Dlaczego? ~ Kłótnia #4

1.3K 41 8
                                    

Bucky

(1942 r. - BROOKLYN)

Siedziałaś samotnie na starej, poprutej, skórzanej kanapie w małym mieszkaniu. Jedyne co robiłaś to zaciskałaś mocno splecione ręce patrząc się pustym wzrokiem na podłogę. Czekałaś na powrót swojego ukochanego, który pojechał na ważne zebranie. Wiedziałaś z jaką wiadomością może wrócić Bucky, ale odsuwałaś od siebie tę myśl. 'James to tylko mężczyzna, może i jest niezwykłym żołnierzem, ale nie jest jedyny w brygadzie, mogą przecież wziąć każdego, poza tym obiecał mi' uspokajałaś się.

Nagle usłyszałaś przekręcającą się klamkę w starych drewnianych drzwiach.

-Bucky? - spytałaś lekko unosząc się z kanapy.

-Jestem już. - Powiedział ponuro - Czekałaś na mnie? Powiedziałam że nie wiem ile mi to zajmie, mogłaś się czymś zaj..

-Nie mogłam przestać myśleć. Wiesz co się dzieje jak zacznę o czymś za dużo myśleć - podeszłaś do okna. Po krótkiej chwili poczułaś jak o dziwo ciepłe ręce twojego partnera oplatają twoją talię od tyłu. Zaraz po tym zaczął delikatnie całować twoją szyję - Co powiedzieli? - przerwałaś jego czynności pytaniem, odwróciłaś się i spojrzałaś mu w oczy

-... - Na jego twarzy można było wyczytać, że nie chce Ci nic mówić. Nigdy o nikogo się tak nie martwił jak o ciebie, znał twój charakter jak nikt inny, mógł się spodziewać każdej reakcji.. - Może zrobię coś do picia? - odwrócił się i ruszył w stronę kuchni

-Co powiedzieli? - Twardym głosem i głębokim wzrokiem nieustannie go przytłaczałaś, nie potrafiłby Cię okłamać, dlatego chciał uniknąć prawdy. - Bucky, nie baw się mną w ten sposób.

-mmm.. - mruknął i powoli zbliżał się w twoją stronę - Na początku chwalili poprzednią misję, że dobrze się wszyscy spisali, że obeszło się bez zbędnych ofiar i tak dalej - widocznie chciał Cię uspokoić, ale przez ten czas spędzony z nim nauczyłaś się że gdy tak mówi to musisz przygotować się na najgorsze - Następnie rzucili jakiś kawałek starego papieru na stół i zaczęli mówić że... - przestał mówić. - że potrzebują nowych członków na kolejną misję, ale... tym razem do wojska na zachodzie.

-Haha jak dobrze że ty już byłeś na ostatniej misji - zaśmiałaś się i spojrzałaś na niego oczami pełnymi nadziei, że jednak twoje obawy się nie spełnią, ale on tylko podszedł do ciebie bliżej nie zmieniając wyrazu twarzy - Kto jedzie? Boże, powiedz że nie Steve.. Nie pamiętam czy miesiąc temu był wtedy z tobą czy nie..

-*wdech* Sam, John, Will, Charles, Thomas... - wymieniał powoli i na moment przestał

-Noo, niezłą drużynę wybrali.. Z tego co opowiadałeś są bardzo dobrzy w strzelaniu oraz należeli do pierwszej dywizji - po tym co powiedziałaś jedyne co zrobił Barnes to mocno cię przytulił. - James?

-Howard... Daniel... i ja

Zapadła cisza, Bucky przytulał Cię tak jakby już miał Cię nigdy nie wypuścić

-Ale... - w twoich oczach pojawiły się łzy - t-ty się nie zgodziłeś.

-Musiałem.. Przepraszam.. - nie usłyszał odpowiedzi od ciebie. Twoje ręce osunęły się z jego pleców, ale i tak Cię nie puszczał. - Milaya? (Kochana po rosyjsku)

-Jak mogłeś? - spytałaś spokojnym, ale i wystraszonym głosem - jak mogłeś się zgodzić?

-Przepraszam... - przytulił Cię jeszcze mocniej

-Puść mnie. Natychmiast.

-Proszę..

-Puść powiedziałam! - Wyrwałaś mu się.. Twoje oczy tonęły w łzach, on to zauważył i nie wiedział co powiedzieć.. zdawał sobie sprawę z tego co zrobił i to bolało go najbardziej

⚫| Marvel Preferencje |⚫ Where stories live. Discover now