Rozdział 2

10.9K 392 230
                                    

Poczułam ostry ból w podbrzuszu. Jakbym dostała od kogoś mocnego kopniaka. Na moment nawet zapomniałam jak się oddycha.

– Żartujesz sobie ze mnie Adam? – piszczałam do telefonu.

W takich momentach nienawidziłam swojego agenta. Jeszcze gdyby to był taki facet, z którym da się dogadać. Ale on był nieugięty. Był naprawdę świetny, znał się na rynku wydawniczym jak nikt inny. Był ze mną od początku mojej kariery pisarskiej. Może dlatego nie owijał w bawełnę jak ze mną rozbawiał.

– Nie piszcz mi do ucha, nietknięta dziewico – warknął swoim grubym niskim głosem. – Masz świetną wyobraźnię, obejrzyj jakieś pornole – oczywiście tutaj spaliłam buraka - popytaj swoich koleżanek, sprzedaj dziewictwo. Nie wiem! Masz tylko napisać erotyka.

– Jak ty to sobie wyobrażasz? – Nadal piszczałam zdławionym głosem. – Nigdy nie miałam chłopaka, a co dopiero jakieś przygody seksualnej. Mam napisać erotyka? Jasne będzie niezwykle wybitny – syknęłam. – Nie mogę napisać następnego kryminału? Ludzie lubią przygody Heliosa.

– Jest teraz ogromny popyt na erotyki, wariatko. A w twojej karierze brakuje romansu. Napisz go z przytupem. Fani nawet oczekują tego od ciebie.

Jęknęłam załamana. Zasłoniłam sobie oczy, siadając na kanapę. Przerastało mnie to. Czułam się zażenowana.

Adam nie musiał mi tak brutalnie przypominać, że pomimo 28 lat nadal jestem dziewicą, a moje życie seksualne jest równe amebie. To wystarczająco w sobie było żałosne.

– Przemyśl to – powiedział znudzony. – Masz miesiąc na przemyślenie tego. Po tym czasie liczę, że zobaczę pierwszy szkic pomysłu.

– Jasne – mruczałam do telefonu, nawet po tym jak rozmowa została zakończona. – Wyczaruje porywającą historie przepełnioną dzikim sekseeeem... – Przedłużyłam ostatnie słowo, widząc latający dym na moim balkonie.

Miałam uchylone drzwi balkonowe, a jedyne co dzieliło mnie od sąsiada to plastikowa płyta. Poczułam jak przechodzi mnie zimny dreszcz, a policzki mnie palą.

Błagam, niech on tego nie słyszał.

Wstałam, czując się jakby szła na ścięcie. Na bliskie spotkanie z katem.

Zagryzając mocno wargę, wyszłam na chłodne powietrze, a zimne płytki szczypały mnie w bose stopy. Poczułam znajomy zapach dymu papierosowego i jednocześnie jak mi niedobrze. Podeszłam do barierek i wychyliłam się, tak by widzieć drugą połowę balkonu.

Siedział tam. Siedział z nogami między barierkami i patrzał przed siebie. Papieros standardowo spoczywał w jego lewej dłoni.

Nie spojrzał na mnie, ale byłam pewna, że wie, że stoję niedaleko i na niego patrzę.

– Nie słyszałeś tego, prawda?

– Czego?

Odetchnęłam z ulgą. Może jednak mówiłam cichszym tonem niż się spodziewałam. Może wcale nie słyszał mojego żenującej rozmowy.

Jak zwykle patrzył na mnie z zimnym spokojem. Jego twarz była piękna, ale nieprzenikniona. Niczym maska.

– Skoro tu jesteś. – Zaczęłam rozpromieniona, zapominając o swojej panice. – Poczekaj tutaj, dobrze? Mam coś dla ciebie.

Szybko zniknęłam mu z zasięgu wzroku i wbiegłam do salonu. Na komodzie stał, od dwóch dni, prezent dla niego. Czuła okropną potrzebę podziękowania mu przy pomoc z drzwiami. Stwierdziłam, że mały upominek w końcu może go trochę rozpogodzić. Zawsze zdawał się taki zamyślony i smutny.

Wróciłam na balkon i wychyliłam głowę zza plastikowej płyty. Nadal tam siedział. I chyba nawet zaczął drugą fajkę. Wyglądał jak grecki posąg. Chłodny i piękny.

