16 열 여섯 번째

100 13 17
                                    

Odłożył na bok oficjalne pismo. Szybko przejrzał oczami treść kolejnego, choć wiedział już, jaki jest ostateczny przekaz i jaki wyciągnąć z tego wniosek. 

- I? - spytał król. 

To on osobiście edukował Jaemina w kwestiach polityki zagranicznej. Pisma dotyczyły paktów z Japonią na handel soją. 

- Wyczuwam, że nie są wcale przyjaźnie nastawieni, wbrew temu, co utrzymują - złożył dłonie w mediacyjnym geście. - Zaproponowana przez nich cena jest śmieszna, niemal obraźliwa. Jakby uważali, że nie mamy pojęcia o rynku międzynarodowym. 

- Czyli się zgadzamy - król posłał mu uśmiech aprobaty. - Oczywiście, że uważają nas za niedouczonych głupców. Nie mają podstaw by sądzić inaczej. 

- Ale... - wtrącił książę. - Nasz kraj, jeśli dobrze się orientuję, nie jest już czarną plamą na mapie wschodniej Azji. 

- Nie, ale z lekcji historii powinieneś pamiętać, że oddzieliliśmy się od Chin jako kolonia, a potem długo nie udawało się zyskać niepodległości. Niektórzy sąsiedzi wciąż tkwią w przekonaniu, iż jesteśmy od nich zależni. 

Książę skiną głową, gdyż pamiętał i zrozumiał.

- Dlatego musimy sami pokazać im nasz kraj od środka - przeszedł pod duże okno z widokiem na sad i nabrał powietrza. - Zaprosimy cesarza Ashikage w nasze skromne progi. Jestem pewien, że chętnie ucieknie od czyhających na jego życie samurajów, traktując pobyt tu jako wakacje. 

- W takim razie będę musiał podszlifować mój japońsk i- westchnął cicho. 

Król odwrócił wzrok od widoku za szybą i dodał, odchodząc od tematu.

- Jutro nadzoruję wymianę straży. Starsi żołnierze mają doświadczenie, ale już nie ten wzrok ani czujność. - przygładził palcami ciemne wąsy. - Za to młodzi właśnie ukończyli szkolenie. Trzeba już tylko oddzielić ziarno od plew.

- Jak to zrobisz? - zaciekawił się Jaemin, na co król wymijająco odparł. 

- Z wielką dokładnością. W końcu to nas mają strzec.

***

Tej nocy obchodzono Dongji, witając nadchodzącą zimę. Cały pałac pachniał kadzidłami i ziołami, odpędzającymi złe duchy. Kapłani śpiewali obrzędowe pieśni, a król w towarzystwie księcia pił cierpką herbatę z pokrzywy, by oczyścić umysł przed snem.

- Udało mi się skompletować nową straż - oznajmił mężczyzna. - Jeszcze tylko ostateczny podział.

 - Straż wewnętrzna i zewnętrzna? - upewnił się książę, na co król powoli skinął głową. 

- Myślę, że ty mi w tym pomożesz - wykonał gest do starszego strażnika stojącego przy wejściu do przestrzennego, oświetlonego jedynie małymi lampionami salonu. 

Strażnik przywołał okrzykiem młodych, umundurowanych rekrutów, którzy równo weszli do środka, ustawiając się w szeregu. Mieli na sobie ciemne szaty, wysoko sznurowane buty, długie, lub nieco krótsze włosy splecione w warkocze, na czołach czarne przepaski a przy boku miecze. Król poprosił, by bratanek wstał.

- Spójrz każdemu w oczy - instruował. - Jeśli mrugnie, stęknie, odwróci wzrok, jeśli wzbudzi w tobie niepewność i podejrzenie o nieufność, karz mu wystąpić. Ci z pierwszego rzędu wstąpią do straży zewnętrznej, z tylnego, do wewnętrznej. 

Jaemin przełknął ślinę, nieco zestresowany. Szybko przywołał się do porządku, biorąc kilka wyćwiczonych oddechów i podszedł blisko do pierwszego żołnierza. 

- Pamiętaj, że twarz mówi wiele. A to ich twarze będziesz oglądał każdego dnia. 

Chłopak miał usta zaciśnięte w wąską linię. Jakoś udało mu się utrzymać drżące oczy na księciu. Jaemin przeniósł spojrzenie na kolejnego. Ten był wyższy, lepiej zbudowany. Można by powiedzieć, idealny strażnik. Ale gdy tylko ich oczy się spotkały, powieka chłopaka drgnęła parę razy. Zamrugał, po czym nerwowo przełknął ślinę.

 - Wystąp - rozkazał. 

Trzej kolejni przeszli test śpiewająco. Piąty zakaszlał. Szósty niemal się rozpłakał. Sam Jaemin już niemal nie mógł znieść ciężkiej atmosfery i zalegającej ciszy, przerywanej jedynie ich nierównymi oddechami. Po tym płaczącym odpadło jeszcze czterech. Podszedł do jedenastego. Ich spojrzenia od razu się odnalazły. 

Twarz, na którą teraz patrzył, była jak wspomnienie dawnych lat. Jak powrót do dzieciństwa. Jej poważny wyraz nie zmienił się, nie drgnął ani jeden mięsień. Tylko w oczach coś jakby błysnęło. I to wystarczyło, żeby wiedział. 

Natychmiast zacisnął zęby i odwrócił wzrok. W milczeniu kontynuował test na pozostałych żołnierzach, prosząc wciąż w głowie, by tylko wuj go nie rozpoznał.

Niebezpieczne Przyjaźnie/Nomin FanfictionWhere stories live. Discover now