Rozdział 35. Trzech popaprańców.

3.9K 113 54
                                    

Spojrzałam na jego twarz i zaniemówiłam. Poczułam ucisk w sercu, a złość narastająca we mnie sprawiała, że rozpadałam się na małe kawałki. Zupełnie nic z tego nie rozumiałam. Nie mogłam uwierzyć, że przez tyle godzin nie potrafiłam skojarzyć tego głosu, sposobu bycia i przypasować do tej jednej, konkretnej osoby. Jedynym w miarę racjonalnym jak na ten czas wytłumaczeniem mógł być stres, w jakim się znajdywałam, ale i tak było to cholernie dziwne. Chłopak, z którym przeżyłam kiedyś tyle dobrych chwil, stał teraz przede mną i okazał się być mi teraz całkowicie obcy. Pomimo jego zachowania i tego jak źle mnie niekiedy traktował nigdy nie przypuszczałabym, że będzie w stanie wyrządzić mi taką krzywdę.

— Olivier, Ty dupku! — wrzasnęłam, próbując kolejny raz uwolnić się z mocnych węzłów.

— Siedź spokojnie, Ellen. — Polecił kpiącym tonem.

— Nic nie rozumiem, dlaczego Ty?

— To akurat proste maleńka. Nikt nie znosi być tym drugim, a już na pewno nie Ja.

— Co ty wygadujesz?

— Nie dam sobą manipulować. Nicolas jest może trochę zaburzony, ale gada z sensem.

— Trochę zaburzony? Olivier on jest chory, potrzebuje się leczyć, rozumiesz?

— Jasne — prychnął lekceważąco.

— Jego mogę zrozumieć, nie myśli zdrowo. Ale Ty? — przerwałam, próbując skupić myśli. — O co tutaj chodzi.. Dlaczego mi to robisz?

— Jesteś pewna, że chcesz poznać prawdę? To może delikatnie zaburzyć twój obraz postrzegania świata.

— Mów, do cholery!

— No dobrze. — Rozłożył teatralnie ręce. — Ale uprzedzam, ta historia ma swoje korzenie w głębokiej przeszłości.

— Mów do jasnej cholery!

— Zanim przeniosłaś się do naszej szkoły, Ja i Lucas delikatnie ze sobą konkurowaliśmy.

— Niby w jaki sposób?

— Lucas był przystojny, chociaż nie tak bardzo jak Ja. — Uśmiechnął się cwaniacko. — Też przyciągał laski jak magnes. Ale, jak powszechnie wiadomo, król może być tylko jeden.

— Co ty pieprzysz?

— Nie przerywaj, to nie grzeczne. — Skarcił mnie wzrokiem. — Wtedy zjawiłaś się Ty, a Ja poznałem Cię pierwszy, rozumiesz? Dostałem kosza na starcie, a aprobatę zyskał on. — Blondyn przewrócił oczami. — Nigdy nikt mnie tak nie spławił, nie mnie. Mogłem dać Ci wszystko, czego tylko zapragnęłaś. A On nie miał nic, poza spieprzoną reputacją.

— Przecież do niedawna byliśmy w związku, więc co to ma do rzeczy, do cholery?

— Wtedy Blake też był między nami, czułem to, rozumiesz? Cały czas go kochałaś, widziałem to w Twoich pieprzonych oczach — warknął, przecierając dłonią po twarzy. — Sprawiałaś, że czułem się jak kretyn nawet wtedy, gdy pozbyłem się największego rywala!

— Co? — pisnęłam. — Do cholery, co zrobiłeś?

— Jesteś aż taką idiotką, Ellen? Litości, to takie oczywiste — westchnął, nachylając się nade mną. — Luke był wpatrzony w Ciebie jak w obrazek i moja w tym była głowa, by was skłócić — szepnął tuż nad moim uchem. — Osobiście zaprowadziłem Chloe, w jego ramiona.

— Kłamiesz, nie było Cię tam — syknęłam.

— Byłem. Po prostu mnie nie widziałaś, bo cały wieczór siedziałaś w swoim pokoju. Wykorzystałem fakt, że oboje byli dość pijani, a Chloe w dodatku mocno napalona i podstawiłem ją do Lucasa, a kiedy akurat wychodziłaś z kuchni, wręcz wepchnąłem w jego ramiona.

