s z e ś ć

1.6K 83 36
                                    

Hermiona, w której krwi płynęła nadgorliwość, chętnie zgłosiła się na patrolowanie większej ilości terenu, niż została poproszona. Pansy średnio kwapiła się do wieczornego spaceru po błoniach, jednak Hermionie to nie przeszkadzało. Tak naprawdę bardzo lubiła samotne przechadzki, więc była to sama przyjemność. Jedynym minusem była mżawka, która psuła przyjemny spacer, ale wszystko można było załatwić kapturem.

Pomachała Ginny, od której właśnie się rozdzieliła i spokojnym krokiem ruszyła w ciemność. Wyciągnęła różdżkę, by móc nią oświecić drogę i rozmyślając o swoim planie lekcji zaczęła patrol. Nie mogła się doczekać dnia jutrzejszego, gdyż była bardzo ciekawa nowych nauczycieli. Nie miała żadnego wyrobionego zdania na temat Ruellii Leveret, a wyglądała na ciekawą kobietę. Do gustu bardzo przypadła jej Addington, gdyż przypominała jej McGonagall - wydawała się chłodna, jednak miała w sobie coś ciepłego.

Już miała kończyć swoje obowiązki, gdy przypomniała sobie o istnieniu boiska. Nie sądziła, że w taką pogodę ktoś chciałby robić cokolwiek w tym miejscu, jednak sumienność nie pozwalała jej go pominąć.

Rozejrzała się po trybunach i już miała wracać, gdy wydało się jej, że zobaczyła jakąś postać latającą po niebie. Zmarszczyła brwi, wpatrując się w górę i zauważyła, że ktoś ubrany na czarno fruwa dość wysoko na miotle. Początkowo zdębiała, gdyż niepojętym dla niej było łamać zasady szkolne w taki sposób, ale po chwili ruszyła szybko, by ukarać biedaka punktami karnymi. Stanęła pośrodku boiska, gdzie wysoko nad nią latała niewielka figurka.

- Na dół! - krzyknęła. Osobnik zawiesił się w powietrzu i nie spiesząc się, opadł. Hermiona była w stanie rozpoznać go dopiero gdy zatrzymał się w powietrzu przy niej i zdusiła przekleństwo w ustach.

- Granger, w tym stroju wyglądasz prawie jak dementor - wytknął jej Malfoy, przyglądając się krzywo. Urażona Hermiona poprawiła swój czarny kaptur, ale nie zamierzała wdawać się w potyczki słowne.

- Wiesz która jest godzina? Od dawna powinieneś siedzieć w dormitorium, jakim cudem wyszedłeś?

- Po pierwsze, byłem tu przed ciszą nocną, a po drugie nie tylko twój Potter zna różne wyjścia ze szkoły - odparł chłodno, machając nogami w powietrzu. - Jak już zaspokoiłaś swoją ciekawość to możesz iść zająć się czymś innym, na przykład odrabianiem zadań na marzec? Bo ja jestem nieco zajęty, jak widzisz.

Hermiona poczerwieniała ze złości i już miała wybuchnąć, gdy zauważyła na czym tak konkretnie siedzi blondyn.

- Czy to Burza 4800? - krzyknęła podekscytowana, czując nagłą ochotę zrzucenia go z miotły i porwaniu jej. Wpatrywała się w sprzęt z zazdrością, przez co Malfoy prychnął śmiechem.

- Skąd niby to wiesz? Masz aż tak nudne życie, że czytasz książki na każdy temat?

- Nie twój interes - wyprostowała się nagle, odganiając od siebie marzenia o lataniu. - Wracasz ze mną natychmiast do zamku albo odejmę Slytherinowi dwadzieścia punktów.

- Aha. I coś jeszcze? - spytał bez zainteresowania, wzbijając się nieco w powietrze. - Po tylu latach koło nosa mi lata ten puchar, Granger. Cokolwiek byśmy nie zrobili to i tak Drops dałby wam tysiąc punktów za heroiczne czyny. A wiesz czemu w tym roku nie da? Bo nie żyje - spojrzał na nią chłodno, ale zobaczyła w jego oczach, że chciał się roześmiać. Zacisnęła pięści i odwróciła się na pięcie, szybko odchodząc w stronę zamku.

- Minus trzydzieści punktów dla Slytherinu! - krzyknęła jeszcze za siebie, przez co dostała niemiłe określenie z powrotem. Nie miała siły użerać się z tym półgłówkiem ani lecieć do McGonnagall, żeby na niego nakapować, więc po prostu wróciła do środka.

Sztuka latania • DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz