Rozdział 49: Sari

120 7 191
                                    

Zaniosłam kubki po herbacie do kuchni, tam też zostałam w oczekiwaniu na śniadanie, które przygotowywała mama. Lider zszedł niedługo potem, odświeżony i pełen entuzjazmu.

- Jaden wciąż śpi? - zapytałam siadając na krześle, przy którym mama postawiła talerz z omletem. Chwyciłam widelec i natychmiast zanurzyłam go w żółtym puchu. Lider nazwał mnie swoim małym żarłokiem, za co zganiłam go odpowiednim spojrzeniem.

- Trzy razy go już wołałam, a ten nic - poskarżyła mi się - tak to się kończy jak gra do nocy w te swoje głupie gry.

- Hej, szanuj. Jak gra wzywa, to nie można jej odmówić - zaśmiałam się - zwłaszcza jeśli postać którą grasz jest mega przystojna i ma na imię Ezio...

- Lepiej się tak nie rozmarzaj, bo ci ślina skapnie do talerza - odparła, co nieco wybiło mnie z tropu. Optimus zrobił minę typu "Kim jest ten cały Ezio i jak śmie być przystojny". No cóż, tych dwóch panów chyba się już poznało, gdy rudowłosy wpadł do mnie pamiętnego dnia, gdy później po raz pierwszy wylądowaliśmy w łóżku. Grałam wtedy w Assassins Creed, a lider do mnie dołączył. Nawet dałam mu spróbować, jednak w te klocki najlepszy jest Hide. Dla Optimusa w tych grach jest "pełno niesłusznej przemocy". Oj, ten mój grzeczny autobocik. Nic tylko pociągnąć za policzek albo poklepać po czuprynce. Słodzizna.

- Jaden, no rusz ten tyłek! - zawołałam po chwili, a potem przechwyciłam od mamy porcję omletu przeznaczoną dla Optimusa - trzymaj skarbie.

Zdało się usłyszeć jakieś niewyraźne mamrotanie w stylu "no idę no". W jego wykonaniu należy to tłumaczyć jako, jeszcze potrwa zanim się wywlokę z wyra. Pokręciłam głową. Wzięłam drugi kęs, lecz w trzecim przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Spojrzałam zdziwiona na mamę, która również okazała zaskoczenie .

- Spodziewamy się gości? - zapytałam bardziej retorycznie - może Rafael przyszedł po Jadena?

- Otworzysz? nie chcę spalić omletu - poprosiła, a ja posłusznie odeszłam od stołu i poczłapałam do drzwi. Gdy je uchyliłam, czekała mnie zupełna niespodzianka.

- Artur?! - krzyknęłam, rzucając mu się na szyję. Jego śmiech był wystarczającą odpowiedzią. Mężczyzna uścisnął mnie mocno po czym ucałował policzek - teraz to mnie zaskoczyłeś! Wchodź!

- Dostałem trochę wolnego, więc postanowiłem wpaść do mojej kochanej rodzinki - powiedział przyglądając mi się uważnie - no Selen, sporo się u ciebie zmieniło. Mama wspominała mi o ciąży, ale musiałem to zobaczyć na własne oczy.

- To nie jedyna rzecz jaka się we mnie zmieniła - podrapałam się po głowie, a po chwili spojrzałam na mamę. Artur wiedział? Wzrok mojej rodzicielki dał mi jasno do zrozumienia, że wujek nie miał najmniejszego pojęcia o naszym pochodzeniu. No to... prawdopodobnie czeka go niemałe zaskoczenie.

- Artur, pewnie jesteś głodny, zjedz porcję Jadena. Zanim wyjdzie z pokoju zapewne zdążę przygotować kolejny.

- Dziękuje, kochana - uśmiechnął się poczciwie - mam nadzieję, że nie psuje wam planów?

- Skądże! Bardzo się cieszę, że jesteś. Bardzo za tobą tęskniliśmy - odparła mama. Przytaknęłam kończąc posiłek. Artur podał rękę Optimusowi, a ten uścisnął ją w powitalnym geście.

- To wspaniale, zatrzymam się u was na trochę, z resztą... mam dla was małą propozycję. Ale to potem! nie wszystko od razu. A i Selen, mówiłaś, że nie tylko to się w tobie zmieniło - oznajmił - co miałaś na myśli? I co to za kolor oczu? Taka moda? szczerze nie nadążam za tymi trendami.

Raz jeszcze spojrzałam na mamę, która przełknęła nerwowo ślinę. Westchnęłam cicho. Naszą męczarnie przerwał okrzyk radości Jadena, który stanął w progu kuchni. Rzucił się w objęcia wujka, a ten znów zareagował szczerym śmiechem. Prime jak gdyby nigdy nic wcinał swój omlet, niewzruszony tym, że ważą się losy naszej całej rodziny. No jasne.

Transformers 4: The BetrayalWhere stories live. Discover now