Epilog

188 6 6
                                    

Dwa miesiące później

Siedziałam na kolanach pewnego bruneta, który zawzięcie chciał wygrać z Betty. Dziewczyna była nastawiona na wygraną, oboje toczyli zawziętą walkę o zwycięstwo. W pewnym momencie brunet wyciągnął pasującą kartę, wyrzucił karty na stół. 

- Po makale! Wygrałem! 

Nagle wstał z miejsca, obracając mnie twarzą do siebie i gwałtownie wpił się w moje usta. Oddawałam pocałunek z taką samą siłą co on, próbowałam za nim nadążyć. Gdzieś z tyłu można było słychać prychnięcie. Oderwałam się od niego i oparłam swoje czoło o jego i popatrzyłam się w jego piękne tęczówki. 

- Widzisz wygrałem. - zaśmiałam się z jego słów. 

- Kocham twój śmiech, właściwie to kocham w tobie wszystko.

Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Jego słowa trafiły do mojego serca. Ja też go kocham, kocham jego wady i zalety, kocham jego oczy, które teraz patrzą na mnie z miłością. Cieszę się, że los dał nam drugą szanse. 

- I kocham to jak się rumienisz bo kiedy to robisz wyglądasz jak dojrzały pomidor. - zaśmiał się. 

Walnęłam go w ramie i złączyłam nasze usta. 

- Tylko nie udławcie się tymi swoimi językami. - usłyszałam dobrze znany mi głos. 

Zeskoczyłam z bruneta i podbiegłam ze łzami w oczach do brata, który z otwartymi ramionami czekał aż go przywitam. Wtuliłam się w jego koszulkę zaciągając się jego perfumami. Kiedy byłam w trasie to on pisał i dzwonił kiedy tylko mógł, wiedział o wszystkim. Chłopak zaczął gładzić mnie po włosach, poczułam jak też się we mnie wtula.

- Tęskniłem za tobą młoda. - powiedział mi do ucha. 

- Ja też tęskniłam Loguś - zaśmiałam się. 

- Ej bo będę zazdrosny. - powiedział z udawaną powagą.

- O mojego brata? 

- No tak. Jest chłopakiem? Jest, więc jest zagrożenie. - uśmiechnął się głupkowato. 

Walnęłam się z otwartej ręki w czoło. Idiota. 

- Uważaj żeby ci jakaś półka nie przeskoczyła. 

Odwróciłam się w stronę głosów.

- Harry! Jack! Tyler! 

Z piskiem rzuciłam się w ich stronę.

- My też się cieszymy, że cię widzimy. Powiesz mi teraz gdzie znajdę mojego zgredka? - zapytał się Harry.

Zaśmiałam się i powiedziałam, że jest w kuchni i je śniadanie. Po chwili już go nie było a z kuchni można było usłyszeć śmiechy. Betty po chwili do nas podeszła i wtuliła się w Jack'a. Został jeszcze Tyler. Z uśmiechem na ustach przywitałam niebiesko-włosego. Tak on na prawdę się przefarbował na ten kolor. W skrócie, przegrał jakiś zakład. Ale szczerze? To pasował do niego ten kolor. Popatrzyłam się na dziewczynę stojącą za niebieskookim, próbowałam se przypomnieć czy skądś ją znam, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Po chwili podszedł do niej Logan i otoczył ją ramieniem. 

- Dlaczego nie powiedziałeś, że masz dziewczynę! - oburzyłam się. 

- Nie było okazji? - zaśmiał się. 

- Oj weź. Było dużo okazji. - popatrzyłam się na niego z wyrzutem. 

Potem zwróciłam się do fioletowo-włosej. 

- Hej jestem Carly, siostra tego kretyna. - uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła. 

- Cześć Carly, ja jestem Layla. 

- Piękne imię. - mówiłam szczerze. 

To imię trafiło w mój gust. Po chwili poczułam ciepłe ramiona oplatające mnie. 

- Chodźcie już do salonu, gramy w Uno. - powiedział w miarę głośno Bryan. 

***

- Jaki oszust! Dobierasz pięć kart! - wydarła się na Jack'a Betty. 

Ta dziewczyna kocha wygrywać. 

- Przecież nic nie powiedziałem! Dlaczego aż pięć? - oburzył się. 

- No i dlatego bierzesz pięć kart. Bo nic nie powiedziałeś a miałeś uno. - uśmiechnęła się zwycięsko. 

Chłopak tylko prychnął, ale dobrał pięć kart. Mimo różnic charakteru to na prawdę się dogadują. 

- Carly na pewno nie chcesz zagrać? - zapytała się Kara. 

- Nie - ziewnęłam. 

Szczerze to trochę nudziła mnie ta gra i po za tym jestem zmęczona, ponieważ brunet przez całą noc opowiadał mi jak nieskutecznie poderwać dziewczynę. Nie mogłam się przestać śmiać. Szczególnie przy jednym. Pociągasz mnie jak traktor przyczepę. Nie wytrzymałam i zaśmiałam się. Wszyscy na mnie spojrzeli. 

- Emm nic nic. Grajcie dalej. 

Chwilę na mnie jeszcze niezrozumiale patrzyli a później wzruszyli ramionami i wrócili do gry. 

*** 

- Nie przerywajcie gry. Ja ją zaniosę do łóżka. - usłyszałam jak przez mgłę delikatny głos bruneta. 

Poczułam jak mnie podnosi, wtuliłam się w jego klatkę i już po chwili poczułam mięciutki materac pod plecami. Uchyliłam lekko powieki. 

- Bryan. - szepnęłam kiedy zauważyłam, że brunet chciał wyjść z pokoju.

- Co kochanie? 

Usiadł koło mnie i pogłaskał mnie po policzku. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego. 

- Przytulisz mnie? - zrobiłam oczy kota ze shreka i rozłożyłam ręce. 

Chłopak nic nie mówiąc rzucił się na łóżko. W jednej sekundzie patrzyłam jak brunet skacze na łóżko a w drugim ułamku sekundy leżałam na twardej ziemi. Auć? Pomasowałam się po bolącym mnie łokciu i wstałam z ziemi, równocześnie łapiąc klapka. Zaczęła się wojna. Ja biłam bruneta klapkiem a ten próbował mi go wyrwać z ręki. Po chwili mu się to udało. Popatrzyłam się w jego roześmiane oczy. Bryan wyrzucił gdzieś klapka i oparł ręce po obu stronach mojej głowy. Złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. 

KONIEC 

########################

Dziękuję jeszcze raz za bycie ze mną, przy pisaniu książki. 

Ta książka wiele dla mnie znaczy, bo pisałam ją z serca. Przede wszystkim pisałam ją najpierw dla siebie, ale gdzieś w połowie jej pisania zauważyłam, że wam się podoba i ogromnie się ucieszyłam. 

Kocham was! Wasza Karcia2912 ♥






Zakazana miłośćWhere stories live. Discover now