Rozdział 2

17 1 0
                                    

Po południu Sophie leżała na łóżku delikatnie gładząc psa ręką. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Wszystkie lekcje odrobiła dawno temu. Zajęła się tym od razu po obiedzie, który był zostawiony dla niej w lodówce. Chciała bardzo wyjść z mieszkania, aby pozwiedzać okolice. Wiele słyszała o Nowym Yorku. Pragnęła poznać każdy zakamarek tego wielkiego miasta. Niestety musiała poczekać na Agnes i Tony'ego, którzy zostali dłużej w pracy przez jakąś awarię. Opiekun napisał jej o tym podczas powrotu do domu przy okazji pytając jak minął pierwszy dzień szkoły. Trochę zasmuciła ją ta wiadomość. Dzień wcześniej padła obietnica, że pójdą wspólnie na dłuższy spacer oraz przy okazji zahaczą o dobrą lodziarnie. No cóż, czasami tak bywa.

Soph leżała jeszcze kilka minut, dopóki nie zawibrował jej telefon. Sięgnęła na półkę obok łóżka przerywając głaskanie psa. Mars od razu poderwał głowę do góry zawiedziony końcem pieszczot. Dziewczyna spojrzała w urządzenie. Okazało się, że napisała do niej Courtney. Uśmiech rozgościł na jej twarzy. Zadowolona była z wiadomości od przyjaciółki z sierocińca. Dziewczyny długo ze sobą pisały. Sophie odpowiedziała o swoim dniu, nowym domu i ludziach, których poznała. Oczywiście nie pominęła historii z krążkiem w roli głównej. Niestety nadeszła chwila kiedy Court musiała kończyć, jednak obiecała, że zadzwoni do niej jutro wieczorem.

Blondynka postanowiła coś porobić. Wyszła ze swojego pokoju. Miała ochotę przejść się po mieszkaniu. Chciała lepiej poznać to miejsce. Liczyła, że trafi na jakieś wspólne zdjęcia swoich opiekunów. O dziwo nie zauważyła niczego takiego. Raczej lokum zdobiły różnorakie obrazy niż fotografie. Trochę zaczęło ją to zastanawiać. Kochająca się para powinna mieć pełno zdjęć. Jednak tutaj ich brakowało. Ogólnie niedużo wiedziała o Tony'm i Agnes. Ignorowali niektóre jej pytania dotyczące pracy czy przeszłości. Kusiło ją wejść do biura dorosłych. To było jedyne pomieszczenie, w którym jeszcze nie była. Sophie pewnie ruszyła w stronę odpowiednich drzwi. Miała właśnie chwytać za klamkę lecz przerwał jej głośno ujadający Mars. Szczekał na nią. Dziewczyna zdziwiła się tym zjawiskiem. Jednak zignorowała zwierze i nacisnęła na klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.

- Zamknięte. – Mruknęła do sobie. – Ciekawe gdzie są klucze.

Zaciekawiło ją to pomieszczenie. Powinno coś ważnego się tam znajdować, skoro jest zamknięte. Postanowiła dzisiaj odpuścić i ruszyła do salonu. Mars szedł tuż za nią, już nie szczekał. Sophie spojrzała na zegar. Wskazywał godzinę 18:00. Tony i Agnes powinni już być.

- Nie będę tutaj sama siedzieć. – Powiedziała do siebie lekko zirytowana.

Chwyciła za swój plecak. Ze stołu w kuchni zabrała klucze i wyszła z mieszkania. Założyła słuchawki. Muzyka ją bardzo relaksowała. Postanowiła iść przed siebie, nie do końca zwracała uwagę jak idzie. W końcu dotarła do bramy parku. Szła alejkami w poszukiwaniu miejsca na odpoczynek. Dopiero przy fontannie znalazła pustą ławkę. Rozsiadła się wygodnie. Wyjęła notes i zaczęła szkicować.

Tymczasem całkiem niedaleko dwójka braci szła na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi w skateparku. Ustalili, że chwilę pojeżdżą na deskach, a później pójdą na pobliski dach jednego z bloków. Lubili tak spędzać wieczory. Chłopaki już widzieli miejsce spotkania, gdy nagle drogę zajechał im blondyn na deskorolce. Był to Mike.

- Ty durniu! Gdzie masz oczy?! – Od razu zareagował młodszy z braci.

- Co tak wolno panowie? Macie strasznie żółwie tępo. – Odrzekł blondasek wystawiając język. Doskonale wiedział jak sprowokować kolegę.

Dominic od razu ruszył w pościg zostawiając brata samego. Ten z kolei wolał spokojnie dojechać na miejsce. Mimo odległości doskonale słyszał zirytowanego Dom'a i uradowanego Mike'a.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 01, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

...Where stories live. Discover now