Narada pośród syropów i igieł

592 48 2
                                    

- Wskrzesiłeś ojca Devresa, a mnie przy tym nie było? Gacie Merlina, głupia klątwa! - Hermionę Granger słychać w całym skrzydle szpitalnym. A mieliśmy być dyskretni!

    Usadowiłem się wygodniej w fotelu, szykując się na oglądanie walki bardziej zaciętej niż mecze NBA.

- Wyjątkowo uparta Hermiona Granger, która twierdzi, że Nico może przywracać zmarłych do życia kontra próbujący wyprowadzić ją z błędu Nico di Angelo. Brakuje tylko popcornu — powiedziałem cicho głosem komentatora do siedzącej na ramieniu fotela Annabeth.

- Wiem. Nasza walka z gigantami przy tym to błahostka.

Pokiwałem głową.

- To jak porównywanie „Zmierzchu" do „Titanica".

Dla waszej informacji — tak, oglądałem „Zmierz". Chejron wpadł na pomysł, żebyśmy w sobotnie wieczory oglądali filmy, kolejno wybierane przez różne domki. Drew Tanaka i pozostałe dzieci Afrodyty wzięły sobie za cel życiowy torturowanie nas komediami romantycznymi. Co prawda Annabeth twierdzi, że ten film o wampirach i wilkołakach w założeniu nie miał być zabawny, ale dawno nie uśmiałem się tak jak przy scenach, gdy Edward i Bella patrzą sobie w oczy. Wybaczcie, odchodzę od tematu. Dzieciakom z ADHD często się to zdarza.

- Nie umiem wskrzeszać zmarłych, po prostu czasami jestem w stanie sprowadzać tu dusze z podziemia. Nie zawsze chcą rozmawiać i najczęściej pojawiają się w postaci zombie.

- Ale gdybyś chciał kogoś sprowadzić, mógłbyś? To działa jak kamień wskrzeszenia? - Harry włączył się do rozmowy.

- Nie! To wbrew zasadom Podziemia!

- Chyba że mówimy o Hazel. Hazel można sprowadzać — zauważył cicho Will.

- Nie pomagasz, Solace.

Syn Apollina wyszczerzył się w uśmiechu.

- Ta konwersacja jest szalenie interesująca i chętnie wrócę do niej później, serio, ale na razie możemy zająć się bardziej aktualnymi problemami? - poprosiła Ginny.

- Gin! To bardzo ważne! - oponował Potter.

- Nico, co właściwie stało się z twoją ręką? - przerwała Harremu Annabeth.

Di Angelo przyjął wygodniejszą pozycję w swoim fotelu. Wszyscy siedzieliśmy w Skrzydle Szpitalnym, skupieni wokół łóżka Hermiony. Okazało się, że jej nogi przypominały galaretkę dlatego, że Sherry rzuciła na nią usuwające kości zaklęcie. Granger nadal do końca nie doszła do siebie, ale pani Pomfrey zapewniła nas, że już wkrótce wyzdrowieje.

- Kiedy szukaliśmy ciebie i Jacksona, zaatakowały nas potwory. - Nico wzruszył ramionami. - I któryś mnie trafił.

Will westchnął ostentacyjnie.

- Uleczyłbym to od razu, ale Daisy była ciężko ranna, więc musiałem zająć się nią w pierwszej kolejności. Zresztą — dodał, patrząc na Nico oskarżająco. - Kumpel Śmierci twierdził, że nic mu nie jest.

- Leczenie tego by cię wykończyło. Nie wiem, czy pamiętasz, ale po tej magii uzdrowicielskiej byłeś wycieńczony. Poza tym teraz wszystko jest w porządku. - Jako dowód Nico zdjął bandaż owinięty wokół rany na jego ramieniu. Właściwie to nazwa „rana" przestała być adekwatna. Dzięki Willowi, pani Pomfrey i ambrozji pozostała tylko świeża blizna.

- Była z wami Daisy? Daisy... jak ona się nazywa? Hatchfield? - zaciekawiłem się.

- Ta nowa od Hekate, która pokłóciła się z Lou Ellen?

Daisy miała trochę ponad trzynaście lat i trafiła do obozu dwa tygodnie przed naszą wyprawą do Wielkiej Brytanii i Hogwartu.

- We własnej osobie, ale została w Obozie Jupiter, żeby zbadać jakieś stare księgi o magii. - Solace uśmiechnął się na to wspomnienie, ale widoczne było, że magia uzdrowicielska całkowicie wyssała z niego energię. Jego skóra przybrała niezdrowy, szarawy kolor, a pod oczami pojawiły się wory.

