Zamknięci Na Amen (Snames) (cz.1)

997 49 46
                                    

Przez cały zamek można było usłyszeć rzucanie w siebie zaklęcia jak i wyzwiska. Nie trzeba było nawet sekundy na zastanowienie kto to może być - jasne było to że znowu Snape i Potter spotkali się na jednym korytarzu, a wiadomo że nie kończy się to nigdy dobrze.

- Osz ty żmijo!!! - wrzasnął James, gdy jego rywal jednym zaklęciem wyrzucił go na drugi koniec korytarza aż Rogacz nie spotkał się z kamienną ścianą plecami. - Niech ja cię tylko dorwę!- dodał starając się ogarnąć do porządku, choć plecy bolały go niemiłosiernie.

- Nie produkuj się tak Potter bo sobie szare komórki przegrzejesz- rzucił z wyczuwalną kpiną Severus trzepnąwszy włosami.

Zaraz po tym zaczął zbierać swoje podręczniki z podłogi, które Potter niecałe 5 minut temu śmiał mu wytargać i wyrzucić na ziemię.

Skupił sie na tym całkowicie co James uznał za swoją szansę. Podniósł dłoń trzymającą różdżkę i zanim Severus choćby to dostrzegł-

- LEVICORPUS - krzyknął zaklęcie Rogacz i już po chwili można było ujrzeć jak Snape unosi sie w powietrzu z piskiem wypuszczając przy okazji książki z rąk.

  James zaśmiał się rozbawiony i zaczął majtać Snape'em w powietrzu na prawo i lewo co powodowało piski i wrzaski poszkodowanego.

- Panie Potter! - krzyknęła profesor McGonagall pędząc przez korytarz przestraszona. - Proszę w tym momencie odstawić pana Snape'a na ziemie!

  Rogacz burknął coś pod nosem oburzony, jednak grzecznie odstawił Wycierusa na ziemię aby nie mieć większych kłopotów. Niższy gdy tylko wrócił na ziemię westchnął cicho z ulgą i posłał Potter'owi nienawistne spojrzenie.

- Co to miało znaczyć panie Potter?!- wrzasnęła wręcz McSztywna.

- Ale pani Profeeeesor! To on zaczął!- jeknął James skomląc cicho.

- Co proszę?!- zapiał ciemnowłosy oburzony tym co usłyszał.- To ty wytargałes mi ksiązki!

- A ty cisnąłes mnie na ścianę!

- Potter-!

- Cisza!!!!-nakazała pani profesor patrząc na nich wręcz z politowaniem.- Nie obchodzi mnie kto to zaczął! Macie się oboje przeprosić! (Tekst typowej nauczycielki 👌)

- Chyba pani profesor raczy żartować - prychnął Snape krzyżując ręce na piersi.

- Właśnie! Nie przeproszę tego węża!- obruszył się okularnik.

- Albo się przeprosić albo dostajecie wspólny miesięczny szlaban.-oznajmiła profesor.

  James'a nawet to nie ruszyło. W końcu ile to on już szlabanów nie miał. Snape natomiast otworzył na dźwięk o szlabanie szerzej oczy, jednak po chwili oczy wróciły do swojego zwyczajowego znudzonego spojrzenia.

   Cisza trwała jeszcze kilka minut az profesorka nie westchnęła, a w jej głowie pojawiła się myśl że ci dwaj mają jedną wspólną cechę- obaj byli uparci jak osły.

- Czyli wolicie szlaban tak? No dobrze-wzruszyła ramionami.- Codziennie po lekcjach będziecie sprzątać w sali od Transmutacji. Zaczniecie już dzisiaj po kolacji. - oświadczyła po czym odeszła.

- Dzięki Potter-sarknął Snape zbierając swoje podręczniki i wkładając je do torby.

- Nie ma za co.- odpowiedział James ze złośliwym usmieszkiem.

   Kiedy odchodził kopnął jeszcze ostatnią książkę od Snape'a, niby przypadkiem, na drugi koniec korytarza chichocząc pod nosem. Ten jedynie wywrócił oczami nie komentując tego ani jednym słowem. Wstał i zabrał ją po czym poszedł w stronę lochów z już całkiem zniszczonym humorem.

---------------------------------------------------------
- To żeś się wkopał stary.-skomentował Syriusz, gdy jego przyjaciel opowiedział co się stało.-Codzienny szlaban i to jeszcze razem ze Smarkiem... Blee

- Moim zdaniem to nie taki zły pomysł.-wtrącił się Remus nie przestając ani na moment czytać swojej ksiązki.- Może w końcu zaczniecie się choć trochę tolerować.

  W tym momencie w dormitorium Huncwotów dało się usłyszeć głośny śmiech Jamesa i Syriusza, którzy wręcz spadali z łóżka.

- Ja mówię poważnie.-dodał miodowooki spokojnie.

- Sory Luniek-zaczął Potter dalej śmiejąc się w najlepsze.- Ale ja w życiu nie będę tolerować tego nietoperza.

- Zobaczymy- mruknął do siebie Remus po czym wrocił do lektury.

----------------------------

   Tuż po kolacji James niechętnie pożegnał się z przyjaciółmi przed wejściem do Wielkiej Sali. Zaraz po tym zaczął leniwie iść w stronę klasy od Transmutacji szurając przy tym butami. Przeklinał w duchu że będzie musiał codziennie widzieć się z tym Smarkiem. Z dwojga złego wolałby już sam odbywać te całą karę, ale... Jak mus to mus co nie?

   Kiedy dotarł na miejsce przed drzwiami od sali juz stali McGonagall oraz Snape ze swoją zwyczajową, znudzoną miną.

- Wreszcie raczył się pan zjawic, panie Potter.- powiedziała pani profesor wywracając oczami i otworzyła im drzwi aby ci weszli do sali. Kiedy ci to zrobili kontynuowała mówienie.- Macie posprzątać całą salę i nie wyjdziecie póki nie będzie czysto. Żeby was nie kusiło szybciej wychodzić- mruknęła po czym wyjeła różdżkę z rękawa i machnęła nią parę skomplikowanych ruchów w stronę drzwi. - kiedy drzwi się zamkną nie otworzą się dopóki nie skończycie pracy.- Miłej pracy - dodała jeszcze na koniec po czym wyszła zamykając drzwi.

- Cholera..- powiedzieli równocześnie zerkając na siebie nienawistnie.....


One Shoty||Harry PotterOù les histoires vivent. Découvrez maintenant