TRZY NA TRZY

853 44 42
                                    


To, co działo się w jej życiu, o ile można nazwać to życiem, było najgorszym koszmarem. Nigdy nie spodziewałaby się, że jej najbliżsi mogą zrobić jej coś takiego, zdradzili ją, oddali i zapomnieli, jakby nigdy nie istniała. A ona? Została ze wszystkim sama, całkiem sama.

Gdy tylko dowiedziała się o propozycji, jaką Ron i Harry dostali od jej obecnego oprawcy zaśmiała się, wiedząc, że to nigdy się nie wydarzy. Czuła się całkowicie pewnie i bezpiecznie, przecież znali się tyle lat, wiele razy ratowała im życie. Żadna informacja nie mogłaby być tak ważna, tak straszna i niosąca ze sobą tak ogromne konsekwencje, żeby oddali ją w ręce jakiegoś psychola. Oh jak bardzo się myliła. Niczego nieświadoma, któregoś dnia umówiła się z przyjaciółmi w magicznej części Londynu. Harry powiedział, że to pilna sprawa, chodzi o Rona i muszą to obgadać jak dawniej, w trójkę, w ustronnym miejscu. Nie było w tym nic podejrzanego, w tamtym czasie nie mieli zbyt wiele prywatności, mieszkając w domu rodzinnym Weasleyów. Jednak, gdy przybyła na umówione spotkanie, zobaczyła Harry'ego, który przygryzał nerwowo wargę. Patrzył na nią tak dziwnie, tak przepraszająco, z tak wielkim żalem i rozpaczą, że nie była pewna, co się dzieje, co mogło się stać? Ostatnio co pamięta to nieme przepraszam z ust Pottera i głos Ronalda za jej plecami, który powiedział Drętwota.

***

Ernst Hooked, jej narzeczony, był największym potworem, jakiego dane było jej poznać w swoim życiu. Nawet sam Voldemort nie był dla niej tak przerażający, jak on. Przez trzy lata przetrzymywał ją, znęcał się zarówno psychicznie, jak i fizycznie, ale nigdy nie robił tego tak, by inni mogli to dostrzec. Miał to opanowane do perfekcji, a ona z każdym dniem przyzwyczajała się do tego stanu. Wywiózł ją daleko od wszystkich, nie widziała znajomej twarzy od dwóch lat, nie potrafiła się od niego uwolnić, jeśli próbowała uciec, to każdy robił z niej wariatkę i stawał po stronie jej „ukochanego".

Nigdy nie dowiedziała się, co taj strasznego zrobili jej „przyjaciele", czego tak bardzo się bali, że oddali ją w ręce kogoś takiego. Nie była pewna, co powiedzieli o jej zniknięciu, jak się wytłumaczyli, ale jedno wiedziała na pewno. Tak zranionego serca nie dało się już posklejać.

Hermiona straciła nadzieję, że kiedykolwiek uda jej się żyć normalnie, aż do momentu, gdy zobaczyła na ulicy Malfoya. Nigdy nie ucieszyła się na jego widok tak bardzo, jak wtedy. Jednak nie potrafiła nic zrobić, nie mogła mu nic powiedzieć, bo miała na sobie pierścień zaręczynowy. Gdyby powiedziała mu cokolwiek o tym, co się dzieje, Ernst by to wiedział. Rzucił na pierścień jakiś uroki. Jednak gdy usłyszała, jak Draco rozmawia ze swoją mamą, poczuła, że ma szansę. Musiała spróbować, szczególnie, że Malfoy w rozmowie z nią był zupełnie inny niż go pamiętała, to dało jej nadzieję.

Hermiona wykorzystała sytuację, że jej narzeczony zasnął, kompletnie pijany i za pomocą jego palców, ściągnęła z siebie ten okropny pierścionek. Taka okazja nie zdarzyła się odkąd została tutaj wywieziona, nigdy nie upijał się do takiego stanu. Tylko on mógł to zrobić, tylko jego dotyk mógł go zdjąć. Gdy próbowała kiedyś podobnej sztuczki, obudził się i ponił ją właściwie do nieprzytomności. Teraz jednak musiała ponownie zaryzykować, to była jej ostatnia szansa. Uciekła, powtarzając jak mantrę słowa Malfoya do jego matki, szukała tego cholernego apartamentu, wiedząc, że nie ma za dużo czasu. I.. i znalazła.

***

Talerz, który Draco trzymał w dłoni po prostu mu wypadł i rozbił się na drobne kawałeczki. Chłopak stał i wpatrywał się w Granger jak w obrazek, nie wiedząc co ma powiedzieć.

Tego, co zobaczył się nie spodziewał, nawet mu to nie przeszło przez myśl. Nie miał zielonego pojęcia jak ma się zachować. Stał i po prostu się patrzył, a z boku pewnie wyglądał jak kretyn.

DRAMIONE: CZEGO SIĘ BOISZ? [M] Where stories live. Discover now