Rozdział 2

46 9 0
                                    

Jeden…Dwa…Trzy… Odliczając swoje kroki w myślach dziewczyna szła w głąb obcej krainy. Jej tempo musiało być idealne, na tyle szybkie żeby dotrzeć na miejsce na jednym oddechu, ale nie na tyle szybkie aby wysiłek zmusił ją do oddechu. Znała drogę, żyjąc na takim odludziu potrzebowała szybkiego i niezawodnego sposobu transportu, a ten świat był do tego idealny. Odkryła go przypadkiem, kiedy jeszcze nie panowała nad swoją mocą, wtedy każdy ruch mógł nieść za sobą most do innego świata. Wpadnięcie do świata wypełnionego dzikimi puszczami podczas biegania na wfie, szybkie odwiedziny w świecie pokrytym ropo podobną substancją podczas zabawy z przyjaciółmi czy potknięcie na schodach prowadzące do doliny pokrytej miękkim pluszem, Hino niewątpliwe to wszystko przeżyła. Dwadzieścia jeden… Dziewczyna zaczynała odczuwać przyjacielskie rady od organizmu, żeby może zaczęła oddychać, bo jednak jest to całkiem przydatne, jeśli twoim celem jest na przykład, no nie wiem, przeżycie. Ona jednak szła dalej. Minęła właśnie pierwszego wielkiego grzyba, z którym wiązała się ciekawa historia. To właśnie koło niego Hino pierwszy raz zemdlała z powodu tutejszego powietrza. Już jeden dech tej ciekawej chemicznie mieszanki doprowadza ludzki organizm do chęci na drzemkę. Gdyby nie szybka interwencja jej matki, z naszej bohaterki mogłaby zostać tylko, piękna bo piękna, ale tylko odżywka dla potężnego przedstawiciela tutejszego królestwa grzybów. Trzydzieści siedem… Lekkie przypomnienie zamieniło się w stałe bombardowanie informacją o tym, że jednak strajk płuc nie jest korzystny na narządów i może to się zakończyć całą rewolucją, a na komunizm jednak sobie pozwolić nie można. Za grzybem zaczynał się widok na tutejszą rzekę wypełnioną zdaje się lawą, albo czymś lawo podobnym. Mimo tego, że była ona względnie daleko, to już dało się wyczuć promieniujące ciepło. Z każdym krokiem stawało się coraz bardziej nieznośne. Czterdzieści i cztery… Ucisk w płucach dziewczyny stawał się oszałamiający. Już wystawiała ręce przed siebie, aby utworzyć sobie drogę ucieczki. Czterdzieści pięć, czterdzieści sześć…siedem……osiem. Mroczki pojawiły się przed oczami Hino. Jeszcze tylko 2 kroki, no dawaj! Z trudem wykonała następny krok. Czuła jak traci równowagę. Rozpaczliwie zaczęła przebierać rękami. Przed oczami pozostał tylko mrok. Ale zamiast upadku na ciepłym czerwonoziem poczuła chłód betonowego betonowego chodnika. Udało się. Ciężko oddychając popatrzyła w górę i zobaczyła lekko rozmazane sylwetki znajomych budynków. Dotarła na miejsce.

*

Po uspokojeniu oddechu, dziewczyna podniosła się z poziomu gruntu. Czuła jak tlen napływa do jej mózgu i pozwala ponownie oddawać się uciechom logicznego myślenia. Po chwili obserwacji wiedziała gdzie tym razem się znalazła. Jako, że metoda liczenia kroków zawsze niesie ze sobą pewną granicę błędu, to była już przyzwyczajona pojawiania się w dziwnych miejscach. Na jej szczęście jeszcze nigdy nie wylądowała w ścianie, co spokojnie można uznać za sukces. Była zaledwie parę ulic od przystanku busowego, więc nie tracąc czasu poszła w jego stronę. Nie była to metropolia, zaledwie podrzędne miasto powiatowe na pograniczu Polski, mimo to mogła obserwować tak niecodzienny dla niej widok jego przebudzenia. Na jej oczach zapalały się co kolejne światła w oknach, gdzieś tam można było dostrzec wlokące się ludzkie sylwetki i samotne reflektory samochodów wyglądającej zza lekkiej mgły. Typowo dla tej pory dnia było raczej chłodnawo przez co Hino pożałowała, że nie wzięła grubszej bluzy. W momencie olśnienia spojrzała na swój zegarek i uświadomiła sobie, że do bus odjeżdża za niecałe dziesięć minut. Łącząc nieprzyjemne z pożytecznym różowowłosa postanowiła zapierdalać w kierunku przystanku. Mijała kolejne budynki tym razem ignorując otoczenie, sygnalizacja świetlna była dla mniej tylko wskazówką, tak samo jak same pasy. Już rozgrzana porannym sprintem zatrzymała się dopiero przy drzwiach pojazdu. Widzący ją kierowca lekko zdziwiony otworzył jej drzwi. Jak się okazało mimo takiej pory prawie wszystkie miejsca już były zajęte.

– U-Ulgowy do Warszawy proszę ­– powiedziała ciężko dysząc.

– To będzie 21 złoty i 37 groszy – odpowiedział jeszcze lekko zaspanym głosem.

Nastolatka dokonała zakupu wcześniej dokładnie wymierzoną kwotą i w akompaniamencie rytmów disco polo napływających z radia, udała się na ostatnie wolne miejsce przy oknie. Plecak postawiła między nogami i upewniwszy się, że stoi stabilnie, wyjęła telefon i słuchawki. Kontrastująco jasny wyświetlacz powitał ją godziną 4:20 i tapetą z najśliczniejszym zdjęciem Kotecka jakiego kiedykolwiek dokonała. Odblokowała go i machinalnie włączyła aplikacje z muzyką. Czekał ją trudny wybór między BTS a BTS. Po długich rozważaniach zdecydowanie wygrał BTS, a dokładniej jej autorska playlista składająca się ze wszystkich ich piosenek. Wsłuchując się w głosy koreańskich gwiazd oparła swoją głowę o pobliskie okno. Poczuła jak pojazd zaczyna miarowo wibrować od włączonego silnika i już chwilę potem jej podróż się zaczęła. Jeszcze nie widziała wtedy, że nie zobaczy tego widoku przez najbliższych parę miesięcy. Mimo to chłonęła każdy obraz jej rodzinnych stron a w jej głowie górowała jedna myśl. Ten chuj plecak właśnie się przewrócił.

Boku No Hino AcademiaWhere stories live. Discover now