Rozdział 3- That's great.

103 14 52
                                    

Przepraszam za kilku dniową przerwę, jednak było mi ona potrzebna z pewnych względów.

Zapraszam :

( Jakby ten rozdział jest zbyt mocno pojebany na końcu, ze względu na Itaczkę i na to, że byłam już zmęczona i no XD )

-------------

*Obito*

Już dawno obiecałem Deidarze, że zabiorę go nad jego ukochane morze. Nie wiem czy można mówić o czasie, odwołując się do wydarzeń z naszej pokręconej przeszłości. Gubię się myśląc wstecz. Cały czas nurtuje mnie jedno pytanie. Brzmi ono: "Czy to było możliwe ?". Oboje z blondaskiem, zastanawiamy się także czy Orochimaru i Kabuto pamiętają cokolwiek, czy to tylko sen, głupie wyobrażenie. 

Nie. To nie możliwe. Odczytuje to bardziej jako test, który miał nas czegoś nauczyć. Może było to w pewnym sensie brutalne, pozbawione uczuć, jednak w chuj prawdziwe, bolesne. Dzięki temu możemy zaprzeczyć przyszłości, zatrzymać się w momencie ciszy, spokoju i być w tym na zawsze. 

Definicja miłości ? Nie istnieje coś takiego. Wiem tylko, że dla nas... jest ona wieczna.- przypomniałem sobie słowa szeptane przez blondaska od razu po naszym przebudzeniu. Inspirowały mnie one, powodowały, że miałem ochotę uściskać go i powiedzieć, że tak, miał rację, że im bardziej to uczucie jest skomplikowane, tym pod pewnym względem piękniejsze.

Pokaże ci jeszcze piękno nocnego nieba.

Kurwa- przekląłem, a po mojej twarzy spłynęła zabłąkana łza. Chciałem jego szczęścia, pięknego uśmiechu, a nie depresji spowodowanej Sasorim. Chłopak miał znów wahania emocjonalne, a ja nie wiedziałem jak mu pomóc. Powinienem być teraz przy nim i zamknąć ukochanego w niedźwiedzim uścisku, tylko jakby to powiedzieć, kazał wynosić mi się ze swojego pokoju. Pukałem, kopałem, błagałem, ale nie chciał mnie wpuścić. Powód był prosty. 

Deidara miał okres.

Nie no żart, jednak nie można zaprzeczyć, że tak się zachowywał. Jedyną rzeczą przez jaką mógł obrazić się na cały świat i w szczególności mnie, to to, że zaproponowałem mu opuszczenie akatsuki. Nie wiem, dla mnie to byłoby logiczne posunięcie, ale Deidara ze złym humorem, mówiący żebym się odkleił i rzucający mi szczotką w łeb, to chyba nie był dobry deal. Nie chyba, na pewno.

Rozmasowałem delikatnie siniaka na głowie, zastanawiając się jak bezpiecznie zbliżyć się do tej bestii. Wejść do środka to ja nie wejdę, ale kartkę z przeprosinami to chyba muszę napisać. Mimo że nie wiem za co mam czuć się winny, to lepiej to zrobić niż później słuchać przez całe życie narzekań, jaki to ja nie jestem.

Chodź kiedyś ze mną nad morze, Obitooo tam jest tak pięknie !- Usłyszałem w swojej głowie błagający głos blondaska, chytrze się uśmiechając.

*Deidara*

Obito nie powinien wyjeżdżać z takim tekstem. 

Nie...

Ale chyba potraktowałem go za ostro, to była tylko propozycja z jego strony. 

Turlałem się już dobre pięć minut od jednej do drugiej strony zmaltretowanego już wystarczająco łóżka, zastanawiając się, czy dobrze zareagowałem. Po prostu powiedział to nagle, bez kontekstowo, nie zważając na moje ciągłe wątpliwości względem tej całej organizacji. Czuje, że WZNP dużo mnie nauczyły i nie jestem pewien czy kolejny raz chce mordować bez winnych ludzi, by umrzeć jako kryminalista, albo gorzej, zostać wykorzystanym do destrukcji świata przez Madare.

