Kiedy wreszcie doszły do mnie wszystkie zamówione rzeczy, od razu spakowałem je do auta i ruszyłem w stronę domu Polski. Oczywiście po drodze do auta Francja musiała mi robić awantury.
Pod tym ogromnym domem Polski wziąłem parę drobniejszych rzeczy z samochodu i skierowałem się w stronę drzwi. Oczywiście miałem ze sobą też wianek, bo to chciałem jako pierwsze wyjaśnić. Jak dotknąłem klamki od drzwi moją uwagę przykuł piękny śpiew. Otrząsnąłem się i otworzyłem drzwi na oścież robiąc pewny krok przed siebie.
-Hej Polska- -nie dokończyłem ponieważ zobaczyłem go w ciekawym stanie.
Polska miał na sobie same bokserki, na głowie miał różne kwiatki, ale to nie był wianek. W niektórych miejscach był ubłocony. Najbardziej mnie ciekawiły jego blizny. Miał ich wszędzie mnóstwo. Były mniejsze, większe, szersze, węższe. Jedna była za to najbardziej wyróżniająca się. Była ogromna, ciągnęła się przez całą długość jego kręgosłupu. Po dwóch stronach tej blizny, tak jakby na łopatkach były dwie identyczne i ukośne. A poza jego wyglądem trzymał w ręce coś czego na oczy nie widziałem. Raczej to jedzenie. Chyba dość długo staliśmy się wpatrzeni w siebie.
-Oh Niemcy... nie spodziewałem się ciebie - powiedział stając przodem do mnie.
-T-tak... Uh... - nie miałem pojęcia co powiedzieć. - Przyniosłem rzeczy do remontu - dodałem szybko. - I mam też parę pytań do ciebie - odwróciłem od niego z trudem wzrok.
-Tak... jasne. Zacznij prace, a ja ogarnę siebie i więcej pierogów - szybko pognał na górę.
Westchnąłem i wziąłem się do roboty. Głównie demontowałem i zaraz ogarniałem na to miejsce nowe rzeczy. Trochę się posprzeczaliśmy kiedy powiedziałem mu, że trzeba wywalić cały jego sprzęt kuchenny. Groził mi wałkiem. Ale i tak się w końcu dogadaliśmy. Teraz co prawda będę musiał tu jeździć codziennie, aby dawać mu jedzenie i picie jak zażądał. Ja tam nie marudzę. Chyba koło dwudziestej skończyłem mu ogarniać podłogę. Łatwe to nie było bo musiałem pod starymi panelami wyjebać kawałek zaschniętej gliny. Ta stara architektura... Koniec końców poznałem jego własną potrawę "pierogi". Dawno nie jadłem tak dobrego domowego jedzenia. Usiedliśmy oboje na nowej podłodze ponieważ Polsce się bardzo spodobała. Mógłbym oglądać ten uśmiech dniami i nocami, bez przerwy.
-No, a więc. Jakie masz pytania? - zaczął Polska.
-Chciałem ci się zapytać o te kwiaty - podniosłem swój wianek. - Chociaż minęło sporo czasu, to one nie więdną, ale jak mój ...kolega... je wziął to nagle zaczęły strasznie szybko więdnąć, jak wziąłem je z powrotem to znowu jakoś magicznie wróciły to tego stanu. O co chodzi? - popatrzyłem się na niego wyczekująco. Polska za to miał zszokowany wyraz twarzy.
-Kurwa co? - tylko tyle powiedział.
-Um kwiaty ni- -nie dokończyłem, bo Polska mi przerwał.
-Rozumiem kurwa co mi mówisz. - spuścił głowę zasłaniając ją rękami. - Po prostu... nosz kurwa...
-To co jest tym kwiatom - dopytywałem.
-Te kwiaty nie są zwyczajne... -dalej miał wzrok utkwiony w podłogę. - One są symbolem... -przerwał jeszcze bardziej zasłaniając twarz.
-Symbolem czego? - nie chciałem dać mu spokoju.
-Kurwa... - powiedział prawie nie słyszalnie. - Kiedyś się domyślisz... daj mi chwilę - szybkim tempem udał się na górę domu.
Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Powiedziałem coś nie tak? Spuściłem wzrok na wianek. Bawiłem się płatkami kwiatów dopóki Polska nie wrócił.
CZYTASZ
Ich liebe dich || Gerpol
Teen FictionNiemcy przeprowadza się razem z Francją (jego dziewczyną) w nową, podobno lepszą, okolicę. Tam od miejscowych dowiaduje się o tajemniczym domu na końcu ulicy ze zamkniętymi wielkimi wrotami. Z każdą nową informacją na temat tej tajemniczej posiadłoś...