d w a d z i e ś c i a d w a

1.3K 93 69
                                    

ważna notka dotycząca częstotliwości rozdziałów na dole‼️

 
  
Hermiona czuła się tragicznie. Oczywiście, prędzej rzuciłaby Hogwart, niż uznała, że współczuje Ślizgonce... a jednak, czuła małą namiastkę żałości. Zabójczo zakochana w Malfoyu Parkinson musiała czuć się tragicznie z myślą, że obiekt jej westchnień sypia z ich byłym wrogiem... Jasne, nie było w tym ani źdźbła prawdy, ale Pansy nie miała jak się o tym dowiedzieć – przeniosła się do pokoju swojej przyjaciółki, Astorii, i nie chciała widzieć Ślizgona na oczy.

Denerwowała ją postawa zainteresowanego, który niezbyt interesował się uczuciami Parkinson. Musiała kilka razy się na niego wydrzeć, żeby w końcu poszedł z nią porozmawiać, ale Astoria wyrzuciła go z pokoju, więc starania Hermiony spełzły na niczym. Malfoy wydawał się tym nawet zadowolony, gdyż nic nie musiał robić. Gryfonka miała ochotę chodzić po ścianach i gryźć paznokcie naraz, gdyż była wszystkim okropnie zestresowana. Największy ból poczuła jednak, gdy Neville na korytarzu zignorował jej przyjazny uśmiech. Normalnie pomyślałby, że jej nie zauważył, ale na własne oczy widziała, jak odwraca od niej wzrok. Było to okropnym ciosem... jeszcze gorsze było to, że nie wiedziała, czy jego niechęć była spowodowana Ronem, czy plotkami o Malfoyu!

– Granger – odezwał się nagle ten ostatni, odkładając pióro na bok. Siedział przy jej łóżku, na wielu rozrzuconycch poduszkach, a na kolanach trzymał pergamin podparty grubą książką. – Skończyłem swój esej, a ty napisałaś tylko pierwsze słowo... świetnie wiemy, że taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Chcesz mi powiedzieć, o co chodzi?

– Domyśl się – wyjęczała, odkładając złamane pióro na bok biurka. To było już piąte w ciągu dwóch dni, musiała zacząć planować podróż do Hosegmeade, by uzupełnić swoje zapasy.

– Granger, zaczynam mieć ciebie dość. Wydawałaś się zabawniejsza.

– Wróć więc do swoich przyjaciół – odparła, nawet nie podnosząc na niego głowy. Już nawet nie zwracała uwagi na z pozoru niemiłe słowa Ślizgona... przyzwyczaiła się do jego typu wypowiedzi, które nie miały być bolesne, chłopak zwyczajnie nie potrafił zachowywać się inaczej. Akceptowała to, a nawet czasami usta drgnęły jej w rozbawieniu, gdy rzucał kąśliwe uwagi.

– Oczywiście, marzę o tym, żeby Blaise skręcił mi kark. Przynajmniej tyle dobrego, że nie śpi ze mną w dormitorium, ciągle gdzieś znika w nocy. W przeciwnym razie bałbym się o swoją piękną szyję.

– Oświadcz się sobie jeszcze, hmm? – mruknęła, kreśląc bezsensowne zdanie, które napisała. Jęknęła, odsuwając od siebie pergamin i zaczęła się rozciągać.

– Nie pamiętam, kuedy ostatnio byłam w tak złym stanie, żeby nie móc się uczyć... i do tego z tak prostego tematu!

– Jest coś dla ciebie trudnego w nauce, Granger?

– Matematyka, ale tu mnie ona nie dotyczy.

– Matematyka – powtórzył bezmyślnie Malfoy. – Co to?

– Liczenie. Wzory, które pomagają ci obliczyć ile ktoś ma arbuzów, albo ile lat ma, gdy inna osoba ma trzy razy mniej. Jeśli mnie pytasz, absolutna durnota.

– Po co w ogóle was tego uczą? – spytał, unoszą brwi.

– A po co my się uczymy run? Nie kwestionuj takich przedmiotów. Mimo mojej niechęci mam świadomość, że są one potrzebne

– Dobrze, pani profesor – przewrócił oczami, składając swój pergamin. Wstał, otrzepując spodnie i podszedł do jej biurka. Jedna rzecz nagłe przykuła uwagę Hermiony.

Sztuka latania • DramioneTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon