Rozdział 18 - To nie twoja sprawa...

5.9K 315 1
                                    

- Witaj, matko – rzuciłam stojąc w progu.

- Dani? – wyszeptała przerażona cofając się do mieszkania. – Mon Dieu! Ty... Ty żyjesz?

- Zaskoczona? – prychnęłam. – Raczej nie powinnaś.

Weszłam za nią do salonu, rozglądając się po jakże znajomym wnętrzu. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że prawie nic się nie zmieniło. Tak jak osiem lat temu wyglądał jak przeładowany ozdobami magazyn. Wszędzie złoto, czerwień i błyszczące dodatki. Buduar dziwki. Tylko ktoś tak próżny, jak stojąca przede mną kobieta, mógł mieszkać w czymś takim.

- Co ty tutaj robisz? Jak to w ogóle możliwe? Przecież leciałaś tamtym samolotem.

Operacje plastyczne zupełnie zeszpeciły ładne kiedyś rysy twarzy. Nigdy nie była jakąś pięknością, tak samo jak ja, ale teraz była bardziej podobna do lalki Barbi, niż jej plastikowy pierwowzór. Doczepy sztucznych blond pasemek wyglądały jak ptasie gniazdo, a widząc czerwony negliż, zdałam sobie sprawę, że chyba nie była sama w domu i przerwałam matce sam na sam z jednym z jej licznych kochanków.

- Czyżbym w czymś przeszkodziła? – zapytałam mierząc z odrazą powiększone piersi prześwitujące przez cienki materiał podomki. – Możesz powiedzieć swojemu chłoptasiowi, że party się skończyło i niech zabiera swoje zabawki.

- Nie masz prawa mówić mi co mam robić – syknęła zerkając nerwowo w stronę zamkniętych drzwi do sypialni. – To mój dom.

- Czy rzeczywiście? Przekonajmy się, kto ma większe prawa.

Minęłam zaskoczoną kobietę i wparowałam do jej sypialni. Ku mojemu zdziwieniu w środku nie było starego pryka, z którymi zadawała się dla kasy.

- Panowie. Koniec imprezki – powiedziałam podchodząc do łóżka, na którym spało dwóch młodych mężczyzn. – Zbieramy się, śpiący królewicze.

- Wynoś się stąd – krzyknęła matka szarpiąc mnie za rękę. – Nie masz prawa panoszyć się w tym domu.

- Dotknij mnie jeszcze raz, a tym razem się nie powstrzymam i cię uderzę – warknęłam wbijając w nią zimne spojrzenie. – Rozwalę ci tę sztuczną buźkę.

- Co ty wyprawiasz?

- Molly? Kochana królowo, co się dzieje?

Zerknęłam z niesmakiem na młodego ogiera, który ledwo co otworzył zaspane ślepia, od razu przyssał się spojrzeniem do mojego ciała. Ten drugi jawnie lustrował mój dekolt a wyraźne zgrubienie pod cienkim nakryciem dobitnie pokazywało, jak bardzo mu się podoba to co widzi.

- Mamy bardzo miłe towarzystwo, Fabian – mruknął sterczący fiut do swojego koleżki. – Czyżbyś chciała się przyłączyć, maleńka? Jestem Klaus.

Zacisnęłam szczęki, żeby nie warknąć na debila.

- Wy dwaj... Wypad. Macie dwie minuty, żeby zwlec z wyra wasze owłosione dupy – syknęłam z obrzydzeniem.

- A jak nie to co? – zarechotał kutas.

- To przybiję twój niedorozwinięty organ, który masz między nogami do elewacji budynku. Z tobą włącznie.

- Możesz się, do cholery, nie wtrącać? – krzyknęła matka zaciskając dłonie w pięści. – Już tutaj nie mieszkasz. A to co robię, to nie twój zasrany interes! Oni zostają, a ty masz się stąd wynosić!

Spojrzałam na nią z góry, czując jak zaczynam tracić cierpliwość. Jeszcze chwila, a jak Boga kocham, wyrzucę ją na ulicę tak jak stoi. Doskonale miejsce dla kogoś takiego jak ona. Możecie pomyśleć, że jestem suką i wyrodną córką, ale mając taką matkę, nie postąpilibyście inaczej. Zerknęłam na facetów w łóżku, wciąż gapiących się na mnie.

Danielle. Posklejam cię... Dziewczyny z klubu Fallen Angeles Tom 2Where stories live. Discover now