T W O

1.1K 40 20
                                    

Zaparkowałam swoją furgonetkę na jednym z wolnych miejsc parkingowych pod siedzibą firmy „Foster Company". Wysunęłam kluczyki ze stacyjki i łapiąc za okulary, wsunęłam je na nos. Mimo że była dopiero końcówka lutego, słońce wyraźnie zaznaczało swoją obecność. Choć kochałam taką pogodę i to błogie ciepełko, jakie dawał mi każdy promyk, to nie sądziłam, że tak ostre słońce było dobrym kompanem podczas długich podróży. Wyszłam z pojazdu, lekko trzaskając drzwiami. Skierowałam się w stronę wielkiego, szklanego wieżowca, wyciągając komórkę z lewej kieszeni swoich spodni. Postawiłam dzisiaj na wygodę, dlatego też miałam na sobie jeden z moich ulubionych fioletowych T-shirtów i szary dres. Weszłam w kontakty, przyciskając zieloną słuchawkę, gdy znalazłam interesujący mnie numer. Kilka głośnych sygnałów obiło się o moje uszy, zanim w słuchawce pojawił się niski głos Kevina.

- Carmen? Coś się stało? – musiał być w tłocznym miejscu, ponieważ jego głos zlewał się z kilkoma innymi. Popchnęłam szklane drzwi obrotowe, wchodząc przez nie do środka.

- Cześć Kevin. Możesz już zejść. Jestem pod fir... - telefon wypadł z mojej dłoni, upadając z hukiem o podłogę. Pod wpływem uderzenia moje ciało odleciało do tyłu. W ostatniej chwili złapałam jednak równowagę, oszczędzając sobie przy tym upadku. Obejrzałam się za siebie, by zobaczyć czy osobie, z którą się zderzyłam, nic nie było, jednak postać kobiety już dawno zdążyła zniknąć za rogiem. Rozmasowałam obolałą skroń, sięgając po telefon. W myślach policzyłam do dziesięciu, za nim podniosłam go z podłogi. Błagałam Boga, aby tylko nie był uszkodzony.

Odwróciłam urządzenie ekranem do góry, oddychając z ulgą. Nawet nie rozłączyło połączenia!

- ...słyszysz? Halo? Carmen! - mężczyzna krzyknął, najwyraźniej tracąc cierpliwość.

- Już jestem – wsunęłam okulary na czubek głowy, zahaczając o tył uszu. Powinnam była to zrobić, za nim weszłam do środka - upomniałam się w myślach.

- Co się stało? – zapytał. Mogłam wyczuć nutkę zdenerwowania w jego głosie, co było słodkie.

- Wpadłam na jakąś kobietę – wyjaśniłam, podchodząc do recepcji. Postanowiłam nie rzucać się w oczy bardziej, niż to było konieczne. Stanęłam pod ścianą, opierając się o nią plecami. Zimny dreszcz przeszedł pod moją koszulką, gdy nagim fragmentem ramienia, natrafiłam na zimną powierzchnię. - Mniejsza o to. Mógłbyś powtórzyć to, co mówiłeś wcześniej?

- Zapytałem, o czym mówisz? Jesteś w firmie? – musiałam wytężyć słuch, by dobrze usłyszeć, o czym mówił. Nie miałam pojęcia, gdzie był, ale było tam tak głośno! Wszystkie dźwięki zlewały się w jeden i naprawdę ciężko było mi rozróżnić słowa, które wypowiadał.

- Tak, a ty? Straszny u ciebie hałas.

- Jestem na spotkaniu. Co ty tutaj robisz? – westchnęłam, domyślając się, że zapomniał o naszej umowie.

- Mieliśmy jechać do moich rodziców i wręczyć im zaproszenia. Nie mów, że o tym nie pamiętasz! – jęknęłam z bezradności, czując, jak oblewa mnie rozczarowanie. Przymknęłam powieki, całkowicie zsuwając z głowy okulary. Opadłam na pobliskim fotelu, zarezerwowany dla czekających gości i zacisnęłam powieki, wykrzywiając twarz w grymasie.

- To dzisiaj? Cholera... myślałem, że jest dopiero środa. Przepraszam kochanie. Wiesz, że gdybym tylko mógł, to bym z tobą pojechał - wyjaśnił, przepraszającym tonem. Domyśliłam się, że musiał wyjść ze spotkania, bo w słuchawce zrobiło się jakoś ciszej.

- Obiecałeś – mruknęłam pod nosem, oblizując wargi. Wiem, że zachowywałam się jak mały dzieciak, który obraża się na swoich rodziców, gdy ci nie chcą kupić mu ulubionej zabawki, ale hej! To było dla mnie naprawdę bardzo ważne. A poza tym ewidentnie zbliżał mi się okres, przez co wszystko odbierałam zbyt... dosadnie.

DOUBLE WEDDING ✔Where stories live. Discover now