18 십칠

102 12 26
                                    

Od rana jego myśli wypełniało planowanie tego, jak tu potajemnie spotkać się i porozmawiać z Jeno. Wiedział jak bardzo musi być ostrożny, biorąc pod uwagę prędkość, z jaką roznosiły się w pałacu wszelkie plotki. Jednak okazało się, że to Jeno znalazł pierwszy. 

Był wtedy w ogrodzie i kończył obraz zadany mu przez nauczyciela sztuki tydzień temu. Ciężko szło mu malowanie z natury, bo musiał szybko uchwycić kolory i cienie, a słońce ma w zwyczaju tak szybko zmieniać położenie. Nieopodal stał strażnik, przeznaczony mu na popołudnie. 

Był to przeciętnej budowy chłopak, o ciemniejszym odcieniu skóry. Zachowywał się dość beztrosko. Nazrywał dziko rosnących stokrotek i plótł z nich niechlujny wianek. Co jakiś czas spoglądał na księcia. Zdawało mu się, że uśmiecha się wtedy pod nosem. Jaemin zaczął już zbierać się do powrotu, gdy niespodziewanie zaszła wymiana. 

Do ogrodu przyszedł Jeno. Ten od stokrotek przekazał mu wianek i szepnął coś na ucho, po czym odszedł w swoją stronę. Serce zabiło mu szybciej, kiedy Lee z błąkającym się na twarzy uśmiechem podszedł i podniósł na niego wzrok. 

- Musisz wracać na kolację, książę.

Po tych słowach pozbierał jego pędzle i farby z trawy do pudełka. Wziął je pod pachę, a drugą ręką uniósł sztalugę wraz z płótnem. Tak obładowany ruszył w kierunku pałacu. 

Jaemin ocknął się i zatrzymał go, każąc by zaczekał. Sięgnął i rozglądając się dla pewności wyjął z pudełka brudny pędzel. Chwycił Jeno za przedramię i szybko nakreślił na jego skórze kilka znaków. Po czym spojrzał mu w oczy i spytał cicho, jakby bał się, że ktoś mógłby usłyszeć.

- Masz dziś nocną wartę? 

- Drugą nocną, od północy do rana - odparł równie cicho.

Jaemin jęknął niezadowolony. 

- Mam tak długo nie spać? 

- Jutro mam pierwszą - uśmiechnął się. - Ale nie chciałbym zabierać twojego cennego snu, książę. 

Przez chwilę walczyły w nim te dwie wartości. Sen i tęsknota za przyjacielem. Książę nie zdążył się zastanowić, bo dwóch zewnętrznych strażników robiących obchód zbliżało się właśnie do ogrodu. 

- Dziś, północ - zdecydował. - Tam.

Wskazał na napis i ruszył pomiędzy krzewami akacji jako pierwszy wąską, ogrodową ścieżką. Po drodze oglądając się na Jeno, za każdym razem odnajdywał jego zagadkowe spojrzenie.

***

Obudził się w środku nocy z dziwnym poczuciem, że o czymś zapomniał. Gwałtownie podniósł się z posłania i zupełnie już rozbudzony chwycił za głowę.


- Jeno - przypomniał sobie.

Noce były już chłodne, więc prędko nałożył na koszulę cieplejsze wierzchnie okrycie z wełnianą podszewką. W podskokach wsunął na nogi trzewiki i odsunął zasunięte papierowe, oprawione drewnem okno. Pałac nie miał piętra, więc z łatwością wyskoczył na zewnątrz.


Serce o mało nie wyskoczyło mu z piersi, gdy skradając się po ciemku w stronę ogrodu natknął się na dwóch stróżujących zewnętrznych. Jednym z nich musiał być Jeno. No tak, to zrozumiałe. Przecież spóźnił się o dobrą godzinę. Nie mógł oczekiwać, że Lee będzie tyle na niego czekał.


Miał pustkę w głowie, gdyż nie wiedział, jak to rozegrać. A na pewno nie miał teraz ochoty na powrót do sypialni. Na szczęście z pomocą przyszła mu matka natura. Kiedy strażnik poszedł za potrzebą oddalając się w stronę sadu, książę szybko podbiegł do Jeno.

- Jestem - oznajmił.

Jeno aż podskoczył z zaskoczenia.


- Oszalałeś? On zaraz wróci - chwycił go za rękę i pociągnął za sobą.

Dotarli w omówione miejsce i usiedli na przeciw siebie na trawie. Teraz skrywał ich gąszcz rosnących tu i pnących się wszędzie roślin. W końcu mogli zadać sobie te wszystkie pytania, które jak dotąd zadawali sobie sami, próbując domyśleć się prawdziwych odpowiedzi. Chociaż z jakiegoś powodu nie wydawały się już tak bardzo ważne.

- Czemu nie przyszedłeś o północy?


- Zaspałem, wybacz.

Poświęcili trochę czasu na skanowanie swoich twarzy i odnajdywanie w nich dawnych wspomnień.


- Wyprzystojniałeś, co? - uderzył go w kolano.


- Eh - zaśmiał się i sięgnął do jego twarzy. - Nie tak jak ty.


Lekko potarł gładki policzek, by po chwili czułości uszczypnąć go złośliwie. Rozbawiony książę odepchnął jego dłoń.


- W wojsku - spoważniał nieco. - Było tam bardzo ciężko?


Przez twarz przyjaciela przemknęła niepewność. Jakby nie chciał być do końca szczery. Jednak potem osądził chyba, że mu może powiedzieć prawdę.


- Czasem - kiwnął głową.


Coś w jego tonie głosu zdradziło księciu, że jednak trochę częściej niż czasem. Wędrując wzrokiem w dół  sylwetki strażnika, dostrzegł, że materiał górnej części stroju ciasno opina rysujące się pod spodem mięśnie. Bez oporu położył dłoń na jego prawym ramieniu. Pod jego dotykiem chłopak spiął się odrobinę, a mięsień napiął. Czując jaki jest twardy Jaemin wyobrażał sobie, że Jeno musi być na prawdę silny. 

- Nie tak źle - osądził, mocno ściskając ramię. 

- Zaatakuj mnie - poprosił niespodziewanie.

Jaemin nie był przekonany, więc ten zachęcił gestem. Po krótkiej grze spojrzeń Na rzucił się na niego chcąc dopaść szyi. Jednak jego ręce zostały momentalnie zablokowane. Świat zawirował, gdy Jeno przerzucił nim i unieruchomił pod sobą na ziemi.

- Jak chcesz się potem tłumaczyć z siniaków na tych rękach - potrząsnął nimi.

- Nie skrzywdziłbym cię - zapewnił go.

Oboje odwrócili głowy w stronę odległego głosu. To drugi strażnik szukał Jeno. 


- Zaraz zbudzi cały pałac, kretyn - skwitował Lee.

Jaemin kątem oka rozpoznał brzęczącą na nadgarstku strażnika ozdobę.

- Dotrzymałeś słowa - wskazał na nią.


Jeno podążył za jego spojrzeniem. Rozpiął łańcuszek i położył na jego wystawionej dłoni.


- Powiedz Nana - spojrzał mu w oczy. - Tęskniłeś za mną?


Książę wzdrygnął się słysząc dawne przezwisko. W ustach przyjaciela nie brzmiało jednak obco ani śmiesznie. Przywołało uczucia, o których myślał, że już zapomniał. Więc zamiast odpowiedzieć, zbliżył się i ukrył w jego ciepłych, silnych ramionach. 


Kiedy nawoływania drugiego strażnika zaczęły robić się denerwujące Jeno poczochrał miękkie włosy księcia i odbiegł. Czekając aż oddalą się, Jaemin usłyszał jeszcze jak tłumaczy się słowami.

- Przysnęło mi się w ogrodzie.

Niebezpieczne Przyjaźnie/Nomin FanfictionWhere stories live. Discover now