4~

4.6K 232 501
                                    

Pov: Bakugo

Właśnie szykowaliśmy się do wyjścia na tą jebaną "imprezę" do rekinozębnego, mam tylko cholerą nadzieję że jakaś dobra dusza z mojego squadu przemyciła choć trochę alkoholu, bo jak nie to zajebie.

-I co gotowy?-odparłem lekko znudzony ciągłym patrzeniem na tego deka, jak i opieranie się o framugę drzwi.

-Tak, chodźmy-powiedział z uśmiechem i wyszedł na korytarz ciągnąc mnie za rękę.

-co ja z tobą mam?

-hmm?

-Nie nic-podrapałem się po karku zakłopotany.

-Aha, jak uważasz?

Dobrze że tego nie słyszał, inaczej już by było po mnie. Jebany zakład...

Wreszcie doszliśmy  do pokoju gównowłosego i ładowarki. Weszliśmy do środka, jak zawsze wszyscy siedzieli w kółeczku na podłodze. "Powitałem" wszystkich i usiadłem między Deku a Momo.

Na początek klasycznie gra w butelkę. Wspominałem że za źle wykonane zadanie trzeba wypić trzy kieliszki wódki? Nie? To teraz wiecie. Kirishima zakręcił jako pierwszy i wypadło na Minoru, no to mamy przejebane.

-prawda czy wyzwanie?

-prawda

-dobra Mineta to na początek coś mniej hard. Podoba Ci się ktoś z naszego grona?

-Momo, bo ma duże cycki.-gorszej odpowiedzi to już chyba uzyskać NIE mogliśmy, po prostu zajebiście.

Każdy spojrzał na Minete ze zniesmaczeniem, a następnie na wkurwioną Momo. No to krótko mówiąc, skrzat ma przejebane u laski.

Mineta zakręcił i wypadło na Asui. Zapewne znowu zada jakieś zboczone pytanie jak na zboka przystało. 

-Prawda czy wyzwanie?-powiedział z nadzieją w głosie że wybierze wyzwanie.

-Prawda.

-Czy poszła byś że mną kiedykolwiek do łóżka?

-Nie.

-A za milion złoty?

-Nie ma opcji!

-Czemu.

-Po pierwsze nie jestem dziwką, a po drugie nawet jeśli bym się zgodziła to i tak byś nie dosięgnął.

Każdy zaczął się śmiać a Minoru trochę się wkurwił i wyszedł z pokoju. O jednego debila mniej. Niech się pierdoli i idzie do swojego pokoju bawić swoją dmuchaną lalką, a nie mi powietrze będzie zabierał. Jednak gra toczyła się dalej, niestety...

Pov: Izuku

Do tego czasu brałem same pytania aby nie odwalić czegoś głupiego, ale zdecydowałem że nie będę mięczakiem i wybiorę wyzwani. Akurat wypadło na mnie.

-prawda czy wyzwanie?-zapytał Uraraka

-Wyzwanie.-powiedziałem niepewnie, a na jej twarzy można było ujrzeć szyderczy (?) uśmiech. Co mnie trochę przeraziło. Ona coś kombinuje...

Schyliła się nad uchem Kirishimy i coś do niego szepnęła. Nie trzeba było długo czekać a jego twarz wtargnął ten sam uśmiech, pokazując przy tym geście szereg ostrych i śnieżno białych  zębów...

-Więc Deku-powiedziała przeciągle i uśmiechnęła się złowieszczo-przez całe nasze spotkanie musisz siedzieć u Bakugo na kolanach, chyba że wolisz wypić karne?

Uraraka dobrze wiedziała że nie lubię alkoholu. Ona coś kręci, to nie może być przypadek, a Kiri jest w to wszystko zamieszany. Jak ja nie lubię gdy oni coś kombinują za moimi plecami, ale cóż mogę zrobić? Nic na to nie poradzę...

Usiadłem niepewnie na kolanach kacchan. O dziwo nie usłyszałem żadnego sprzeciwu, a jedynie jego ręce oplotły mnie w tali. Zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy a mięśnie na całym ciele spięły...

Zakręciłem butelką i wypadło na Shouto.

