1.

5.3K 183 36
                                    

Prolog

Waszyngton, D.C

Lauren

Usiadłam na łóżku, po czym ponownie popatrzyłam na stos dokumentów piętrzący się na biurku. Wciąż nie mogłam uwierzyć we wszystko, co działo się w ostatnich tygodniach. Nie umiałam przyzwyczaić się do samotnego życia w tak wielkim domu, a tym bardziej do tego, że w wieku dziewiętnastu lat zostałam sierotą. Od miesiąca byłam sama na świecie. Nie miałam rodziny, byłam jedynaczką, więc tylko obecność oraz wsparcie przyjaciół sprawiły, że nie zrobiłam niczego głupiego.

Jednak dzisiejszy dzień dobił mnie jeszcze bardziej. To właśnie dziś rano, w przypływie chęci do życia, skontaktowałam się z agentem nieruchomości. Nie mogłam dłużej mieszkać w willi rodziców. Była za duża nawet dla naszej trójki, a teraz kiedy mieszkałam w niej sama, wydawała się wręcz sennym koszmarem. Gdy już umówiłam się na spotkanie z miłą panią obiecującą szybką sprzedaż, po raz pierwszy od miesiąca weszłam do sypialni rodziców. Wiedziałam, że już niedługo będę musiała przejrzeć ich rzeczy, żeby zdecydować co zostawić sobie na pamiątkę, a co sprzedać lub wyrzucić.

Przez godzinę siedziałam przy koszu na pranie, zanosząc się płaczem nad ubraniami mamy, które – być może tylko w mojej głowie – wciąż nią pachniały. Później popychana przez autodestrukcyjne siły odnalazłam klucz do sejfu, który był tak naprawdę pancernym pokojem ojca. Spędziłam tam kolejne kilkadziesiąt minut, tym razem płacząc wśród kolekcji broni, jaką posiadał tata.

Kenneth Sanders był prawdziwym Amerykaninem z krwi i kości. Uważał, że prawo do posiadania broni, a tym samym możliwość obrony rodziny, stoi na równi z prawem do oddychania. Konstytucja Stanów Zjednoczonych była dla niego biblią, a wolność stanowiła wartość nadrzędną. Od dziecka działał w inicjatywach obywatelskich, więc nikogo nie zaskoczyło, gdy już jako dorosły mężczyzna zaczął piąć się po szczeblach politycznej kariery. Miałam zaledwie rok, kiedy pierwszy raz wybrano go na senatora. Od tego czasu co sześć lat był wybierany ponownie. Ludzie uwielbiali go za to, że zawsze działał w ich imieniu, wywlekał na światło dzienne brudy urzędników, a sam siebie uważał za sługę narodu, a nie na odwrót.

To on zaszczepił we mnie amerykańskie wartości. Przestrzegał przed drogami na skróty, które w rzeczywistości prowadziły donikąd. Odkąd skończyłam trzynaście lat, zabierał mnie na strzelnicę i uczył wszystkiego, co wiedział o broni. Uwielbiałam te nasze wspólne wypady. To właśnie przez tak wiele pięknych wspomnień po raz kolejny rozpadłam się na kawałki w otoczeniu czterdziestu ośmiu sztuk broni palnej.

Gdy w końcu wstałam z podłogi, chcąc wyjść z pomieszczenia, mój wzrok padł na małą nierówność w fugach parkietu. Zaskoczyło mnie to, ponieważ moja mama, która była znaną architekt, nigdy nie pozwoliłaby na coś takiego, tym bardziej we własnym domu. Przyciągnęło to moją uwagę jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że gdy stałam, w ogóle nie było tego widać. Podeszłam bliżej, po czym zaczęłam naciskać na deski. Szybko przekonałam się, że mogę je odsunąć, choć było to trudne i połamałam przy tym kilka paznokci. Pod podłogą znalazłam coś w rodzaju małej skrzynki zamykanej na klucz. Była wręcz absurdalnie ciężka jak na swoje gabaryty, mogłam więc przypuszczać, że to miniaturowy pancerny sejf.

Już wtedy zdawałam sobie sprawę z tego, że musi to być coś bardzo tajnego, co tylko spotęgowało moją ciekawość. Przez długie minuty przeszukiwałam sypialnię rodziców, ale w końcu mnie oświeciło. Znałam ojca, więc wiedziałam, że jeśli coś nie było przeznaczone dla byle jakich oczu, to znaczyło, że tata ma to w głowie... albo przy sobie.

Niechętnie poszłam do kuchni, a później z jeszcze większym oporem wyjęłam worek, który dostałam od policji. W środku znajdowały się rzeczy znalezione w samochodzie rodziców. Nie musiałam długo szukać. Zdecydowana większość zawartości była papierowa, więc kiedy tylko klucz uderzył o blat w kuchni, od razu go złapałam i pobiegłam z powrotem na piętro.

Tylko na chwilę [WYDANA]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