Rozdział 23

212 10 22
                                    

Oh, wiecie jak u mnie wygląda proces pakowania się?

Otóż, już wam mówię. To jest tak, że na początku wpadam do swojej szafy dzień przed wyjazdem, stwierdzam, że nie ma w niej nic, depresancko drę się, że nie dbam o siebie i moja szafa woła o pomstę. Następnie wylatuje do galerii i na sklepy po ubrania. Wyrzucam swoją połowę wypłaty na pierdolone szmaty, a i tak w niektórych w ogóle nigdy się nie pojawiłam. Tak to właśnie jest.
Później to wszystko pakuję, a jak otwieram walizkę na miejscu to stwierdzam, że mogłam zabrać swoje stare ubrania bo były fajniejsze.

I za każdym razem wkurzam się na siebie po enty raz, no bo przepraszam bardzo, ale mój system myślenia w tej sprawie, spadł conajmniej na poziom minus dziesięć. Dlatego też na ten wyjazd służbowo rekreacyjny, postanowiłam nie kupować nie wiadomo ile ubrań i zrobiłam sobie limit, specjalnie zabierając kartę gdzie nie ma, więcej jak pięćset złotych.
I przyznam wam z bólem, że musiałam sobie odmówić zakupu nowych szpilek z racji tego iż mam ich w domu dużo i to bardzo, jednak te były takie zamszowe i no... Nie kupiłaś i ich nie kupisz. Po prostu koniec tematu! Wracając. Wychodzę z galerii jedynie z czterema torbami, gdzie zakupiłam najpotrzebniejsze rzeczy. Nasz wypad do Gdańska zapowiada się całkiem nieźle. Pomijając fakt, że jedzie na niego zarówno Sebastian jak i Igor, którzy dalej żyją w jakiejś przyjacielskiej separacji. Od ostatniego wspólnego śniadania minął może zaledwie tydzień. Starałam się z każdym z nich rozmawiać. Z Igorem nawet wybrałam się ostatnio na kawę do Starbucks'a kiedy miałam przerwę w pracy. Dowiedziałam się co nieco o tej całej sytuacji z Sebastianem, ale nie chciałam naciskać, aby atmosfera się nie po psuła. Lubię z nim tak rozmawiać o wszystkim i niczym. Dosłownie. Często zapominamy, że rozmawiając o poważnych przechodzimy na takie błahe typu kolor dresu, sukienki, albo plotkujemy o życiu jakiejś znanej influencerki bądź influencera.

— Bella bo tak się zastanawiam. Mam ciemno zielony kombinezon i beżowy. Który zabrać? - Sara pojawiła się w moim pokoju z dwoma wieszakami na których wisiały naprawdę dwie ładne kreacje. Sara też jedzie oczywiście. Dziewczyna też się pakowała. Co prawda był dopiero późny środowy wieczór, jednak dziewczyna na wypadek, jakby zaspała z wykonaniem tej czynności postanowiła po towarzyszyć mi i spakować się razem ze mną.

Tak jak ustaliliśmy, zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Nie miałam zbytniego wyboru co do rezygnacji z delegacji. Jednak fakt, że jestem tam tylko dwa dni lekko mnie uspokaja. Na dodatek mamy cały czas coś na głowie, więc nie będę musiała słuchać bezsensownych tłumaczeń Fabiana. Wszyscy jadą oczywiście pociągiem w jednym sektorze. Jadą także Sebastian i Igor. Nie jestem przekonana co do takiego rozwiązania, jednak liczę, że Kwiatkowski w miarę okiełzna sytuację między tą dwójką.

- Obydwa są piękne. Weź dwa. Trudno mi jest zdecydować. - powiedziałam, pakując swoją kosmetyczkę.

- W sumie. Dobry pomysł. - wyszła z pokoju szybko, idąc do swojego pokoju.

- Mamo. - przeniosłam wzrok na Lenę, którą trzymała się dwoma rękami klamki, wieszając na drzwiach.

- Lena! Zejdź z tego. Drzwi na ciebie spadną. - powiedziałam na co dziewczynka puściła się metalowej rączki i znudzonym krokiem ruszyła na moje łóżko.

- Mamo, a czyy Alicja też z nami jedzie? - zapytała, kładąc się na łóżko obok mnie.

- Nie ona nie jedzie. A i mówiłam ci już, że ty jedziesz z tatą i resztą. Ja muszę jechać w delegację, ale na weekend do was dołączę. - przypomniałam na co ta nie zareagowała jakoś szczególnie. Znudzonym krokiem wstała z łóżka i wyszła z pokoju, a ja zaskoczona patrzyłam, jak dziwnie powoli idzie do swojego pokoju. Okej. Z pewnością się jej nudzi.

Kilka tamtych dniTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang