część piąta

133 21 13
                                    

Siedział smętnie nad kawą i patrzył w okno. Mógł widzieć za nim wszystko, nie widział nic. Odbijała się w nim jego zmęczona twarz. Patrzył poważnie sobie w oczy.

Co ty robisz, Peter? Co ty ze sobą robisz?

Odkąd cudem udało mu się wrócić z imprezy, nie wychodził z domu i starał się z nikim nie kontaktować. Niewiele pamiętał, więc bał się, że zrobił coś kompromitującego na oczach innych. Obawiał się wejść na media społecznościowe, żeby nie zobaczyć na stronie głównej zdjęcia lub filmu z jego udziałem i mnóstwem nieprzyjemnych komentarzy pod spodem.

Wyłączył komórkę i przez kilka dni żył w tej słodkiej izolacji przed światem.

Oglądał filmy, odrywało go to od rzeczywistości. Chciałby spać. Zasnąć i obudzić się za kilka tygodni, może miesięcy. Ale zawsze śnił mu się Pan Stark, a razem z nim ostatnia impreza. Starał się sobie przypomnieć coś więcej lub zapomnieć o niej całkowicie. Na pewno nie chciał pozostać w tym stanie, co teraz.

Kiedy w końcu musiał włączyć telefon, bo ciocia May denerwowała się, gdy nie odbierał, nie znalazł na szczęście żadnych kompromitujących go rzeczy w sieci. Trafił jednak na tonę wiadomości od Neda i kilka od Michelle. Nie chciał im odpowiadać, tłumaczyć wszystkiego i wracać wspomnieniami do czegokolwiek. Domyślał się, że pewnie pytają go gdzie się podział, czy wrócił bezpiecznie do domu i jak się czuje. MJ pewnie trochę go zwyzywała za to, że wyszedł bez słowa. Normalnie uśmiechnąłby się mimowolnie na tę myśl, jednak nie miał na to siły. Na nic nie miał. Był trupem. Prawie takim samym jak Tony, on jednak nadal oddychał, chociaż czasami musiał się do tego zmuszać.

Wieczorem tego samego dnia dostał wiadomość od jakiegoś chłopaka, którego nie znał. Wszedł w jego profil, żeby go przejrzeć, jednak nic na nim nie było poza zdjęciem w ikonce. Przybliżył je i wtedy rozpoznał chłopaka.

Widział go na pogrzebie Tony'ego.

Nie spytał nigdy, kto to. Nie rozmawiał z nim. I nie miał teraz zielonego pojęcia, czemu miałby do niego pisać.

Teraz wiedział i zaczynał żałować. Czekał na niego przy tym przeklętym stoliku i nie pamiętał nawet dokładnie, jak on wyglądał. Właściwie to nadal nie wiedział kim jest i dlaczego mają się spotkać. I chyba tylko dlatego tu nadal siedział. Był ciekawy i chciał się dowiedzieć, wolałby jednak uniknąć spotkania. Znać tylko odpowiedzi na swoje pytania i być już po tym wszystkim.

Z drugiej strony szyby ktoś pomachał do niego. Wybudziło go to z transu i po chwili do stolika dosiadł się chłopak w czarnym płaszczu, który zdjął i nonszalancko rzucił na brzeg kawiarnianej kanapy.

– Hej. Peter, prawda? – Uśmiechnął się lekko i popatrzył w jego stronę. Miał sympatyczne spojrzenie, szczere oczy, którymi mógłby przejrzeć całą czyjąś duszę, gdyby chciał.

Pokiwał głową.

– Czyli ty jesteś Harley? Jak ten motor. – Starał się zabrzmieć, jakby był wyluzowany i nawet się zaśmiał, ale tak nie wyszło. Wyszło za to jak zawsze – zwyczajny Peter Parker ze swoją niepewnością i niezręcznością, która pojawiała się wszędzie tam, gdzie on, jakby przemycał ją w kieszeniach.

– Tak, jak motor. – Posłał mu uśmiech i zamówił kawę.

Kawa, kawa, kawa. Tylko kawa nas trzyma przy życiu. Tylko ona nam jeszcze nie pozwala zasnąć i się już nie obudzić. Kawo, moja kawo. Ukochana moja, kochanką cię już nazywać mogę czy to jeszcze za wcześnie? W związku tak długim jesteśmy, codziennie me usta spotykają się z tobą, moja kawo. Lubię cię najbardziej z mlekiem, ale rasistą nie jestem, czarną też uwielbiam. Ale ty o tym wiesz, prawda, kawo? Ja ciebie kocham, ale czy ty kochasz mnie?

telefon do dinozaura (peter parker) ✓Where stories live. Discover now