Kiedy na mnie spojrzał, uśmiechnęłam się do niego szeroko. W przeciwieństwie do niego, lubiłam to robić.

Wystawiłam w jego stronę rękę z prezentem.

– Podejdź do mnie, proszę.

Zaskoczyła mnie jego prośba. Zamrugałam zaskoczona. Nadal siedział spokojnie na płytkach.

Byłam na tyle szczupła, że mogłam przecisnąć się przez szparę między plastikową płytą a barierkami.

To nie był pierwszy raz jak to robiłam. Bob często właził na balkon blondyna powęszyć, albo złapać promienie słoneczne które do nas nie docierały. Zawsze przeciskałam się przez szparę i po niego szłam, bojąc się, że coś może osikać sąsiadowi.

Podeszłam do niego na wyciągnięcie ramienia. Obserwowałam jak powoli wyrzuca niedopałek zza balkon i wolnym ruchem sięga po torebkę. Ale nie odebrał prezentu i nie podziękował. Przejechał delikatnie po mojej dłoni i oplótł swoje palce wokół mojego nadgarstka. Jego chwyt był stanowczy, a mnie przeszły ciarki.

Zanim choćbym ogarnęłam co się właśnie dzieje, pewnym ruchem pociągnął mnie do siebie.

Pisnęłam i wylądowałam tuż przednim. Kompletnie zdezorientowana spojrzałam mu w oczy. Nasz twarze dzieliły tylko milimetry.

– C-co...

– Jesteś dziewicą?

Poczułam jak twarz mnie pali, a ustami drżą.

O Boże, on wszystko słyszał. Każde słowo. Chciałam umrzeć ze wstydu. Zapaść się pod ziemię. Ale nawet nie miałam jak uciec, bo trzymał mnie delikatnie, ale stanowczo.

– Wiesz, to mało...

– Mogę ci pomóc. – Mówił bardzo cichym głosem, tak kompletnie innym niż mój donośny. – Mogę cię wszystkiego nauczyć, wszystkiego czego będziesz potrzebować.

Zaczęło mi ciężej się oddychać, kiedy spojrzał na moje usta. Co z nim było nie tak? Jak tak jawnie może o tym mówić? Teraz nawet czułam jak szyje i dekolt mnie pieczę z zażenowania.

– Nie zrobię niczego czego byś nie chciała. – Przekonywał mnie dalej.

To było nierealne. Nigdy bym się nie spodziewała, że ten wiecznie zapracowany i zmęczony sąsiad z naprzeciwka zaproponuje mi coś takiego.

– Dlaczego to robisz?

– Bo chcę.

– A co jeśli się w tobie zakocham?

– Wtedy zerwiemy układ.

– Chcesz mi złamać serce?

– Zrobimy tak, żebyś nie miała złamanego serduszka.

– Mam ci zaufać? Nie znam cię.

– Nie musisz się zgadzać. Masz wolną wolę. Poza tym – szepnął. Byliśmy tak blisko, że nasz nosy stykały. - Możemy się poznać.

– Co chciałbyś w zamian?

– Czytałem twoje książki. A zwłaszcza jedną lubię. „Króliczka parszywego". Chciałbym żebyś poopowiadałam mi historie z tym bohaterem. Każdą inną i nową, tuż przed snem.

Spojrzałam mu w oczy z ciekawością. Była to bajka dla dzieci o wiecznie złym króliczku, który przez swój okropny charakter nie ma przyjaciół. Doskwiera mu samotność, aż w końcu spotyka wróbelka. Wiernego i miłego. Zaprzyjaźniają się. I na tym kończy się króciutka książeczka. Fascynujące, że właśnie ją przeczytał i o niej chce kontynuację. Jakby nie patrzeć był dorosłym mężczyzną.

– Jestem Nora.

Chyba jestem największą idiotką na świecie, że się godzę na coś takiego.

– Wiem. – Uśmiechnął się po raz pierwszy. Miał łagodny uśmiech. Tak samo jak oczy, które jaśniały. – Jestem Maks. Od teraz twój nauczyciel bliskości.

Tylko mój sąsiadDonde viven las historias. Descúbrelo ahora