-Pocałuj najbardziej uroczą osobę w tym pomieszczeniu.-powiedziałem zaciekawiony 

Todoroki podszedł w stronę Momo i usiadł obok niej, z myślą że pocałuje Yaoyorozu lecz poczułem jego usta na swoich.  Nie mogę się ruszyć, zupełnie nic nie mogę zrobić... Boję się... Boję się o siebie jak i Shouto... A co jak Kacchan mu coś zrobi?  Kacchan wzrokiem wypalał właśnie dziurę w moim przyjacielu, a ja ogarnięty przez strach jedynie wtuliłem się w tors czerwonookiego. Jakie to samolubne...

-CZY ON POWIEDZIAŁ ŻE TEGO CHCE, ZAMRAŻARKO!?-wysyczał przez zęby wkurzony.

-mógł byś mnie łaskawie nie wyzywać? To było tylko głupie wyzwanie-odpowiedział spokojnie. "głupie wyzwanie" czuję się teraz jak zabawka... Choć chyba od zawsze nią byłem...

-TO NIE ZNACZY ŻE MUSIAŁEŚ TO ROBIĆ!!!

-Jezu człowieku nie musisz się tak pienić-wstał i zmierzył kacchana trochę wkurzonym i za razem zirytowanym wzrokiem.

Blondyn podniósł mnie ze swoich kolan, usadowił na zimnej podłodze i wstał. Jego wkurzony wzrok mógł teraz tylko jedno. Teraz zastanawiam się czemu nikt kto jest wokół nas nie zainterweniuje? Nikt się nie ruszy z miejsca, ani nie krzyknie. Nic... Mamy tak teraz wszyscy patrzeć aż się pobiją? Nikt nie ma zamiaru ich rozdzielić? Spojrzałem przelotnie po swoich przyjaciołach i nikt z nich ani drgnął, nikt nie miał nawet w zamiarach wstać i zatrzymać to... Boję się ale wychodzi na to że to ja muszę uratować sytuacje...

Kacchan złapał chłopaka za fraki a mi natychmiast zabrakło powietrza. Czemu akurat teraz? Czemu akurat teraz gardło zacisnęło mi się na tyle mocno aby nie móc nic a nic powiedzieć? Strach... Nie czułem nic po za tym jednym... Wyciągnąłem trzęsącą się całą ze strachu rękę w stronę blondyna, a następnie zacisnąłem ją na jego dłoni.

-Jak ci zaraz wy...-pociągnąłem delikatnie za jego rękę a on gwałtownie obrócił się w moją stronę puszczając przy tym mojego przyjaciela.

-Kacchan proszę nie rób mu nic-powiedziałem zaciskając ze strachu powieki. Łzy lały się z moich oczu lecz po chwili poczułem w swoich włosach rękę, tą samą rękę co wyrządziła mi w życiu tyle szkód, tą rękę, która zawsze w dzieciństwie pomagał pozbierać się po każdym upadku, ta sama ręka, której dotyku tak dawno nie mogłem poczuć na swoim ciele... Chłopak który mierzwił moje włosy po chwili zaprzestał tej czynności i  z powrotem posadził mnie na swoich kolanach. Kacchan zauważył łzy na moim policzku i starł je palcem, a następnie wtulił się we mnie jak dziecko w pluszaka i zaczął mnie uspokajać.

-Nie płacz już, nic się takiego nie stało.-wyszeptał mi do ucha kojącym głosem- Nie ma powodu do płaczu, otrzyj łzy i się rozchmurz. 

Byłem już naprawdę zmęczony. Było po 22 więc nic dziwnego że chciało mi się spać. Wtuliłem się w blondyna, usłyszałem tylko ciche dobrano, i poczułem jak mnie podnosi i zaczyna iść, zapewne do naszego pokoju. Czułem się bezpiecznie w jego ramionach, dodatkowo zaciągając się jego zapachem. Ten dobrze mi znany, kojący zapach... Cynamon... Poczułem jak całuję mnie w czoło i zasnąłem...

---------------------------------------------------------------------------------------------

Pamiętajcie że "Dzień bez herbatki, jest dniem straconym."  Moje motto, ale oczywiście woda też jest zajebista xdd 988 słów :)

To Tylko Zakład [bakudeku] //ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz