Prolog

43.3K 1.3K 175
                                    

Jest to mój pierwszy tekst, pierwotnie opublikowany tutaj w 2019 roku. Traktujcie go z przymrużeniem oka. ;)

***

    Viktor zaciągnął się cygarem. Czując przyjemne rozluźnienie rozparł się w fotelu i ze znużeniem spojrzał na siedzącego naprzeciw biurka mężczyznę. Wypuścił w jego kierunku kłąb dymu.

– Więc chcesz zmienić zasady umowy? – spytał, przyglądając się, jak twarz rozmówcy tężeje, otoczona tytoniowym obłokiem.

Staruszek zachichotał nerwowo.

– Mam nadzieję, że zechcesz przychylnie spojrzeć na moją propozycję. – Odchrząknął i potarł spocone dłonie, pozostawiając ciemne ślady na obiciu fotela, który ściskał jeszcze przed chwilą. – Jak obaj wiemy, w wyniku pewnych niefortunnych wypadków sytuacja między naszymi rodzinami stała się nieco napięta.

Viktor uniósł brew.

– Więc zastrzelenie jednego z bliskich mi przyjaciół nazywasz niefortunnym wypadkiem? – Pochylił się, opierając łokcie na blacie. – Thomasie, powiedz, że się przesłyszałem.

Mężczyzna pobladł. 

– To nie tak. Ja po prostu... – Urwał. Na jego twarzy pojawił się przymilny uśmieszek. – Nie chciałem cię urazić. To jasne, że wydarzyło się nieszczęście. Ale nie zapominajmy, że było ono skutkiem nieporozumienia. Głupiej pomyłki, która nie powinna... 

Dłoń Viktora z hukiem uderzyła o blat. Przez chwilę milczał, wpatrując się w Thomasa. Jego przerażona mina niemal go bawiła. Nie przepadał za starym Blackwoodem i czuł satysfakcję mając go w garści. Suma, której zażądał od niego za pokój między ich rodzinami była ogromna, ale nie mógł pozwolić, by zabicie Stevana uszło mu płazem. Nawet jeśli było skutkiem pomyłki.

– Nie zejdę z ustalonej kwoty – podkreślił, odchylając się w fotelu i ponownie zaciągając dymem.

Na czole Blackwooda pojawiły się kropelki potu.

– Błagam, Viktorze! Nie mam nawet połowy tej sumy.

Viktor popatrzył na niego obojętnie.

– W takim razie przygotuj się na kłopoty. – Skinął na stojącego przy drzwiach mężczyznę, dając mu znać, by wyprowadził staruszka.

– Nie, zaczekaj! – Blackwood poderwał się z miejsca. – Mam inną ofertę.

Viktor westchnął ze znużeniem i uniósł dłoń, by odwołać idącego w ich stronę ochroniarza.

– Cóż to takiego? – warknął.

– Coś, czego pragniesz od dawna, i czego dotąd z uporem ci odmawiałem.

Oczy Viktora pociemniały. Jego ludzie szukali jej od dwóch lat. Tyle właśnie minęło od chwili, gdy ujrzał ją po raz pierwszy. Był głupcem. Zamiast po prostu ją sobie wziąć, poprosił Blackwooda o zgodę na zaręczyny. Chciał załatwić to, jak należy. W odpowiedzi staruszek wpakował dziewczynę do samolotu i wysłał w jakiś odległy zakątek świata. 

– Sprowadziłeś ją tutaj? – spytał, prostując się.

– Moi ludzie ściągną ją w ciągu kilku dni. – Thomas wreszcie nabrał odwagi, by spojrzeć Viktorowi w oczy. – W zamian za życie twojego przyjaciela, oddaję ci w ręce los mojego dziecka. Przyjmujesz ofertę?

W tym momencie Viktor gardził sobą równie mocno, co Blackwoodem, gotowym przehandlować życie własnej córki. Mimo to nie próbował nawet walczyć z ogniem, który zapłonął w nim na myśl o dostaniu jej w swoje ręce.

– Daj mi Roxanne, a wszystkie twoje winy zostaną odkupione.


Roxanne. Niebezpieczna gra (ZAKOŃCZONA)Where stories live. Discover now