11.

551 42 2
                                    

W progu stał wysoki chłopak, o włosach w identycznym odcieniu blondu, jak te Minho. Był ubrany w białą koszulę i spodnie, a zza jego pleców... wystawały pióra?

— Young... Youngsik? — głos Lee zadrżał. Eliza spojrzała na jego twarz. W oczach chłopaka błyszczały łzy. — Min Youngsik, to naprawdę ty?

Nieznajomy uśmiechnął się lekko. On również był bliski płaczu. Minęły sekundy, a chłopcy znaleźli się w swoich ramionach, łkając cicho. Elizabeth niezbyt wiedziała, co się właśnie stało. Znali się, to pewne. Obaj byli aniołami. To znaczy, że... znali się w poprzednim życiu?

Po chwili oderwali się od siebie. Minho zaczął przyglądać się Youngsikowi z każdej strony, jakby nie wierzył, że był prawdziwy.

— Co się stało? Nie wyglądasz na starszego, umarłeś... — głos mu się załamał. — Umarłeś niedługo po mnie?

— Dosłownie kilka minut później — powiedział Min, a w odpowiedzi na jego słowa Minho zakrył usta, by zdusić szloch i oparł się o ścianę, by nie upaść na podłogę. — Zobaczyłem was w ostatniej chwili. Nie zdążyłem dobiec, chciałem cię ratować, ale oni już wyrzucili cię za burtę. Uderzyłem jednego, drugi mi oddał, scenariusz pewnie ten sam. Też wylądowałem w wodzie.

— Mój Boże... Ty też wszystko pamiętasz? Czyli oni też pamiętają? — mamrotał Lee, mówiąc bardziej do siebie, niż do kogoś innego. — Jak się tutaj dostałeś?

Youngsik wzruszył ramionami.

— Mógłbyś opowiedzieć mi, co się dzieje? Nie rozumiem zbyt wiele — wyznał przyjaciel Minho.

Chłopak zaczął tłumaczyć wszystko po kolei. Jego ciało wciąż lekko drżało, Elizabeth widziała to nawet z drugiego końca pokoju. Chciała do niego podejść, przytulić go, cokolwiek. Ale z jakiegoś powodu nie była w stanie podnieść się z łóżka.

— Czyli to bracia Kang. To zawsze są bracia Kang — Youngsik pokręcił głową z głośnym westchnieniem. — Musimy rozsypać sól, mam nadzieję, że działa na demony tak dobrze, jak w legendach.

Minho podniósł się i chciał pójść za przyjacielem w stronę kuchni. Min powstrzymał go dłonią.

— Zostań z Elizabeth. Wiesz, że oni chcą ją dopaść. To byłoby nierozsądne, zostawiać ją samą.

Lee przytaknął i odprowadził chłopaka wzrokiem. Gdy drzwi się zamknęły, odwrócił się, westchnął głośno i spojrzał w oczy Elizabeth. Dziewczyna zobaczyła w nich coś na kształt bólu, niepewności i strachu.

Już miała coś powiedzieć, ale Youngsik wrócił na chwilę, by dać przyjacielowi pojemnik z solą i ponownie zniknął za drzwiami, po raz kolejny zostawiając parę bratnich dusz w ciszy.

Minho mruknął do niej, żeby nie schodziła z łóżka i zabrał się za rozsypywanie białych kryształków wokół mebla. Musiał trochę go odsunąć, przez co Eliza chciała zejść na podłogę, ale chłopak poradził sobie sam. Czasami zapominała, że był aniołem i miał wręcz... anielską siłę.

Gdy skończył, ostrożnie, uważając, by nie zepsuć kręgu z soli, usiadł na skraju łóżka.

— Wiesz, Youngsik jest... to mój przyjaciel, który był razem z nami na statku — odezwał się po dłuższej chwili milczenia.

Eliza jedynie przytaknęła. Niezbyt wiedziała, co może powiedzieć. Nie wiedziała też, co może zrobić, by jakoś dodać mu otuchy. Był ewidentnie zmartwiony, tak samo dziwnie cichy, jak wcześniej. Położyła rękę na jego chłodnym ramieniu, a on przykrył jej dłoń swoją. Nic nie mówił, po prostu gładził kciukiem wierzch jej ręki, wywołując lekkie dreszcze spowodowane temperaturą jego palców.

Nie odzywali się, trwając w ciszy, która wydawała się być ukojeniem. Najwidoczniej oboje potrzebowali chwili milczenia, bez czytania swoich myśli, po prostu będąc obok siebie.

Nagle usłyszeli huk.

Angel with a shotgun ⋄ Lee Minho ✓Where stories live. Discover now