- Właściwie to nigdy nie słyszałem, jak dostaliście się do Hogwartu — zauważyłem.

- To długa historia — zbył mnie Nico.

Ginny zwróciła na siebie uwagę chrząknięciem.

- Została się jeszcze tylko jedna sprawa. Co z Elliotem? Albo Devresem? Już nie pamiętam, jak nazywa się naprawdę, a co jest przykrywką. Chodzi mi o to, czy trafi do Azkabanu.

- Ale to jeszcze dzieciak! Czy on w ogóle jest pełnoletni? - oponowałem. Może i Swan dopuścił się strasznych rzeczy, ale w gruncie rzeczy był tylko zagubionym chłopcem.

- Właściwie, to chyba mam lepszy pomysł. McGonagall i Kingsley pracowali nad pewnym projektem. Widzicie, po stronie Voldemorta stanęło wiele czarodziei w naszym wieku, albo młodszych. Najczęściej ich rodzice byli Śmierciożercami, więc po prostu nie mieli wyboru. Chcemy pomagać dzieciom, których rodzice zmarli w walce i leczyć stres powojenny. Ma powstać nawet coś w rodzaju czarodziejskiego poprawczaka. Może Devres po prostu potrzebuje terapii? - powiedział Harry.

Pokiwaliśmy głowami na znak zgody.

- Dobry pomysł.

***

    Wdrapywałem się do sowiarni po krętych schodach, zastanawiając się, ile czasu jeszcze spędzimy w Hogwarcie. To nie tak, że nie lubiłem tego miejsca, ale ja i Annabeth chcieliśmy zacząć studia w Nowym Rzymie. Coś mi mówiło, że nie dostanę się tam z dyplomem zdobytym w Szkole Magii i Czarodziejstwa.
    Pchnąłem drzwi i zdumiony odkryłem, że była tam Mądralińska.

- Cześć — powitałem ją z uśmiechem.

Annabeth miała ten charakterystyczny dla siebie wyraz twarzy - realizowała jeden ze swoich planów.

- Oh, Percy! Cześć.

Podszedłem bliżej i zaglądając jej przez ramię przeczytałem list, który przygotowywała do wysłania. Oto jego treść:

Szanowna Hekate,
Annabeth Chase i Percy Jackson donoszą, że wykonali powierzoną im misję i pokornie proszą o bezpieczne odesłanie ich wraz z Willem Solace i Nico di Angelo do Obozu Herosów.

- Misję? Hekate przecież wysłała nas tu w ramach eksperymentu, sama tak powiedziała.

- Może i tak powiedziała Glonomóżdżku, ale to bogini mgły. Myślałam o tym potworze, który zaatakował nas w Londynie. Przypomniało mi się, jak zauważyłam, że miał przy sobie jakiś dziwny patyk i teraz wiem, że to była różdżka. Hekate musiała go na nas nasłać, nagłe pojawienie się jej służącej, tej Yellow, tylko to potwierdza.

Powoli trawiłem wypowiedź Ann i rzeczywiście - to miało sens!

- Co było tą misją? Powstrzymanie Devresa?

- Na to wygląda. W końcu to jest jej wnuk - odparła Ann wkładając list do koperty, którą przypięła do nóżki swojej sowy, Cogi.

    Było już późno, więc większość sów poleciała polować i sowiarnia - pomieszczenie z dużymi, wiecznie uchylonymi oknami - była niemal pusta. Annabeth wypuściła Cogi i podeszła bliżej mnie, kładąc głowę na moim ramieniu. Objąłem ją w pasie i przez chwilę staliśmy tak, podziwiając rozpościerający się za oknem krajobraz. Czułem siębezpieczenie, bawiąc się jej blond lokami mimo, że mroczna puszcza wyglądała jeszcze straszniej niż zwykle, gdy przypomniałem sobie niedawno stoczoną tam bitwę. W jeziorze na błoniach fale łagodnie obijały się o brzeg, a w chatce Hagrida świeciło się ciepłe światło.

- Pomyśleć, że już tak niedługo będziemy w domu.

to be continued
oh my, to już chyba przedostatni rozdział (chyba, że będzie epilog albo jakiś special).
also, to już 20 rozdział. zaczęłam pisać to ff troszkę ponad rok temu i od tego czasu zmienił się trochę mój styl i ogl nastawienie do pisania ff, ale wytrwałam prawie do końca xdd
anyways, dziękuję bardzo za wsparcie, które mi okazujecie, dziękuję dziękuję dziękuję <333
ps. jak chcecie piszcie, który rozdział jest waszym ulubionym. lmao robię się sentymentalna.

całuję,
ada aka what_so_forever

olimpijscy czarodziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz