Rozdział 16

182 21 8
                                    

Nick's POV

Po nawet nie 5 minutach, byłem już w domu. Rzuciłem plecak w kąt pokoju, a sam pokój zakluczyłem. Lepiej dla innych, żeby mnie teraz nie widzieli, ostatnio tak ryczałem, jak moi rodzice się rozwodzili, i jak Tony zniknął... Czyli serio rzadko ryczę.

Siadłem pod ścianą, tak jak ostatnio tylko zamiast karteczki od Tonego, miałem w ręce list i książkę od Hanny... Bałem się... tak cholernie się bałem, co może być w tym liście... i to że już nigdy nie zobaczę uśmiechu tej kobiety, co była dla mnie jak babcia... Odetchnąłem i przetarłem oczy, próbowałem się uspokoić. A najbardziej chciałem, żeby to był sen... koszmar, lub bym był w ukrytej kamerze. Cokolwiek...

Siedziałem tak chwilkę i próbowałem unormować oddech... nieskutecznie... Odłożyłem list na podłogę obok siebie i wziąłem ksiazkę do ręki, po czym ją otworzyłem, a na stronie tytułowej, gdzie widniał napis

"Dla silnego i kochanego "wnuka" Nicka. Pamiętaj że nie ważne co zawszę będę cię kochać. A tu masz książkę, którą ci obiecałam ;)).

Babcia Hanna <3"       

Kolejna łza spłynęła z mojego policzka. Nie, nie jestem silny. I nigdy nie byłem... Zamknąłem ksiażkę, ale dalej trzymałem ją w rękach i wpatrywałem się w okładkę książki.

-Tatuażysta z Auschwitz -przeczytałem cicho tytuł książki, i leciutko uniosłem kąciki ust, w niezgrabny uśmiech- to zobaczymy czy, jest taka świetna jak mówiłaś... -powiedziałem tak samo cicho, i znów się uśmiechnąłem- dziękuję, za książkę...

Po zapewne, kilku minutach odłożyłem książkę i niepewnie podniosłem, białą kopertę z podłogi i chwilę ją obracałem w rękach, by jak najdłużej przeciągnąć tą chwilę, do momentu w którym otworzę, ten papierek. Z tyłu koperty był napis "Dla Nicka". Westchnąłem chicho i otworzyłem powoli biały papier, i wyciągnałem dalej powoli kartkę ze środka.

Kopertę odłożyłem, na książkę, a na sam list wpatrywałem sie dalej. Mój oddech dalej był nie równy, serce tak samo nie równo biło, a ja cały się trzęsłem.

-Raz się żyje -wyszeptałem i rozłożyłem papier

"Drogi Wnuczku-Nicku

Na samym początku chciałam cię przeprosić, że ci nic nie powiedziałam. Bałam się, i nie chciałam spędzić z tobą ostatnich dni w żałobie. Tylko jak zawsze, na czytaniu książek czy rozmowie. Dziękuję że zmieniłeś te ostatnie lata mojego, życia na lepsze. Pomimo utraty Tonego, dalej się jakoś trzymałeś i nie zapomniałeś o mnie, za co ci dziękuję. I dlatego uważam, że jesteś silny, bo pewnie ty myslisz przeciwnie. O chorobie wiedziałam od prawie pół roku, po tym postanowiłam ci trochę pomóc. Można powiedzieć, że dowiedziałam sie gdzie mniej wiecej jest Tony. Jest dalej w Kaliforni, w Sacramento w ośrodku. Jego ojciec go tam zostawił, bo jak to uznał Tony robił mu problem. Jest bezpiecznny ma dach nad głową i nie głoduje. Nie obwiniaj go, za to że cię zostawił. Zapewne nawet nie miał wyboru...

Nie zapominaj o jednym. Nie ważne czy wszyscy uważali by inaczej, zawsze słuchaj głosu serca i rób co uważasz za słuszne. Jesteś silny, i wiem że znajdziesz Tonego, lub on znajdzie ciebie. Proszę, nie rozpaczaj długo nade mną. Nie warto, co ci to da. Niestety nie wrócę, kiedyś w odległej przyszłości, może się spodkamy w tym 'innym świecie'. Ty z Tonym zastąpiliście mi wnuki, króre mi odebrano, i za to wam najbardziej dziękuję.

Babcia Hanna Tammy <3  

P.S. Przypilnuj by Logan wybrał mi ładne zdjęcie na grób, nie jakieś z brzydkiego profilu ;) Kocham cię z całego serca Nick <3"


Moje policzki, były całe od łez, a w oczach zbierały się kolejne. Nie płakałem teraz przez śmierć Hanny, bardziej z rozczulenia. Nazwała mnie wnukiem, a rzadko to robiła. Dla mnie i trochę dla siebie, szukała Tonego. Teraz mam pewność, że ma dach nad głową. Spróbuję być silny. Dla Hanny. Nie chcę jej zawieść. Nigdy nie chciałem.

Wytarłem łzy rękawem bluzy i schowałem list z powrotem do koperty. Nie chcę, by ostatnia pamiątka po kobiecie się zniszczyła. Wstałem z podłogi i podniosłem jeszcze książkę z ziemi. Wszystko odłożyłem na biurko, a sam wyszedłem na balkon ochłonąć, bo zacznęło mi się robić gorąco.

Stałem tak z dobre 20 minut, po czym wróciłem do pokoju. Zegarek na półce pokazywał 10.25. Czyli trochę przeciągałem z tym listem... Wyciągnąłem szkicownik, z plecaka i usiadłem na łóżku, i zacząłem dokańczać nieskończony rysunek wśi, z lekcji Matematyki. Na chwilę musiałem się oderwać od tego wszystkiego. To za dużo. To bolało. Boli w cholerę. Śmierć bliskiej osoby nie jest łatwa. Teraz czuję to na własnej skórze.

Kiedyś siedziałem z Tonym, tu w pokoju, po śmierci jego babci od strony mamy. Siedzieliśny przytuleni, a Tony płakał. Ja w sumie też, ale nie jak on. A teraz? Może w jakiś sposób dowie się o śmierci Hanny, i co? Nie będzie mnie przy nim. Ani jego nie ma przy mnie. Ale muszę być silny, tak. Dam radę, dam radę.

Nie, nie dam rady...

____________________
Dobry, dobry!
Nie jestem najlepsza, w pisaniu listów, więc możecie mnie poprawiać. Czy coś. Następny rozdział, będzie z perspektywy Tonego.

M.K.Belyya

Let me be Sad | TonickTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon