2; Koniec tego dobrego

75 12 125
                                    

— I can feel the rush of adrenaline.  I'm not scared to jump if you want to.  Let's just fall in love for the hell of it. Maybe just keep fallin'~

Ciche nucenie rozchodziło się po całym pokoju mieszając się z odgłosem pochodzącym z telewizoro podobnego urządzenia. Przed samym ekranem siedział w czarnej pufie jasnoskóry chłopak. Wyglądał on dość... ludzko patrząc na jego przeszłość. Jego blond włosy zakrywała, tego samego koloru co siedzenie, czapka. On sam był ubrany w szary podkoszulek oraz żółtą koszulę w kratkę. Wpatrywał się w obraz, prawdopodobnie, gry jednocześnie wczuwając się w muzykę płynącą z jego słuchawek. Był właściwie skupiony mocno na "In Nobis". Gra była całkiem nowa, ale zyskała mocno na popularności w parunastu wymiarach! Chłopakowi nie było ważne, że od paru godzin nic nie jadł (a to była jedna z potrzeb jego ludzkiego ciała). Dla niego liczyła się rozrywka. Właściwie, od dawna nie przejmował się zbytnio wieloma sprawami. Był utrzymywany przez kogoś innego, jedzenie dostarczał mu ktoś inny. Nie miał żadnych większych problemów, którymi musiałby się jakoś zainteresować. Potrzebował tylko zapewnić sobie zabawę, coś, co mogłoby go rozśmieszyć czy zająć na dłuższą chwilę. Dlatego na jego półkach znajdowało się wiele książek, opakowań z grami lub innych przedmiotów, nad którymi musiał się skupić. Umiał przesiedzieć parę dni przed ekranem, niezbyt będąc ciekawym tego co dzieje się wokoło niego.

- Chyba cię pięcionóg wali, nie jestem zabójcą! - wydarł się w pewnym momencie, odblokowując swój mikrofon.

Poza osobami w internecie blondyn nie miał zbyt dużo znajomych. Większość odwróciła się od niego po jego porażce. Czego innego mógł się jednak spodziewać? Był wtedy stuprocentowo przekonany, że mu się uda przejąć tamten wymiar. A co teraz ma? Brak władzy, zabrane dużą ilość magicznych zdolności oraz niechęć do prawie wszystkich z kim miałby rozmawiać twarz w twarz. Samotność... trochę dobijała go tak szczerze. Starał się nie myśleć o przeszłości zajmując cały swój czas graniem w gry czy słuchając muzyki. Bywały jednak też dni kiedy na to nie miał ochoty. Po prostu kładł się, wspominał tamte dni i po prostu płakał. Jego starania, nawet jeśli w złym celu, poszły na marne. Nie obmyślił parę, początkowo nieistotnych szczegółów, które doprowadziły do totalnej ruiny.

Siedząc tak wgapiony w ekran, rozmawiając również z losowymi ludźmi (albo innymi niezidentyfikowanymi jednostkami), nie usłyszał przybycia gościa do jego pokoju. Był to wysoki, blady chłopak, którego kolor włosów dorównywał praktycznie skórze. Jedynie na końcówkach czupryny białowłosego można było zobaczyć różowy kolor. Stał on teraz w środku pomieszczenia, opierając się o ścianę, tuż obok drzwi. Spoglądał na swojego przyjaciela, chociaż może bardziej podopiecznego? Ich przyjaźń zachwiała się już dawno temu i mimo że, czarnooki dalej chciałby mieć tak bliskie relacje z blondynem, to ten niekoniecznie wygląda, jakby tego potrzebował. Białowłosy chciałby, aby znów mu zaufał tak jak kiedyś. Pamiętał ich z przeszłości. Dwa młode demony szukające brylantów w rzece nieznanego źródła. Później również uczyli się najróżniejszych rzeczy razem. Potem... jego przyjaciel się zmienił. Na gorsze. Białowłosy chciał mu pomóc, ale nigdy mu się nie udało. Ostatni raz przed rozpoczęciem planu "podboju" innego wymiaru, pożegnali się okropną kłótnią, gdzie oboje powiedzieli trochę za dużo. Minął długi czas zanim zobaczyli się ponownie.

A i tak nie był to najlepszy moment.

Chłopak wciąż pamiętał widok blondyna jako posąg. Ten obraz sprawił mu jakiś okropny ból. Zawsze wierzył w niego, jednak wiedział, że jego plany nie mogłyby być do końca prawidłowe. Jednak nigdy nie myślał, że demon skrzywdzi się tak bardzo. Wiadome było bowiem dla nich, że porażka była kazana surowo. Blondyn, popełniając tak wielki błąd, skazał się na cierpienie. Białowłosemu ciężko było patrzeć na posąg. To było więzienie dla jego przyjaciela, z którego nie wydostanie się tak szybko, bez pomocy. Dlatego musiał wtedy zaingerować. Jedyne co mógł zrobić wtedy to... skrócenie wyroku. W trakcie odsiadywania go odwiedzał chłopaka tak często jak mógł, a ten... wciąż miał jakąś urazę do niego. Nawet kiedy przygarnął przyjaciela pod swój dach, nie rozmawiali na początku dużo. Nie, że teraz jest jakoś strasznie więcej. Teoretycznie pogodzili się już, jednak przyjaźń nie powróciła. Chłopak z jakiegoś powodu odtrącał go od siebie, ukrywał rany (nie tylko fizyczne), jakie więzienie przyniosło. Nie próbował znaleźć pomocy. Białowłosy znał kary jakie stosowane są w więzieniach, jako książę swojego wymiaru musiał wiedzieć sporo o tym społeczeństwie. Dlatego kiedy zauważał u swojego "podopiecznego" różne pozostałości po więzieniu (strach przed jakimkolwiek dotykiem, przed podniesionym głosem) miał ochotę zapłakać. Prawo ustanowione przez jego dziadka było okropne, a on nie miał jeszcze możliwości zmiany. 

Dlatego jedyne co mógł na razie zrobić to dbać aby chłopak nie umarł z głodu czy wycieńczenia. Stał się pewnego rodzaju opiekunką dla niego, ale czy może zrobić coś innego względem niego?  Chłopak westchnął cicho i otworzył oczy, które zdążył przymknąć podczas myślenia. Dopiero zorientował się, że chłopak nie gra już i wpatruje się w niego. Białowłosy posłał mu, niezbyt wielki, zmęczony uśmiech, który ten o dziwo odwzajemnił.

— Długo się patrzysz?

— Nie wiem, długo jesteś już w moim pokoju? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

— Również nie wiem.

Nastała trochę niezręczna cisza dla ich oboje, chociaż oboje chcieli ją jakoś przerwać. Przebywanie razem w taki sposób... było dziwne. Białowłosy kompletnie zapomniał, po co wcześniej tutaj przyszedł i teraz rozglądał się po całym pomieszczeniu, próbując sobie przypomnieć. Chłopak siedzący przed ekranem zaczął wyłączać grę i zbierać jakieś śmieci nieznanego pochodzenia. Spojrzał w końcu swoimi dwukolorowymi oczami na wyższego demona.

— Przyszedłeś aby powiedzieć o obiedzie? — Podniósł brew.

— AH! Tak, właśnie. Obiad gotowy - uśmiechnął się, kiedy przypomniał sobie (a raczej kiedy mu przypomniano). — Przyjdź, ogarnąłem aby dzisiaj był twój ulubiony.

Białowłosy zmierzył w stronę drzwi. Nie pomyślał jednak, że potknie się o listwę w drzwiach i poleci do przodu. Bojąc się upadku zaczął kląć w nieznanym ludziom językach. Mimo wszystko przyniosło to oczekiwany efekt, zawisł tuż nad podłogą. Coś jednak było nie tak, sama lewitacja nie zużyłaby tak dużo jego energii... Podniósł się (a raczej wyprostował w powietrzu) i spojrzał w stronę przyjaciela.

Zamiast niego na środku pokoju była czarna plama, która powoli zwężała się coraz bardziej. I bardziej... Aż zniknęła. Białowłosy zaczął panikować.

— WILLIAM! CIPHER, WRACAJ!

Padł na podłogę w miejscu plamy. Chociaż... lepiej byłoby nazwać to po profesjonalnemu. Chłopak zaczął wpatrywać się w miejsce gdzie przed chwilą był portal. Portal, który prawdopodobnie sam stworzył. Po jego twarzy zaczęły lecieć łzy. Stracił go po raz kolejny, tym razem przez jego głupotę. Teraz jednak wiedział, że sam jest silniejszy, ma więcej umiejętności, zdolności (nie jak blondyn, który je stracił). On... spróbuje odnaleźć go jak najszybciej.

Nie chce zniszczyć ich relacji jeszcze bardziej.



Normality | BillDipWhere stories live. Discover now