ROZDZIAŁ 8

9.7K 430 12
                                    

Bałam się wejść do środka, bo wiedziałam, że zaraz zostanę zasypana gradem pytań. Ciekawska natura Amber weźmie górę. Po cichu zamknęłam za sobą drzwi, ale kiedy się odwróciłam, już stała przede mną. Z rękami założonymi na klatce piersiowej i stopą wystukującą miarowy rytm, wpatrywała się we mnie przenikliwie. Wyglądała jak jakaś matka, która właśnie złapała córkę, wymykającą się chyłkiem z domu i teraz czeka na wyjaśnienia. Cholera. Aż do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wstrzymuję oddech.

- Więc... Co tam się dzieję, między tobą, a panem Malikiem, panno Greene? - zapytała złośliwie. Przewróciłam oczami i przeszłam obok niej. - Powiedz mi! Błagam!

- Nic żeśmy nie robili. - wymamrotałam idąc w stronę kuchni.

Nasze mieszkanie nie było szczytem marzeń, ale całkiem dobrze się nam tu żyło. Ot, normalny domek z dwoma sypialniami. Kuchnia nie była zbyt duża, ale mi to odpowiadało. I tak byłam jedyną osobą, która umiała tutaj gotować.

- No weź! Przecież widziałam! Jak weszłam to wyglądaliście tak, jakbyście zaraz mięli się pocałować!

- No cóż... Tak się nie stało. - wzruszyłam ramionami.

Byłam wdzięczna, że nie może zobaczyć mojej twarzy. Bez najmniejszego trudu, przejrzałaby moje kłamstwo. W końcu odwróciłam się do niej. Zmarszczyła brwi, jakbym podwędziła jej jedno, zakazane ciastko. Pochyliła się opierając o wysepkę kuchenną i uniosła jedną brew. Znałam tę minę. Ma mnie. Uciekając od jej podstępnego wzorku i przeciągając moment, wyznania przeze mnie prawdy, odwróciłam się i upiłam łyk wody. Po prostu oddychaj, Re.

- Nie wierzę ci. Masz zamiar jeszcze się z nim spotkać?

- Nie. - włożyłam kubek do zlewu i z powrotem spojrzałam na nią. Mam nadzieję, że ta woda trochę mnie uspokoi. Ciągle mam problem z dojściem do siebie, po tym cholernym pocałunku.

- Czemu nie? Wygląda na zainteresowanego. - przekręciła głowę w bok, mierząc mnie uważnie.

- Nie.

- Re! - krzyknęła głosem pełnym pretensji.

- Nie! - potrząsnęłam głową i z zacięciem ruszyłam po schodach, do swojej sypialni, ignorując jej dokuczliwy ton.

Zamknęłam za sobą drzwi i przywarłam plecami do ich chłodnej powierzchni. Głośniej westchnęłam, kiedy spojrzałam na łóżko. Jego czarna marynarka nadal tam leżała. Wcześniejsze  wydarzenia zaczęły wirować, jak rozszalałe w mojej głowie. Pocałował mnie. I to był pierwszy raz, kiedy się nie sprzeciwiłam. Przeniosłam wzrok na gitarę. Przedmiot skrywający wspomnienia dotyczące nocy, której straciłam swoją niewinność. Z trudem przełknęłam ślinę i usłyszałam wibrację mojego telefonu. Leżał na komodzie, gdzie zostawiłam go wcześniej. Zmarszczyłam brwi i podniosłam go, przyciskając do mojego ucha. Kurwa, miałam zadzwonić do Ted'a.

- Halo? - proszę nie bądź Ted'em, proszę nie bądź Ted'em!

- Victoria, na prawdę musisz zacząć przedstawiać się swoim imieniem. - mój mózg przestał funkcjonować. Zayn.

Zdałam sobie sprawę, że przygryzam wargę, na szczęście mnie nie widział. Krew w żyłach zaczęła krążyć mi szybciej, a kolana tak jakoś dziwnie zmiękły. Powoli podeszłam do łóżka. Opadłam na materac starając się pozbierać do kupy. Dzwoni do mnie! Głośno przełknęłam ślinę.

- Przepraszam, przyzwyczajenie... - wymamrotałam niewyraźnie, wgapiając się w sufit i próbując zwalczyć uśmiech. Po co dzwoni? Czekaj, czemu ja się uśmiecham? Amber pojawiła się w środku, chłodno skanując zaistniałą sytuację. Najpierw przez kilka sekund opierała się o ścianę, a chwilę później przysiadła przy moim boku lekko unosząc lewą brew. No to teraz jestem jeszcze bardziej zdenerwowana.

Cold Zayn Malik FanfictionWhere stories live. Discover now