Rozdział siedemnasty

496 21 9
                                    

Pałętałam się po korytarzach zamku jak cień, nie potrafiąc znaleźć sobie żadnego miejsca. Od porwania Terenca minął zaledwie dzień, jednak ja czułam, jakby minęła już wieczność. Alioth od wczoraj nie wyściubił nosa ze swojego dormitorium, unikając każdego. Oboje źle znosiliśmy tę sytuację, zachowując się dosyć podobnie. Zarówno ja, jak i Alioth unikaliśmy każdej osoby, włącznie ze sobą. Szerokim łukiem omijaliśmy Carinę, która nie potrafiła zrozumieć naszego zachowania. Chciała udzielić nam wsparcia, poprzez swoją obecność, jednak my pragnęliśmy zupełnie czegoś przeciwnego. Potrzebowaliśmy samotności, aby w spokoju poradzić sobie ze stratą przyjaciela.

Miałam jednak nadzieję, iż Terence podobnie jak Celina, wróci, cały i zdrowy. Mój niepokój jednak nie malał z tego powodu.

W całym zamku zapanował harmider, gdy Evan ogłosił zaginięcie Goyla. Wiele osób było przerażonych tą sytuacją, jednak byli i tacy, dla których cała ta sytuacja nie miała żadnego znaczenia. Niektórzy twierdzili, iż zniknięcie Terenca było jedynie głupim żartem Ślizgonów, gdyż Goyle z pewnością uciekł z zamku sam. Nie miałam pojęcia, kto rozpuszczał te okropne plotki, ale obiecałam sobie, że gdy tylko się tego dowiem, osoba ta gorzko za to pożałuje. Już ja miałam się o to postarać.

Mijłam uczniów, którzy widząc mnie, od razu zaczynali szeptać, jakby miało to sprawić, że nie domyśle się, iż to ja byłam głównym tematem tych rozmów. Jedyne, na co się decydowałam, to posyłanie w ich stronę groźnego wzroku. Nie miałam zamiaru strzępić na nich niepotrzebnie języka. Nie byli tego warci.

W pewnym momencie, gdy przechodziłam obok drewnianych drzwi, które prowadziły do opuszczonej sali, poczułam na dłoni mocny uścisk, po czym nieznana mi siła wciągnęła mnie do środka.

W niewielkiej sali stały cztery osoby, których nie miałam zbytniej ochoty teraz widzieć. Carina, Syriusz oraz Aidan opierali się o kamienną ścianę, za Remusem. Mój wzrok skupił się najpierw na osobie, która wciągnęła mnie do tego miejsca.

— Co wy na Salazara wyrabiacie? — warknęłam zdenerwowana, zakładając ręce pod piersią.

Lupin stał naprzeciwko mnie z poważną miną, ubrany w szkolną szatę z naszywką Hufflepuffu. Nie wydawał się tak radosny, jak zwykle.

— To ja ich tu ściągnęłam — odezwała się w końcu Carina, podchodząc do mnie.

Moja przyjaciółka wyglądała na zmartwioną. Nie sądziłam jednak, aby było to spowodowane Goylem. Na dobrą sprawę nawet się nie znali. Oczywiście zdarzyło się, że rozmawiała z nim, kiedy była w naszym Pokoju Wspólnym, jednak zwykle sprowadzało się to do zwykłej wymiany grzeczności.

— Nie rozumiem tylko, w jakim celu? — zapytałam.

— Martwię się o ciebie i Aliotha. Cały czas siedzicie sami. Nie odzywacie się do nikogo. Nawet do mnie. Nie możecie tak cały czas.

— Afrodyta, nie możecie zamykać się na wszystkich. My chcemy wam pomóc — wtrącił się Syriusz.

— Kiedy to nie jest wasza sprawa. To my jesteśmy w to wplątani, a nie wy.

— Jesteś cholerną egoistką Afrodyta — sarknął nagle Aidan, podchodząc do mnie.

— Słucham?

Blondyn stanął naprzeciwko mnie, na tyle blisko, że stykaliśmy się czubkami butów. Patrzyłam w jego brązowe oczy z zaciętą miną. Jego słowa, zamiast mnie zranić, tylko mnie zdenerwowały.

Zauważyłam, jak Carina, Remus i Syriusz poruszyli się niespokojnie, jakby spodziewając się, że za chwilę zaatakuje Gryfona.

— Dobrze słyszałaś. Jesteś zwykłą egoistką — warknął głośniej — Jak myślisz, kto najbardziej będzie cierpiał, kiedy w końcu ten ktoś porwie ciebie lub Aliotha, hm? Jesteś Malfoy do cholery! Porywają uczniów z rodziny Śmierciożerców. Nie domyśliłaś się jeszcze, kto będzie głównym celem? — zacisnęłam mocno usta, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. Aidan wciąż kontynuował, nie przejmując się niczym. — Jesteś wnuczką największego zdrajcy Voldemorta. Pomyślałaś, chociaż jak my się będziemy czuli, kiedy ktoś porwie ciebie, a my nic nie będziemy w stanie na to poradzić, bo nie pozwalasz nam do siebie dojść? To nie jest tylko twoja walka, bo to my możemy stracić ciebie. Ja mogę cię stracić — dodał ciszej, tak że byłam pewna, iż tylko ja byłam w stanie usłyszeć ostatnie jego słowa.

Od zawsze tylko ty MalfoyWhere stories live. Discover now