Pięści

1.4K 125 373
                                    


13xd






* Louis *

Atmosfera po pogrzebie Jennifer trochę się rozluźniła. Był weekend, a ja miałem do załatwienia ważne sprawy na mieście. Ubrałem kurtkę i buty i jedyne co zgarnąłem to klucze od auta i telefon.

- Wychodzę, chcecie coś ze sklepu? - zawołałem na tyle głośno aby ktoś mnie usłyszał, ale nikt nie odpowiadał. - Jak coś chcecie napiszcie smsa czy coś. - dodałem i wyszedłem z domu.

Wsiadłem do auta i wystukałem numer do mojego braciszka. Poczekałem kilka sekund, aż młody odebrał w końcu telefon.

- Po co dzwonisz? - usłyszałem w słuchawce.

- Po chujów sto, grzeczniej do starszego braciszka. - warknąłem cicho.

- Mów o co ci chodzi, robię mamie herbatę. - odparł tylko.

- Będę u was za 20 minut. Szykuj dupe, pojedziemy na wycieczkę. - nie czekałem na odpowiedź i rozłączyłem się, po czym odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu mojej mamy.

* * *

* Noah *

Usłyszałem dzwonek do drzwi i podszedłem do nich, by po chwili je otworzyć. Ujrzałem swojego braciszka z cwaniackim uśmiechem na ryju.

- Chodźmy, powiem Ci wszystko w drodze. - spojrzałem na niego i odwróciłem się by zgarnąć jakąś bluzę.

- Wychodzę z Lou mamo! - krzyknąłem tylko zatrzaskując za sobą drzwi.

Wsiadłem do auta i ruszyliśmy przed siebie. Na początku panowała cisza, ale później Lou znów spojrzał na mnie miną głodnego pedofila, który znalazł kolejne dziecko do swojej piwniczanej kolekcji.

- Wiesz gdzie mieszka Twój tatuś? - o nie, co on znów wymyślił.

- No wiem, a co? - spytałem podejrzliwie obserwując starszego.

- Chce z nim wyjaśnić sprawę tykania mojej córki. - odparł tylko skupiając się na drodze.

Wyjąłem telefon i zacząłem przeszukiwać wiadomości z ojcem. Tak, czasami piszemy, ale zazwyczaj nie na jakieś konkretne tematy.

- Mam! - krzyknąłem, a na twarzy brata znów pojawił się ten przerażający uśmiech.

Zapowiadała się gruba akcja.

* Louis *

Po dostaniu adresu od Noah przyspieszyłem trochę swojego zajebistego wyścigowego wana kierując się prosto do domu Malika. Szmaciarz pożałuję, że włożył kutasa w nieodpowiednią dziewczynę.

Podjechaliśmy pod adres i ramię w ramię niczym faceci w czerni ruszyliśmy do chaty tego psiarza.
Dostaliśmy się na klatkę schodową a następnie pod odpowiednie drzwi.

Zapukałem w nie czekając, a kiedy te się otworzyły ukazując tego zasranego gnoja nie czekają pchnąłem go na ścianę wchodząc do środka.

- Chyba musimy sobie pogadać - przycisnąłem go do ściany ale ta kupa gówna mi się wyrwała.

- Odpierdol się ode mnie - warknął.

- Masz zakaz zbliżania się do mojej córki.

- Bo co mi niby zrobisz? - uniósł brwi z cwanym uśmieszkiem.

- A nic takiego - machnąłem dłonią jak Harry zawsze kiedy coś chce, kładąc drugą na biodrze i niczym mój mąż przyłożyłem wskazujący palec do dolnej wargi. - Tylko - zacząłem powoli, kątem oka widząc jak Noah próbuje się nie śmiać. - Posadzę cię o pedofile - powiedziałam przesłodzonym głosem.

Oczy mężczyzny się rozszerzyły, a z pokoju obok wyszła moja córka.

- Tata? - odrazu przybrałem groźną pozę patrząc na nią.

- Cloe Harriet Tomlinson, masz kategoryczny zakaz spotykania się z tym meżczyzną - miałem nadzieje, że mój głos jest srogi. Oby tak było.

- Nie masz prawa tato - powiedziała zła lecz w porównaniu do April nie unosiła się, przynajmniej jeszcze.

- Masz szesnaście lat, do tego patrząc na to wszytko to Zayn jest po części twoim dziadkiem, do tego do cholery babiarzem. Wiesz, że to dziecko to nie jego siostrzenica tylko córka? A Gigi nie była jego siostrą a żoną? - dziewczyna spojrzała zraniona na mężczyznę.

- Czy to prawda? - spytała śmiertelnie poważnie, że aż mnie ciarki przeszył.

- Tak - powiedział arab przełykając ślinę. Brunetka zrobiła krok do tyłu kiedy ten chciał jej dotknąć.
Spojrzał na nią zranionym wzrokiem a następnie rzucając się na mnie przywalił mi w twarz. Usłyszałem krzyk córki, robiąc szybkie rozeznanie w terenie, i patrząc czy jest bezpieczna oddałem temu zjebowi tak, że zatoczył się do tyłu. Ha,  stary ale jary.

- Przestańcie! -  krzyknęła dziewczyna. A następne wszystko działo się szybko.  Maik podniósł się na nogi i ruszył w moją stronę.
Z zamachem wycelował we mnie w pięci, byłem gotów się bronić lecz nie przewidziałem tego, że moja córka stanie między nami przyjmując na siebie cios.

Jedyne co zdążyłem zrobić to złapać ją przed upadkiem.
- Cloe, słoneczko - patrzyłem jak otwiera załzawione oczy i łapie się za bolącą prawą stronę twarzy.
Noah uklęknął obok mnie, widziałem jak ciapaty chce podejść do mojego małego słońca. Ni chuja prędzej obciągnie bezdomnemu na ulicy niż dotknie mojej córeczki.
Ostrożnie posadziłem brunetkę na podłodze, widząc jak Noah  przybiega z okładem. Kurde skąd on go wziął, ale mniejsza.

Złapałem to scierwo unosząc do góry i już miałem zajebać mu tak, że te jego czarne kładki staną się białe.
Przeszkodził mi w tym płacz dziecka, odstawiłem mężczyznę na ziemię i poszedłem do córki biorąc ją w stylu panny młodej.

- Jeszcze raz zobaczę cię koło niej a pożałujesz - i z tym oto zdaniem wyszedłem z domu, ruszając do tego swojego i przygotowując się na niezły ochrzan od męża.

my uncle is my husband ✔︎ || Larry Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon