43.Powiesz mi w końcu co się z tobą dzieje?!

670 39 17
                                    

  Czytacie Follower - moje najnowsze ff, gdzie występuje Shawn? Jeżeli nie to zapraszam! Aktualnie pojawiają się nowe rozdziały i myślę, że to może się wam spodobać! <3 Może dzięki waszym wskazówkom coś zmienię, żeby Follower stało się jeszcze lepsze.

  Wzdycham przewracając się na bok. Uchylam powieki i pierwsze co dostrzegam to cudowna nocna panorama Toronto. Światło jest jak aureola nad miastem. Ciekawe, czy Londyn wygląda tak samo? A może nawet jest jeszcze piękniejszy? Tak jak wspominał Niall.

  Kieruję swój wzrok na zegarek, który jak się okazuje wskazuje czwartą nad ranem. Przez ten cały cholerny Jet lag nie mogę normalnie zasnąć i się obudzić. Obok mnie śpi Shawn. Jego oddech wydaje się być niespokojny, a na jego czole pojawiają się pojedyncze krople potu, które lśnią w mroku. Przeciągam po jego lokowanych włosach. Nagle z jego ust wyrywa się jakby jęk bólu. Odsuwam się i spoglądam na jego twarz pogrążoną w śnie. 

- Nie... - mruczy cicho pod nosem.

- Hej, kochanie. - Potrząsam jego ramieniem. - Shawn, proszę. Obudź się. - Nie otrzymuje reakcji. - Shawn - mówię głośniej, a on nagle otwiera oczy i podnosi się do siadu. Jego klatka piersiowa unosi się gwałtownie, a oczy skanują moją osobę. - Wszystko w porządku?

  Bez udzielenia mi jakiejkolwiek odpowiedzi wstaje i kieruje się do łazienki, która jest przy naszej sypialni. Marszczę brwi w zdezorientowaniu i sama podnoszę się z wygodnego materaca. Chłodna posadzka pod moimi nagimi stopami powoduje u mnie dreszcze. Obejmuje się ramionami i opieram się o framugę od drzwi. Spoglądam na Shawna, który nachyla się nad zlewem i oblewa wodę chłodną wodą. Zakręca kran i wpatruje się w białą ceramikę zlewu. Odwraca wzrok w moją stronę przez co mogę dostrzec jego zaczerwienione oczy.

- Powiesz mi co się dzieje? - Podchodzę i przytulam się do jego umięśnionych pleców, aby dodać mu choć trochę otuchy. Składam mały całus na jego opalonej, gorącej skórze. Jest lekko słona, zapewne od potu.

- A ty mi w końcu powiesz co się z tobą dzieje? - Odwraca się gwałtownie, że niemal się przewracam. Wygląda na wkurzonego i jednocześnie przygnębionego.

- Co masz na myśli? - Robię mały krok w tył. 

- No pomyślmy, typowo sytuacja sprzed kilku dni. Wracasz przed wyjazdem do mieszkania w opłakanym stanie. Ja jestem w szoku i chcę wiedzieć co się stało. Chcę pomóc, a ty mnie odrzucasz. Czuję się okropnie, bo nie czuję, żebym spełniał się jako facet. Po drugie, podczas powrotu do Toronto widziałem jak płakałaś w samolocie. Możesz mi w końcu powiedzieć co się kurwa dzieje?! Ja sam szaleje i nie wiem co mam już robić! - Unosi ton głosu, a jego dłonie mkną ku jego włosom. Pociąga mocno za końcówki, próbując ukoić swoje zszargane nerwy jak i dużą ilość emocji. Wzdrygam się widząc go w takim stanie.

- Ja nie wiem jak ci to powiedzieć. - Spuszczam głowę, a poczucie winy momentalnie mnie przytłacza.

- Normalnie? Domyślam się, że jest to dla ciebie ciężkie, jednak jestem tutaj z tobą i cię wspieram. - Przyciąga mnie do uścisku, a następnie podnosi na co reaguję cichym piskiem.

  Czuję jak materac ugina się pod ciężarem mojego ciała. Shawn zawisa nade mną. Wpatruje się we mnie, wyczekując jakiegokolwiek słowa. Mam wrażenie jakby się domagał tej prawdy już teraz, a raczej jakby na nią czekał. Wzdycham głośno, nie mogąc już tego znieść.

- No dobra - odzywam się cicho. - Ufam ci, więc ci powiem.

*Shawn's POV*

  Siadamy oboje naprzeciw siebie. Ujmuję jej dłonie i głaszczę ich wierzch moimi kciukami. Pragnę dodać jej otuchy tak jak ona mi. Emocje nadal buzują w moim ciele. Złość wywołuje adrenalinę, która aktualnie niebezpiecznie krąży w moich żyłach, podnosząc mi ciśnienie. Serce bije o wiele szybciej przez ten cały pieprzony stres. Nawet, gdybym nie chciał go odczuwać to się nie da. Myśli wariują, zlewając się ze sobą. Nie wiem już co mam sobie wyobrażać. Pragnę poznać prawidłowy scenariusz. 

- Jak byłam z Veronicą w klubie nie piłam dużo. Bynajmniej tak myślę. - Spuszcza wzrok, a jej oddech jest płytszy. - Tańczyłyśmy i po prostu się bawiłyśmy. Pamiętam, że robiłam się coraz cięższa i traciłam kontakt z rzeczywistością. W końcu obudziłam się w jakimś pokoju hotelowym, praktycznie naga, a Ronnie... - Nagle urywa, ale gdy jej oczy lądują na mojej twarzy doskonale wie, że może mi powiedzieć. - Wyznała, że mnie kocha. - Kończy, a ja nie mogę w to uwierzyć.

- To dlatego wzdrygałaś się zawsze, gdy dotykałem cię znienacka? Bałaś się? Myślisz, że ci coś zrobiła? - Ogromne łzy wydostają się z jej wewnętrznej części oczu, a ona sama żałośnie podciąga nosem.

- Nie chcę jej znać. Teraz się boję o moją siostrę i muszę poszukać jakiegoś lokum. Poza tym Aaron mi powiedział, że Joe jest ojcem dziecka i sama nie wiem już co mam myśleć. Czuję jakbym została oszukana przez osoby, które były mi bliskie przez tyle lat i na których mi zależało. - Przyciągam ją do siebie, widząc jak coraz to bardziej zaczyna się niekontrolowanie trząść. Jej łzy skapują na moją nagą klatkę piersiową. Pocieram jej plecy, próbując ją uspokoić.

  Mi samemu się nie mieści w głowie to co powiedziała i łagodnie mówiąc: jestem w szoku. Jakim cudem ten palant jest ojcem dziecka Brooke?! Ja pierdole, teraz to już wiem dlaczego młoda była tak przygnębiona. W dodatku ta cała Veronica. Wydawała się być nawet miłą babką pomimo, że od początku nie pałała do mnie zbytnim entuzjazmem. Zawsze widziałem jak śledzi moje poczynania swoimi smoczymi oczami. Czekałem już tylko na atak, ale to ona sama podłożyła sobie bombę. W końcu może da sobie spokój.

***

  W okolicach dziewiątej rano moja mała córeczka budzi każdego, a mi każe robić naleśniki na śniadanie. Oj, też jej kiedyś tak zrobię. Poczekać tylko kilka lat.

  Odwracam szóstą porcję ciasta na patelni, gdy do kuchni wkracza moja dziewczyna. Całuję ją przelotnie w usta na co lekko się uśmiecha. Co prawda pod oczami ma małe wory pod oczami, ale co się dziwić? Pół nocy nie spaliśmy, bo rozmowa i wspieranie zajęły nam dużo czasu.

- Jak się czujesz? - pytam jednak zmartwiony. Opiera się o blat pupą i splata ręce na wysokości klatki piersiowej. Ma na sobie moją czarną bluzę z mojego merchu z nowej trasy. Do twarzy jej w niej.

- Już lepiej. Dziękuję.

- Boże, jak ta kanapa nie jest wygodna. - Dołącza do nas Brooke, którą Charlotte chciała przenocować, a ja już wiem czemu. Na jej twarzy gości grymas.

- Gdy znajdę mieszkanie to będziesz miała największe i najwygodniejsze łóżko jakie sobie tylko wymarzysz - śmieje się Lottie, a ta kręci głową.

- Przecież mogłam sama wrócić do mieszkania - mówi lekko oburzonym głosem.

- Zapomnij. Już tak nie pojedziesz, chyba, że po swoje rzeczy. - Unosi wysoko brwi, słysząc zakaz.

- Mogę z tobą pojechać - proponuję, chcąc rozwiązać sytuację.

- Ale zaraz. Pokłóciłaś się z Ronnie, czy co? Pisała do mnie dziś kiedy przyjedziemy, bo upiekła twoje ulubione ciasto. - Unosi komórkę ku górze, a Lottie zabiera jej urządzenie.

- Nie kontaktuj się z nią. Znajdę mieszkanie i wtedy...

- Co zamieszkamy? Za co niby? Ja nie mam pracy, ani pieniędzy, a ciebie nie stać na nasze utrzymanie. - Widocznie jest zła.

- Podpisuje kontrakt z wytwórnią, więc raczej mnie będzie stać.

  Momentalnie czuję jak mnie zwala z nóg. Ona, że co?!

----------------------------------

Dobra, pisany na szybko troszkę. Ale aktualnie jestem wrakiem człowieka. Problemy za bardzo mnie przytłaczają. Będzie mi miło jak skomentujecie całą tą sytuację w rozdziale. Co sądzicie o zachowaniu Shawna? Czy Lottie naprawdę podpisze ten kontrakt? Co będzie dalej z Brooke i ciążą?

Do następnego i zapraszam na Follower, gdyż pojawiły się nowe rozdziały!

Rose Wood x


My Daddy ShawnWhere stories live. Discover now