część trzecia

153 24 5
                                    

Wysiadł z auta i spojrzał na dom. Drewniany i niedaleko wody. Niezły.

Tylko tyle mógł pomyśleć o budynku. Jednak czym jest dom? To nie budowla, to miejsce, gdzie się czuje bezpiecznie, gdzie jest się sobą. To otaczające i kochające cię osoby jak rodzina i przyjaciele. To twoja oaza, na pustyni świata. Twoje małe schronienie.

O domu Tony'ego mógł pomyśleć jeszcze mniej. Zwyczajnie nie wiedział, jaki był. Pepper na pewno go kochała, a on ją. Czuli się razem bezpiecznie? Raczej tak. Bo czy mieli powody, żeby nie? W końcu przecież był Iron Manem, więc... No właśnie? Więc co? W domu nie był przecież bohaterem za maską, był sobą.

– Peter, wejdź wreszcie, zamiast patrzeć w ścianę. Pada deszcz. – Wyrwał się z zamyślenia i popatrzył na Happy'ego, który stał już przy drzwiach i specjalnie wyolbrzymionym gestem zapraszał go do środka.

W przedpokoju czekała na niego Pepper. Gdy tylko go zobaczyła, podeszła, żeby go przytulić. Poczuł się niezręcznie, bo nigdy nawet z nią specjalnie nie rozmawiał. Jedynym czynnikiem, który ich łączył był Tony. A teraz go nie było.

Kiedy pierwszy raz przeczytał wiadomość, natychmiast ją skasował i postanowił udawać, że do niego nie dotarła. Pepper musiała jednak zapobiegawczo wysłać drugą o podobnej treści do cioci May, bo jak tylko wrócił do domu, zaczęła opowiadać, jak to miło z jej strony, że chce mu pomóc radzić sobie ze stratą Pana Starka. Próbował jej wmówić, że to nie jest dobry pomysł, że minęło nadal za mało czasu, żeby mógł rozmawiać o śmierci Tony'ego, a tym bardziej z jego żoną, że nie ma nawet na to ochoty, ale na nic się to zdało, bo dwa dni później i tak przyjechał Happy, aby wywieźć go z jego domu.

– Czuj się jak u siebie, Peter. – Pepper wreszcie go puściła i zaprowadziła do salonu.

– Myślałam, że siądziemy na tarasie, ale nie przewidziałam, że tak się rozpada.

Pokiwał głową i usiadł naprzeciwko niej.

– Ciasteczko? – spytała i podsunęła mu talerz. Z grzeczności wziął jedno.

Gdy nastała kompletna cisza i było tylko słychać jego chrupanie, natychmiast pożałował, że je w ogóle ugryzł i resztę położył na serwetce. Chciał jak najszybciej skończyć je jeść, więc głośno je przełknął, mimo że nie pogryzł go do końca. Kawałek utknął mu w gardle. Próbował powstrzymać swój organizm przed jakąkolwiek reakcją. Zrobił się czerwony i w końcu zaczął głośno kaszleć. Pepper szybko nalała mu wody, którą oczywiście musiał się oblać przy piciu.

Był jej wdzięczny, że nic nie powiedziała, tylko zachowywała się, jakby nic się nie stało.

– Jak sobie radzisz? – Spytała i położyła mu rękę na ramieniu, żeby pokazać wsparcie. On też jej powinien? Byli w tej samej sytuacji, oboje stracili tę samą osobę. Zanim się zdecydował, zabrała ją, żeby nie wyciągać się przez blat stołu w jego stronę.

– Dobrze. – Brawo, teraz wyszło na to, że cię to w ogóle nie obchodzi. – Z tym ciastkiem mam na myśli. Tak ogólnie to okropnie. Chyba źle. Znaczy, nie wiem. Nie wiem. A ty?

– Brakuje mi Tony'ego, ale wiem, że muszę sobie radzić. On by tego chciał.

On by tego chciał. Chciałby. Chciałby, gdyby żył. Nie żyje, Peter, nie żyje.

Cisza. Brakuje tylko ciemności. Ale żarówka nad nim świeci. Oczy Pepper się błyszczą od łez. Jego nie.

To zbyt nierealistyczne. Przecież to jego dom, gdzieś tu jest. Wyjdzie zaraz i powie "O, Peter! Dobrze, że jesteś! Potrzebowałem cię właśnie. Jak zawsze. Przecież wiesz, że cię potrzebuję".

telefon do dinozaura (peter parker) ✓Where stories live. Discover now