Rozdział 20 - "Hojny darczyńca"

4.3K 217 136
                                    


Siedzieli w ławkach, wciąż czekając na Granger i Longbottoma.
Z opiekunów w auli były tylko Bones i Lovegood, ale nikt z Gryffindoru jeszcze się nie pojawił. To było trochę dziwne...
- To już prawie piętnaście minut! Nam wlepiłaby za to szlaban! – narzekał Ress.
- Nie przestrzega własnych zasad! – dodał cierpko Blaise.
- Może powinnyśmy pójść, to sprawdzić? – zapytała szeptem Susan.
Luna jednak nie zdążyła nic jej odpowiedzieć, bo do auli właśnie wpadł niczym torpeda, wyraźnie wściekły i czerwony na twarzy Neville
- Świnie! Które z was to zrobiło?! – wydarł się, aż plując.
W auli zapanowała ciężka cisza. Wszyscy patrzyli na gryfona w niemym szoku.
Neville wyjął swoją różdżkę i pogroził ją nim.
- Jak się dowiem, kto z was skrzywdził Hermionę, to przysięgam, że osobiście tego kogoś odeskortuję do Azkabanu! – krzyczał.
Draco cieszył się, że nie założył dziś żadnego swetra, tylko zwykłą, czarną koszule. Nagle zrobiło mu się tak nienaturalnie gorąco, że to było aż bolesne.
Co on powiedział? Coś nie tak z Granger?
- Ale co się stało? – odważyła się zapytać Pansy.
- Już wy dobrze wiecie co, wstrętni dewianci! – Neville wyglądał na bliskiego obłędu.
- Nic jej nie zrobiliśmy! Wszyscy siedzimy tu od prawie dwudziestu minut! – zdenerwował się Nott.
- Zamknij się! Przysięgam wam, że się dowiem, kto to zrobił! I ta osoba gorzko pożałuje! – Longbottom mówiąc te słowa, patrzył prosto na niego.
Draco starał się wytrzymać jego spojrzenie, ze wszystkich sił szukając resztek swojego opanowania. To naprawdę nie było proste i czuł, że jeszcze chwila, a być może wybuchnie. Musiał natychmiast wiedzieć co się z nią stało! Strach i niepewność buzowały w każdej, jednej komórce jego ciała i wiedział, że zbyt długo już nie wytrzyma, jeśli Longbottom szybko go stąd nie wypuści. Na szczęście Neville ryknął:
- Wynoście się! Wszyscy! I pamiętajcie, że ja na pewno szybko odkryję prawdę! Draco podniósł się z miejsca i nim reszta, zdążyła nawet o tym pomyśleć, on już był za drzwiami.


◈◈◈

Dopiero w połowie drogi do Skrzydła Szpitalnego, uświadomił sobie, że nie może ot tak tam wpaść i oznajmić pielęgniarce, że chce wiedzieć co z Granger. Od razu wywołałoby tym niemałą aferę. Postanowił, że musi szybko coś wymyślić, by mieć uzasadniony powód do wizyty w tym miejscu. Szczęście się do niego uśmiechnęło, gdyż właśnie za rogu wyszło kilkoro ślizgonów z piątego roku, a wśród nich Myron Flint, młodszy brat Marcusa Flinta. Myron od tego sezonu był pałkarzem w ich domowej drużynie Qudditcha. Draco szybko wyminął całą grupę i zbiegł po schodach na niższe piętro. Stanął za rogiem i cierpliwie czekał.
Niczego nieświadomy Myron, zajęty wesołą pogawędką ze swoimi kolegami, zupełnie nie spodziewał się tego, co go za chwilę miało spotkać. Gdy był w połowie schodów, nieznana siła, nagle podcięła mu nogi i sprawiła, że z całym impetem poleciał do przodu. Z głośnym jękiem upadł na półpiętro, a trzask łamanej kości rozniósł się echem po szkolnym korytarzu.
Draco natychmiast wyszedł za ściany i szybkim korkiem podszedł do poszkodowanego.
- Co się stało Flint? – zapytał, usiłując wykazać się choć odrobiną cierpliwości. Każda utracona sekunda, wzbudzała w nim coraz większą irytację.
- Ja nie wiem, to się stało tak nagle... Moja ręka... - W oczach chłopaka błysnęły łzy.
- Musisz to natychmiast pokazać szkolnej pielęgniarce! Chodź, odprowadzę cię do niej – Draco uśmiechnął się pocieszająco do młodszego kolegi i pomógł mu wstać.
- A co my mamy robić? – zapytali koledzy Flinta, wyraźnie przestraszeni.
- Weźcie jego torbę i książki i odnieście je do dormitorium! – nakazał, a reszta posłuchała go bez cienia protestu.
- Boli... - Blady chłopak mocno trzymał się za nadgarstek, który już powoli zaczynał puchnąć.
- No to musimy się pośpieszyć Flint, ty niezdaro! Pani Pomfrey, zaraz cię naprawi – Draco przyjaźnie poklepał Myrona po plecach, starając się ukryć swój uśmiech satysfakcji. Jego plan na szczęście się powiódł.

Dramione - W otoczeniu wroga [Zakończone]Where stories live. Discover now