Prolog

174 47 22
                                    

Codziennie do niej przychodziłem. Dzień w dzień od wypadku. A dziś minęło równo 60 dni od niego.

Rejestracja, podać imię i nazwisko, usłyszeć, że naprawdę muszę ją bardzo kochać, dostać kolejny dzbanek na kwiaty, (których tak nienawidzi)od pielęgniarki i na koniec usłyszeć, że wszystko będzie dobrze.
Tak wyglądała moja rutyna odwiedzania Rudej od wypadku.

Podchodząc do jej łóżka, myśl o tym do czego doprowadziła nasza kłótnia paliła mnie od środka. Byłem winny jej stanu. Leżała w śpiączce od 2 miesięcy, kości się zrastały, rany goiły, ale nie chciałem myśleć o tym jaki ból musiała czuć kiedy w potrącił ją kierowca osobówki. Na co poszedłem wtedy do Natalie? Przecież Antosia od zawsze mi mówiła, że jej się podobam i nie chce przeszkadzać "nam", bo znamy się dłużej. Co z tego jeżeli to na punkcie tej małej blondynki oszalałem. Nat to tylko przyjaciółka, tylko... Dlaczego dałem się namówić na "jedną" lampkę wina? Nie wiem, może dotarło do mnie po 3 latach, że moi rodzice się nie zejdą? A może, że bez niej nie umiem normalnie funkcjonować? Po co kazałem jej przyjechać? O czym chciałem z nią rozmawiać? Po zbyt dużej ilości alkoholu została dziura w pamięci, której nie umiem uzupełnić. Jak tylko pomyślę, co musiałem powiedzieć, że wybiegając z domu Natalii ta na codzień opanowana osoba, wbiegła prosto pod auto...to moja wina...nigdy bym jej nie skrzywdził...Co będzie jak się wybudzi? Czy to koniec między nami? Nie mam co się dziwić... Tak bardzo siebie nienawidzę, przez to do czego doprowadziłem.

Usiadłem na szpitalnym krześle i niepewnie chwyciłem jej rękę. - Cholernie cię kocham, obudź się nie radzę sobie bez ciebie...- mruknąłem przykładając jej dłoń do moich warg.

Respirator przyspieszył, a Antosia delikatnie poruszyła palcami. Zerwałem się z krzesła i podbiegłem do drzwi - Ona się chyba budzi, gdzie pielęgniarka? Poruszyła palacmi! - krzyczałem, a łzy zbierały się w moich oczach. Do pokoju wbiegła pielęgniarka wraz z lekarzem. Ruda otwierała powoli oczy. Niebyły już tak radosne jak dawniej. Ten piękny błękit jakby wyblakł.

- Proszę wyjść, musimy przeprowadzić wstępne badanie, ale zapowiada się na to, że będzie już tylko lepiej - uśmiechnął się do mnie lekarz. Z niedowierzaniem wyszedłem z sali, płacząc ze szczęścia wyjąłem telefon z kieszeni. Wybrałem numer Maddeline. Po kilku sygnałach odebrała.

- Jak tam Maks?
Starając się wypowiedzieć cokolwiek sensownego wydusiłem z siebie jedynie, krótkie
- Obudziła się.

A więc cześć wszystkim! Bardziej nikomu jak na razie! Krótki prolog, trochę bardzo nie dopracowany. Śmierdzi typową wattpadową opowiastką...i w sumie tak będzie.
A więc to będzie opowieść o grupie znajomych. Tak, dokładnie - zupełnie stereotypowo. I nie ma co ukrywać. Trochę dramy, wypadków chodzącymi parami, nienawiści, kłamstw i problemów, a to wszytko w otoczce licealnego życia.

A więc może coś o mnie...
Nazywam się? XYZ. Znaczy się mówcie mi Erica - mimo to, że lubię swoje imię, ten pseudonimem posługuje się na takich stronach. Powstał przy pisaniu roleplay więc jak ktoś by chciał - chętnie napiszę takowy! Chodzę do szkoły średniej, w której już się gubię. Moja przygoda z pisaniem zaczęła się 2?3? lata temu od smutnych wierszy i pamiętników. Gustuje w kryminałach, a Kordian jest moim ideałem. Jak nie wydam książki do matury, pójdę na prawo karne, bo to jest to z czym chce wiązać przyszłość.

-nie godzę się na kopiowanie moich prac-
EH

,,Opowieść sześciu dusz"    (w trakcie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz