DWA NA TRZY

596 42 21
                                    

Druga część miniaturki, przedostatnia. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i nie rozczarujecie się. Nie jest to pełne opowiadanie, dlatego jest wiele niedomówień, niepełnych informacji, nie chciałam podawać wszystkiego na tacy, chciałam zostawić coś dla Was, dla Waszej wyobraźni! 

Jak myślicie, czym Hermiona tak zaskoczyła Draco?

Miłego czytania! 

_______________________________________________________________________________


Zanim Gryfonka dopuściła do siebie blondyna na bliżej niż 1.5 m, minęła dobra godzina. Draco wykazał się naprawdę wielką cierpliwością i spokojem, bo za każdym razem gdy patrzył na te przerażone, brązowe oczy, widział spłoszone zwierzę. Nie chciał jej wystraszyć, więc zbliżał się do niej naprawdę bardzo powoli i spokojnie.

Kiedy w końcu udało mu się do niej podejść, złapał ją delikatnie za nadgarstek, na co dziewczyna od razu się wzdrygnęła.

― Spokojnie. – szepnął i spojrzał w jej oczy, próbując dać jej do zrozumienia, że nic złego się nie stanie.

Jednak jej wzrok był nieufny, jej cała postawa taka była. Korzystając z okazji, że Hermiona dopuściła do siebie Ślizgona, pociągnął ją delikatnie i ponownie posadził na kanapie. Miał wrażenie, że każdy jego ruch musi być wolny i spokojny, żeby czasem nie spłoszyć dziewczyny jeszcze bardziej.

Pomyślał, że kasztanowłosa musi nabrać trochę energii, więc wstał i udał się do kuchni. Nie miał ochoty bawić się w gotowanie, więc machnął parę razy różdżką, a na talerzu pojawiły się kanapki, a obok kubek gorącej herbaty. Podszedł z powrotem do kasztanowłosej i podstawił jej śniadanie pod nosem.

― Zjedz. – powiedział spokojnie, wskazując na talerz.

Dziewczyna przez chwilę się wahała, jednak sięgnęła po kanapkę i zrobiła małego gryza. Malfoy cały czas ją obserwował i kiedy odłożyła jedzenie na talerz, aż wytrzeszczył oczy z niedowierzenia.

― Granger, zmieniłaś się w ptaszynę? – prychnął, patrząc na ledwo dziubniętą kanapkę.

Hermiona obdarzyła go spojrzeniem, jednak nic nie odpowiedziała, co nie było w jej stylu. Normalnie zaraz by mu odpyskowała i sprawiła, że poczułby się jak kretyn, a teraz? Zero odpowiedzi. Nic. Zero rekacji. Tylko te cholerne, wystraszone oczy. Nawet, kiedy wyzywał ją w szkole, nie miała takiego spojrzenia. Owszem, pojawiały się w nich łzy, które go szczeniacko cieszyły, jednak jej wzrok zawsze był dumny. Zastanawiał się, co mogło spowodować, że ta iskra, którą miała w sobie Hermiona Granger, zgasła.

― Powiesz coś? – zapytał po chwili ciszy i spojrzał na dziewczynę.

Granger odgarnęła kosmyk swoich długich włosów za ucho, spuściła głowę, przyglądając się swoim dłoniom, jakby były nad wyraz ciekawe.

― Ja.. – zaczęła nieśmiało. – Ja wiem, że nie powinnam tu przychodzić.

Świetnie, naprawdę wiele mu wyjaśniła. Potok informacji wypływał z jej usta, prawie nie mógł go zatrzymać. Chłopak wywrócił oczami i spojrzał na nią.

― A coś więcej? – dopytywał niecierpliwie.

― Musiałam. – jej dłonie zaczęły drżeć, co nie uszło uwadze Dracona.

― Co musiałaś, Granger? Mówże jaśniej. – nie był zły, po prostu chciał znać powód jej przybycia. Nie lubił nie wiedzieć, na czym stoi. Nie należał też do najmilszych ludzi na świecie, więc ciężko było mu tak całkiem się opamiętać, choć ewidentnie się starał, przecież nie chciał jej wystraszyć. Miał wrażenie, że rozczarowałby tym swoją matkę i nawet gdyby nigdy jej o tym nie powiedział, wiedząc, że ona również jej ofiarą, nie potrafiłby spać spokojnie. Przecież nie był takim potworem. Też miał sumienie. Wbrew pozorom, które stwarzał.

DRAMIONE: CZEGO SIĘ BOISZ? [M] Where stories live. Discover now