<nawet twój anioł stróź cię nie uratuje>

423 32 66
                                    

Pov. JiSang

Przewracałam się już chyba setny raz tej nocy.

Znowu męczył mnie ten koszmar. Zawsze kończył się tak samo...

Szłam ciemną uliczką czując na sobie czyjś wzrok. Nie było to zwykłe spojrzenie.

Czułam się jak małe, bezbronne zwierzątko, uciekające przed drapieżnikiem.

Ten wzrok mnie przytłaczał.

Tak jakby chciał mnie zgnieść swoim ciężarem.

Sprawiał, że chciało mi się płakać z przerażenia oraz nie mocy jaka mną opanowała.

Przyspieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej wrócić do domu.

Wiedziałam, że wracanie samej o tej porze jest złym pomysłem. Jednak się uparłam, że nie będę nocować u koleżanki i dam sobie rade.

Przecież co ja mogę zrobić. Z moim wzrostem krasnoludka i drobną posturą nie stanowie żadnego zagrożenia.

W pewnym momencie ujrzałam przed sobą postać. Moje serce zamarło na kilka sekund.

Biła od niego mroczna aura, którą poczułam na własnej skórze.

Z tyłu miał coś na wygląd skrzydeł, lecz w tym przypadku nie były białe. Postrzępione i czarne jak smoła.

Już w tamtym momencie zaczęłam się modlić, ponieważ wiedziałam, że mam styczność z niezbyt przyjazną istotą.

Po chwili, podniósł na mnie swoje czarne oczy przez co mogłam zobaczyć całą jego twarz.

Okazał się bardzo przystojny i wysoki.

Krótkie, czarne włosy, rozchodzące się we wszystkie strony, w skutek wiatru, który zaczął niespodziewanie wiać.

Do tego jego pełne, malinowe usta, rozciągały się w cynicznym uśmiechu, dodając mu jeszcze większego uroku.

Sylwetka było dobrze umięśniona, co uwydatniała jego czarna koszula, opinająca mięśnie.

Ubrany w czarny garnitur, wyglądając bosko.

A raczej diabelsko...

Stałam z coraz szybciej bijącym sercem, gdy zaczął się powoli przybliżać.

Właśnie w tym momencie wiatr przestał być słyszalny i zapadła groźna cisza.

Obserwowałam każdy jego ruch.

Wiedziałam, że idzie w moją stronę jedynie dzięki zmysłu wzroku.

Zmysł słuchu nie wyłapywał nic.

Stąpał po ziemi lekkim krokiem, niemożliwym dla człowieka.

Znajdował się już tylko kilka kroków ode mnie.

Krzyczałam w środku, mając ochotę z stamtąd jak najszybciej zwiać.

Tylko coś mnie tam zatrzymywało.

Zaczęłam coraz bardziej panikować kiedy poczułam, że nie mogę się ruszyć.

Tak jakby jego wzrok, nie pozwalał mi nic zrobić.

Jego twarz była oddalona od mojej o kilka centymetrów.

Tak bardzo chciałam krzyczeć, ucieć, zostawić to wszystko za sobą.

Nic się nie stało.

Nie wydobyłam z siebie żadnej reakcji.

Byłam już bliska omdlenia, gdy usłyszałam niski i bardzo męski głos.

-Będziesz idealną przynętą maleńka.

Spojrzałam mu w oczy coraz bardziej popadając w paranoje, panike i strach przed nim a także tym co chce ze mną zrobić.

Moje wystraszone oczy i bardzo szybko bijące serce, musiało go naprawdę satysfakcjonować.

-Oj bój się mnie, bój. Nawet twój anioł stróż cię nie uratuje... Już niedługo będziesz tylko i wyłącznie moją marionetką.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Mam nadzieję, że nie jest tak źle.

Dziękuję jeśli ktoś to wgl czyta.

Upadły anioł  *𝙺𝚒𝚖 𝙽𝚊𝚖𝚓𝚘𝚘𝚗* 《1》/PODCZAS KOREKTY/Donde viven las historias. Descúbrelo ahora