— Zaraz, ale później było wszystko w porządku, dopiero..

— Zaczęło sypać się, kiedy wystawiłaś Nicolasa?

— Skąd o tym wiesz..

— Ja wiem wszystko, maleńka.

— Nie rozumiem?

— Miałem kilka dosyć mocnych argumentów, by wystarczająco nastraszyć Blake'a.

— Rozmawiałeś z nim o mnie?

— O Tobie? Nie bądź tak zadufana w sobie, Ellen. Świat nie kręci się wokół twojego tyłka — zakpił. — No dobra, może faktycznie byłaś ważnym aspektem w tamtym czasie.

— Daruj sobie, mów co mu nagadałeś.

— Nie jestem na tyle głupi, by rozmawiać z nim osobiście. — Uśmiechnął się zadziornie. — Mam od tego ludzi.

— Ty chory skurwielu! — wydarłam się. — Wziąłeś udział w tym chorym planie Nicolasa, tylko dlatego, że wybrałam Lucasa?

— Wziąłem w nim udział dlatego, że leciałaś ze mną w chuja. Cały czas czułaś coś do niego, pomimo, że zwiał!

— Ale ty i Nicolas.. Przecież nawet nigdy nie rozmawialiście!

— Mieliśmy ze sobą coś wspólnego. Oboje Ciebie nienawidziliśmy, więc kiedy mi to zaproponował, zgodziłem się. Zresztą całkiem nieźle płacił, a kilka nowych rzeczy mi się przyda.

— Olivier, jaki Ty jesteś głupi. — Pokręciłam głową.

— Ja głupi? Ellen, jesteś taka naiwna, że jednym uśmiechem można odsunąć od siebie wszystkie podejrzenia. — Uśmiechnął się pod nosem. — Miałem z tego zrezygnować, bo w pewnym momencie zrobiło mi się Ciebie nawet żal, ale kiedy przeleciał Cię randomowy typ w krzakach na naszej ostatniej imprezie, a ja zyskałem miano rogacza w całej szkole, tak jakoś wyszło, że puściły mi nerwy.

— Nigdy Cię nie zdradziłam!

— A impreza u Andre?

— Mówisz o chłopaku, który chciał najpewniej mnie zgwałcić?

— Nicolas mówił co innego, widział was — wycedził przez zęby.

— A nie pomyślałeś o tym, że tak bardzo zależało mu, byś nie wycofał się z tego chorego układu, że posunął się nawet do takiego kłamstwa?

— Nie pierdol. Wiem, że to zrobiłaś.

— Nie kłamię, teraz nie miałoby to sensu. Nicolas Cię oszukał, a Ty jak dzieciak, dałeś sobie wszystko wmówić.

— Już Ci nie wierzę Ellen. Teraz sam nie wiem, co masz takiego w sobie, że wszyscy lecą do Ciebie jak ćmy do światła.

— A Sam? O co z nim chodzi? Nie przypominam sobie, żebym i jemu złamała serce — zakpiłam, spoglądając cynicznie na Oliviera.

— Nie, on chciał tylko forsy.

— Że co?

— Kiedy go poznaliśmy, jego uczucia do Ciebie, jeśli o to ci chodzi, były w pełni szczere. Chłopak totalnie zafiksował się na Twoim punkcie, zresztą jak każdy z nas kiedyś. Ale kiedy podstawiliśmy mu przed oczy grube pliki, całkowicie zapomniał o tej całej miłości.

Teraz, kiedy wszystko stało się jasne, potrzebowałam już tylko czasu, by móc to sobie dokładnie przemyśleć i poukładać w głowie. Można powiedzieć, że miałam go pod dostatkiem, ale w ciągu dalszym nic do mnie nie docierało. Nie mogłam uwierzyć w to, że człowiek może tak po prostu się sprzedać, tak jak zrobił to Sam, który za kilka banknotów, zaryzykował moim życiem. Rozczarowałam się nim jeszcze bardziej, niż wtedy, kiedy zrozumiałam, że jest zamieszany w to całe gówno. Teraz, nie czułam już żalu czy smutku tylko czystą nienawiść. Był cholernym potworem, któremu każdy mógł wjechać na rozum, jeżeli tylko go na to stać. Jednak w ciągu dalszym, był też jedyną osobą, która mogła mi pomóc.

Forgive Me!Onde histórias criam vida. Descubra agora