Zastanawiam się, czy pasuję, do mojej aktualnej roli. Nie czuję się już tu dobrze, jednak z drugiej strony gdzie pójdę ? Nawet jeśli ten zamaskowany debil pójdzie ze mną, daleko nie uciekniemy. Zostaniemy znalezieni pewnie przez Iwagakure, a potem kolejny raz zabici. Nie chcę przeżywać znów tego okropnego bólu rozrywającego moją klatkę piersiową, uczucia smutku i świadomości, że tracisz coś cholernie ważnego. 

Nie wiem jak mogłem być tak głupi by popełnić wtedy seppuku. Jestem strasznie emocjonalny, do tego dochodzi pragnienie atencji i ogromne wątpliwości, które tłamsiłem w sobie przez całe życie. Nagle pojawia się ktoś taki jak Obito i wszystko idzie się jebać. Piramidka tajemniczości, rozpada się w pył. Pojawiają się nowe uczucia, barwy, które urozmaicają ten smutny, szary świat. Czasami nienawidzę go za to, że pozbawił mnie mojego dawnego "ja", a czasami wielbię tą piękną, nietypową twarz, wpatrzone we mnie, onyksowe oczy i cały świat, który dzięki niemu poznałem na nowo.

Przeklęty skurwiel- szepnąłem, wstając z kocyka i podnosząc karteczkę z napisem:

Mam dla ciebie niespodziankę, kochanie <3

Wykorzystał sytuację, na pewno. Ma kamery zamontowane. Wiem to. No i czytnik myśli. Na stówę.

*Obito*

Załatwiłem z Painem misję z Deidarą, którą sam mi zaproponował. Strasznie zszokowało mnie aktualna oferta. Kiedy usłyszałem o znalezieniu kryjówki Orochimaru, coś ścisnęło mnie mocno w serduszku. Nie chciałem tego robić, nie mogłem skazać kogoś, kto tak dużo dla mnie zrobił, na pewną śmierć. Sama myśl o tym doprowadzała mnie do szału.

Jako, że i tak zamierzałem odwiedzić tego węża i dowiedzieć się nieco na temat przeszłości, chętnie to wykorzystam i będziemy musieli przejść obok ukochanego miejsca mojego senpaia. Znaczy, taki był plan.

Dlatego nie zdziwiłem się, gdy ledwo po napisaniu do niego tej krótkiej wiadomości, brzmiącej :

"Idziemy na misję, odwiedzimy twój ukochany kącik."

Wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami, gotowy do drogi. Jednak jedno spojrzenie, a zauważyłem, że nie był chętny do rozmowy. Minę miał taką, jakbym mu psa zabił. Definitywnie chciał mnie olać i już sobie pójść, najchętniej sam, jednak ja perfidnie mu w tym przeszkodziłem, łapiąc wierzgającego nogami, blondaska.

-Ej, kochanie, raczę ci się uspokoić, Itachi się gapi.- Szepnąłem do naburmuszonego chłopaka. 

I wcale nie żartowałem. Gościu stał przed nami wpieprzając dango z lekkim zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy. Piroman szepnął tylko coś w stylu, "tylko nie to" i bezproblemowo uwolnił się z moich rąk. 

-Co wy odpierdalacie ?-Spytał, patrząc się na nas jak na idiotów.

-Powstrzymywałem Deidarę, żeby nie zjadł ci dango, jest kuszące, schowaj je, bo drugi raz go nie utrzymam.- Powiedziałem poważnym głosem, błagając, żeby Itaczkę nie wywęszył kłamstwa.

-O TY MAŁY CHUJU.- Powiedział groźnie, wskazując na blondaska.- NIGDY CI NIE DAM MOJEGO DANGO HEHE.- Dodał, po czym zniknął za zakrętem długiego korytarza, myśląc, że ktoś go gonił.

Sory Itachi.

Nikt cię nie gonił.

Deidara aktualnie miał zbyt pięknego poker face'a, by móc to skomentować. Jedyne co udało mu się wydusić brzmiało:

-Świetnie.

-----

Ok jezus soree za błędy.

Chce jeszcze powiedzieć, że będę czasami poprawiała niektóre rozdziały, więc komentarze, które tam pisaliście, mogą zniknąć, lub nie być już przyczepione bezpośrednio do danego wersu.

Dzięki za czytanie tego pojebanego rozdziału~

&quot;Ten ostatni- a może pierwszy raz&quot;- TobideiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz