Nocna panorama

121 10 27
                                    

Uwaga!
W tym rozdziale występują sceny dla osób, które ukończyły 18 rok życia, dlatego młodszych odrazu uprzedzam, że miejsce, gdzie będzie się to zaczynało, będzie zaznaczone w taki oto sposób.
👇
(*)

Przez kilka godzin, nawet po północy w tym kraju, spacerowaliśmy ulicami Paryża i zwiedzaliśmy każde miejsce, które chciałam zobaczyć. Moje usta cały czas wykrzywiały się w uśmiechu, a Alucard przyglądał mi się szczęśliwy. Co chwilę ciągnęłam go gdzieś indziej, aż w pewnym momencie mnie zatrzymał. 

— Ściemniło się... Więc najwyższa pora na drugą część niespodzianki... — Powiedział, po czym pociągnął mnie w kierunku jednego z zaułków, gdzie ponownie podniósł mnie jak księżniczkę. 

Objęłam jego kark i znowu schowałam się w zagłębieniu szyi. Już po paru sekundach czułam mocny powiew wiatru, który rozwiewał moje włosy. Mocniej się w niego wtuliłam, kiedy uderzył w nas mocniejszy podmuch powietrza. 

— Jesteśmy... — Odezwał się cicho przy moim uchu i odłożył mnie na ziemię. 

Nadal czułam silny wiatr, dlatego powoli się odwróciłam. W tym momencie zobaczyłam nocną panoramę miasta. Jesteśmy dosłownie na samym szczycie Wieży Eiffla. 

— Tu jest lepszy widok, niż w miejscu widokowym... — Podszedł do barierki, a ja zrobiłam to samo. 

Oparłam się obok niego, a przy tym położyłam mu głowę na ramieniu. Objął mnie ramieniem i położył rękę po mojej lewej, łapiąc przy tym za balustradę. 

— Wiedziałeś, że Paryż w dzisiejszych czasach jest nazywany Miastem Zakochanych? — Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja zwróciłam się do niego z uśmiechem na twarzy. 

— Zamknij oczy... — Powiedział, a ja lekko zmarszczyłam brwi, po czym spełniłam jego prośbę. 

Już po paru sekundach poczułam jego ciepły oddech, a następnie jego usta, które spoczęły na moich. Jego ręce znalazły się na mojej talii i przesunęły się na plecy. Położyłam swoje dłonie na klatce piersiowej bruneta, a jedna jego dłoń powędrowała na mój kark. To nie był zwykły pocałunek. Był nieco bardziej żarliwy niż zazwyczaj. Po chwili nasze języki rozpoczęły bitwę, którą wygrał Alucard. Przycisnął mnie lekko do wieżyczki, która pięła się zaraz obok nas. 

Przygryzł delikatnie moją dolną wargę i pociągnął za nią, kiedy odsunął się, żebyśmy mogli złapać oddech. 

— Abigail, ja... — Zaczął, ale zaciął się, kiedy spojrzał mi w oczy. 

Powiedział mi wcześniej, że chcę widzieć mój uśmiech. Ja natomiast chcę, żeby był on szczęśliwy. Nie chcę widzieć smutku na jego twarzy. 

— Alucard... — Zaczęłam, a gdy jego spojrzenie zatrzymało się na moich oczach, uśmiechnęłam się szczerze. — Kocham cię... — Miałam wrażenie, jakby na moje słowa jego źrenice się delikatnie pomniejszyły. 

Uniósł swoje ręce, które ułożył na moich policzkach. W jego oczach dostrzegłam szklące się łzy. Brawo Abigail, doprowadziłaś kilku wiecznego wampira do płaczu. Zaśmiał się cicho, po czym oparł się czołem o moje i spojrzał mi prosto w oczy. 

— A ja ciebie, Abigail... — Chyba rozumiem czemu miał łzy w oczach. 

Przymróżyłam lekko oczy, po czym złączyłam nasze usta w kolejnym pocałunku. Uniósł mnie ponad ziemię, a ja lekko się od niego odsunęłam. W jednej chwili ponownie nasze usta się spotkały i toczyły walkę o dominację, którą wygrał oczywiście brunet. Obwiązałam nogami jego pas, a rękoma kark. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że znów gdzieś mnie zabrał. 

FatumWhere stories live. Discover now