Wreszcie mi się udało!
Tęskniliście? Po co pytam. Wiem, że tak.
*
Nie musieli długo czekać na pomoc medyczną.
Blake ledwo trzymał się na nogach, wciąż zamroczony po pojedynku z Ziemianinem. Jeśli pojedynkiem nazwać można było to, iż czarnoskóry skopał mu porządnie mordę.
Podtrzymywał go Finn, który szybko zwrócił się w stronę matki Clarke, obserwując jak ściąga z pleców czerwony plecak.
Wokół nich krzątali się członkowie strażników na Arce, a Marcus Kane - z pomocą dwóch kolegów - odciągnął ciało martwego mężczyzny daleko od nich.
Pani lekarz wyglądała na przerażona, widząc w jakim stanie się znajdowali. Bez zbędnych pytań zatrzymała się przed nimi i zapytała:
- Wszystko dobrze?
Nie wyglądała najlepiej, lecz nie była w tak krytycznym stanie, jak Finn i Bellamy. Miała jedynie rozciętą głowę i zaschniętą krew na czole, która spłynęła aż po żuchwę.
Blake trzymał się za bolące żebra, próbójąc unormować oddech.
- Nic mi nie jest - odparł, gdyż Gryffin ewidentnie patrzyła na niego.
Za jej plecami dostrzegł Monroe i jej kolegę, więc zaprzestał rozglądania się.
Blake zerknął szybko na Collinsa z tęgą miną i zarządził:
- Wracajmy szybko do kapsuły.
Finn skinął głową i postąpił krok przed siebie, jednak Abby zatrzymała ich.
- Czekajcie! Gdzie jest Clarke? - zapytała, łapiąc za ramię Finna. - Nic jej nie jest?
- Nie było, gdy odeszliśmy - odpowiedział Finn z westchnieniem. Nie chciał bowiem dawać jej złudnej nadzei na cokolwiek. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążył nawet o tym pomyśleć. - Zaprowadzimy cię. - Dodał, nie chcąc narażać się na niewygodne pytania i ruszył w znanym kierunku, a zaraz obok niego kroczył Blake.
- Zaczekajcie, chwileczkę.
Bellamy prawie krzyknął z irytacji, kiedy tym razem zatrzymał ich ojciec Mer. Jego ludzie przeczesywali teren.
- Sinclair! - zawołał do mężczyzny, który podszedł do niego w mgnieniu oka. - Rozdzielamy się. My idziemy dk kapsuły, a wy do stacji Alfa. Dołączymy do was, kiedy tylko znajdziemy resztę.
- Tak jest - potwierdził Sinclair, jednak - gdy zamierzał już odejść - Marcus Kane złapał go za kurtkę i zapytał przyciszonym głosem:
- Jaha się odzywał?
- Nie, ostatnio nie. - mężczyzna westchnął, jakby bolały go własne słowa. Nawet Abby wydawała się tym nieco przygnębiona.
Kane odwrócił się w stronę obozowiczów i wskazał ręką na strażników, mówiąc:
- Wasza trójka idzie z nami, a wy - kiwnął głową na Blake'a i Collinsa - prowadzicie.
W takim składzie ruszyli. Bellamy długo nie musiał czekać, aż Finn rozpocznie rozmowę, mówiąc że zdenerwowaniem:
- Myślisz, że nic im nie jest?
- Na czas pierścienia ognia byli bezpieczni w kapsule, więc jestem pewien, że wciąż tam są - odparł mu, po czym zwrócił się do przywódcy - America myśli, że nie żyjesz.
CZYTASZ
𝐌𝐀𝐘 𝐖𝐄 𝐌𝐄𝐄𝐓 𝐀𝐆𝐀𝐈𝐍 | 𝐛𝐞𝐥𝐥𝐚𝐦𝐲
Fanfiction𝑚𝑎𝑦 𝑤𝑒 𝑚𝑒𝑒𝑡 𝑎𝑔𝑎𝑖𝑛. ~ 𝐡𝐨𝐰 𝐜𝐚𝐧 𝐢 𝐠𝐢𝐯𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐚𝐥𝐥 𝐨𝐟 𝐦𝐞, 𝐰𝐡𝐞𝐧 𝐢'𝐦 𝐨𝐧𝐥𝐲 𝐡𝐚𝐥𝐟 𝐚 𝐰𝐨𝐦𝐚𝐧 ❤︎ [18+]