Rozdział 1

168 6 0
                                    

,,Granica pomiędzy miłością i nienawiścią jest tak cienka i krucha, jak ta pomiędzy życiem i śmiercią- i tak samo niepostrzeżenie można ją przekroczyć- ale dopiero po drugiej stronie widać, że jest to droga jednokierunkowa, bez powrotu, jak czas, którego nie da się zawrócić.’’

Aurora patrzy zranionym wzrokiem na swoja Wróżkę Chrzestną. Nie może uwierzyć, że najbliższa jej osoba, która cały czas się nią opiekowała, jest zarówno jej oprawcą. Najgorsze jest jednak to, iż rozumie, że to ona. Jej spojrzenie o tym mówi. Wypuszcza głośno powietrze z ust, które jest najprawdopodobniej spowodowane bolejącym wewnątrz sercem. Oddech młodej kobiety, miesza się z szumiącym w około wiatrem, który porusza gałęziami drzew.

-Czy to ty?- pyta w końcu niepewnie. Wzrok Czarownicy, z początku wyniosły i poważny, stopniowo i niezauważalnie zmienia się w smutek i żałość.- Diabolina to ty?- Maleficenta otwiera czerwone usta, w celu odezwania się, podchodząc bliżej.- Nie!- została jednak zatrzymana przez zbolały głos jej Paskudy, co zmusza ją do zaprzestania czynności- Nie dotykaj mnie!- wypowiada słowa, jakby z obrzydzeniem, a w oczach Diaboliny maluje się zaskoczenie.- Na świecie faktycznie jest zło.- patrzy w ziemię, kręcąc głową na boki, jednak podnosi na chwile wzrok, na postać przed nią.- To ty.- wyrzuca, a następnie odbiega w swoją stronę.

Starsza kobieta podąża za nią zdziwionymi oczami i wręcz boleśnie wciąga, a po chwili wypuszcza powietrze. Patrzy kilka sekund w ziemię pod jej stopami, biorąc głębokie wdechy. Gwałtownie obraca się na pięcie w lewą stronę, przez co jej czarny płaszcz zostaje wprawiony w ruch.

-Odszukaj chłopca!- krzyczy w przestrzeń, w której znajduje się Diaval, na oddalonej o kilka metrów gałęzi. Jak na wiernego sługę przystało- zawsze blisko, ale zarazem w bezpiecznej odległości, żeby mieć na wszystko oko i nie być zauważonym w pierwszej chwili. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy. 

***

W środku zielonego lasu, w miejscu pierwszego spotkania Aurory z Philipem, zjawia się z drogi powrotnej, młody książę. Wyciąga miecz z pochwy do połowy, w akompaniamencie rżenia konia i zatrzymując wierzchowca, zauważając przed sobą kobietę z rogami na głowie.

-Szukam ukochanej- mówi, kiedy Czarownica spogląda na niego wyniośle, a koń porusza się niespokojnie.

Dobre sobie- przechodzi przez myśl Diavalowi, który lekko rozdrażniony przewraca oczami, siedząc na pobliskiej gałęzi. Jedynym, co go powstrzymuje przed wydrapaniem mu ślepi, jest myśl, że niestety, jest on ich jedynym ratunkiem dla Aurory. I że w jakimś stopniu, dziewczyna go lubi, chociaż Diaval zastanawia się dlaczego. 

-Tak, to widać- odpowiada, zauważając i wyczuwając strach, który w zbudziła w młodzieńcu. Wystawia blisko siebie dłoń, na której pojawia się żółty pył, a w następnej chwili, zostaje zdmuchnięty w stronę ludzkiego towarzysza. Upada on nieprzytomny na szyje konia, a Diabolina powoli splata palce w lekką, nie do końca zaciśniętą pięść.- Jeszcze tylko koń?- mówi sama do siebie, wpatrując się w księcia przed nią. Odwraca wzrok w prawą stronę, spoglądając wymownie na Diavala, który w odpowiedzi skrzeczy i wypina pierś do przodu. 

W następnej chwili, są już w drodze do zamku, pędząc prawie, że na złamanie karku. Diabolina, siedzącą na końskim grzbiecie Diavala z kruczym pyskiem, ogląda się za siebie, sprawdzając czy książę dalej trzyma się na wierzchowcu. Głupio by było gdyby spadł. Diaval zostaje w duchu zadowolony z obrotu spraw. W końcu, wszystko jest lepsze od zapchlonego kundla.

Będąc prawie pod murami zamku, Czarownica odczuwa wewnętrznie krótki ból, sygnalizujący, że klątwa się wypełniła. Wyczuwa go również Diaval, który stety lub niestety, jest w jakimś stopniu połączony z swoim wybawcą, przez nadanie mu postury człowieka. I nie tylko ludzkiego wyglądu. Staje on dęba, a po opadnięciu na cztery kopyta, czuje na swoim karku głowę Diaboliny.

Inna Przyszłość [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now