32

257 9 5
                                    

- Rano wracamy. Bądź gotowa.
- Rano, to znaczy?
- To znaczy jak najszybciej.
- No dobraa, a mogę zapytać czemu chcesz tak szybko wracać?
- Dowiesz się kiedy będziemy na miejscu.
- Okej, to teraz daj mi spać - straciłam chęć na wszytsko; pora spać.
Wyminął mnie w drzwiach i zszedł na dół.
Ciekawe co kombinuje. Podejrzane że tak nagle musimy wracać, na pewno coś jest nie tak, ale przekonam się dopiero na miejscu.

*

Już od godziny jesteśmy w internacie. Zostawiając nas tu zapytałam Martinusa dlaczego całą droge się nie odzywał i o co z tym wszystkim chodzi. Jedyne co mi powiedział to to, że wszystkiego dowiem się dziś wieczorem. Nie mam pojęcia co kombinuje, ale mam nadzieję, że to nic złego.

Szukam swojego telefonu, słyszę go, ale nie widzę. W ostatniej chwili wyciągnęłam to spod bluzy, na którą ktoś to położył.
- Słucham?
- Zejdź na dół, czekam na Ciebie - powiedziałszy to Martinus zakończył połączenie. Może w końcu dowiem się o co mu chodzi.
Ubralam bluzę, pod którą leżał mój telefon i szybko zbiegłam do recepcji, wiedzieć że mam jeszcze 30 minut do zamknięcia drzwi.
Gdzie on jest? Miejsce w którym zawsze stawał było puste. Obrocilam głowę w jedną, potem w drugą stronę. Samochod stał zaparkowany przed wjazdem do internatu, na mniej oświetlonej stronie ulicy.
- Jestem - stanęłam przed drzwiami, które po chwili otworzył.
- Widzę. Musimy pogadać.
- Wiec słucham, czekam na jakieś wyjaśnienia.
- Jutro z samego rana lecę ogarnąć jedną sprawę.
- Jaką? Gdzie?
- Twoją - spojrzał na mnie wzrokiem którego dotąd jesz cccze nie widziałam. - Lecę do Londynu, do szefa.
- Okej, a po co? Kiedy wrócisz?
- Jeśli wrócę, to wrócę - oparł się o drzwi samochodu. Coś jest nie tak.
- Co to znaczy?
- Przekonam szefa jak naprawdę zachowują się jego podwładni. Mam kilka argumentów. Sęk w tym, że nie wiem czy są one na tyle dobre by skończył moje zmartwienie.
- Średnio rozumiem. Chcesz tam lecieć, żeby wyjaśnić tego typa co na ściga?
- Mniej więcej.
- A czemu masz nie wrócić?
- Wszytsko jest możliwe, nie jestem w stanie przewidzieć co się tam wydarzy i jak długo mnie nie będzie. W tym czasie Tobą zajmie się mój brat. Wychodzisz tylko i wyłącznie w jego obecność. Masz traktować to dobrze, nie jak sługę czy szofera. On ma dbać o Twoje bezpieczeństwo.
- Nic mi nie będzie, poradzę sobie sama.
- Nie będą taka pewna siebie. Dobrze wiesz jak kończą się twoje wybryki.
-  Chyba ostatnia rzeczą jest fakt, że nie biorę ze sobą telefonu. Nie będziesz miała ze mną żadnego kontaktu, ani ja z Tobą i nikim innym.
- Czyli że nie będę wiedziała jak sprawa się toczy?
- Nie.
- Czemu jedziesz bez telefonu?
- Większe bezpieczeństwo. Mógłby wpaść w niepowołane ręce, A tego nie chcemy.
- No dobra rozumiem - nie ukrywam zrobiło mi się jakoś przykro? Coś w tym stylu. Zero kontaktu z nim może trochę źle na mnie wpłynąć. Oczywiście to dlatego, że będzie załatwił moja sprawę A ja nie będę wiedziała czy układa się ona po jego myśli.
- Poważnie możesz nie wrócić?
- Jest taka możliwość. Do mojego powrotu zajmie się Tobą Marcus. Słuchaj go, nie wychodź bez niego i bądź miła.
- Jeju, dlaczego to jest takie skomplikowane? - przewróciłam oczami wyrażając swoje niezadowolenie.
- Do zobaczenia - ejj... dlaczego jego głos zabrzmiał inaczej? - Wsiadł do samochodu i odjechał. Tak po prostu, bez  pożegnania. Stałam chwilę w osłupieniu, ale gdy ogarnęłam, że już to tu nie ma przyszło mi na myśli jeszcze jedno pytanie.
Wyciągnęłam telefon, żeby zadzwonić i mu je zadać.
- Mówi.
- Dlaczego tam w ogóle jedziesz, po co chcesz wyjaśniać tą sprawę?
- Jesteś moim uzależnieniem, Lea. Robię to dla Ciebie. Musisz być bezpieczna.
Co takiego? Mamontalnie zrobiło mi się słabo i przykro. Czy on w pewien sposób wyznał mi miłość? Tak mi się właśnie wydaje. Do oczu napłynęło mi łzy, gula w gardle nie pozwoliła, żeby z moich ust wydobyły się jakieś słowa.
- Kocham Cię - powiedziałam po chwili milczenia.
- Ja też - mogę przysiąć że właśnie się uśmiechnął. Od początku naszego spotkania wydawał się być jakiś przybity, teraz na chwilę się to zmieniło.
Kurde, co tak właściwie się stało? Nie dochodzi to do mnie. A może to tylko sen? Dziwne uczucie, po tylu zdarzeniach on wyznał mi miłość. W nietypowy sposób, ale jednak.
Otarłam oczy i poliki mokre od łez i ruszyłam w stronę wejścia do internatu. Coś czuję, że to będzie ciężkie kilka dni. Jeśli ogarnie to w takim czasie...

My addiction || Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz