiłki w Wielkiej Sali nie umywały się w żadnym stopniu do skali tego wydarzenia. Nieświadomie przywarła do ramienia Freda. Pragnęła mieć teraz na sobie jakieś zatyczki (chociaż i one pewnie dałyby niewiele). Weasley, widząc reakcję młodszej koleżanki, spojrzał na nią troskliwie. Może i był w stosunku do niej lekko szyderczy, ale podświadomie czuł swego typu odpowiedzialność za nią, a widok wręcz przerażonej całym tym tłumem Neptun zdecydowanie go nie bawił. Pierwszy raz żałował, że ją tutaj zaprosił. 

Z DZIENNIKÓW NEPTUN CALLOS. harry potterWhere stories live. Discover now