Rozdział 3

72 2 0
                                    

,,Prawdziwa miłość oznacza, że zależy ci na szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to, przed jak bolesnymi wyborami stajesz.''

-Diaval? Diaval jesteś tutaj?- krzyczy w przestrzeń blondynka, rozglądając się na boki po ruinach starego zamku.

Jakimś dziwnym, niewytłumaczalnym trafem, zarazem Diaval jak i Diabolina, mają dziwny zwyczaj ukrywania się tutaj, kiedy coś nie idzie po ich myśli. Przynajmniej, ułatwia to ich poszukiwanie. Chociaż nie do końca, ponieważ potrafią momentami wtopić się w otoczenie tak, że na pierwszy rzut oka, są nie do wykrycia.

-Diaval, wiem, że tu jesteś.- obraca się wokół własnej osi, kiedy wyczuwa na sobie natarczywe spojrzenie, które nie opuszcza jej na krok.- Diaval proszę. Muszę z tobą porozmawiać.

Mamy sobie coś do wyjaśnienia.

Wykonuje kilka obrotów, próbując dostrzec go w ciemnych zakamarkach ruin. On za ten czas, uważnie ją obserwuje ze swojej kryjówki na końcu. Raz nawet na niego patrzyła, ale musiała tego nie przy uważyć. W końcu, głośno wzdycha, a jej ramiona opadają.

Ciekawe, czy gdyby teraz wyszedł, to by ją wystraszył?

-Zerwałam z Phillipem. Sądze, że powinieneś o tym wiedzieć.- rusza w stronę wyjścia, wykonując kilka niepewnych kroków.

Ukryty w cieniu mężczyzna, rozważa w myślach opcję ujawnienia się. Z jednej strony nie chce dać jej odejść, ale z drugiej, może tak będzie lepiej. W końcu, nie może jej zaoferować niczego wielkiego i wyjątkowego. Jednak zauważając jej postawę, serce mu się kraje, kiedy zdaje sobie sprawę, że on jest tego powodem. Prawie wykonuje krok do przodu, w celu zatrzymania jej, ale ta go wyprzedza w działaniach, zatrzymując się niespodziewanie. Obserwuje ze zdziwieniem na twarzy jej poczynania.

Tylko tak mogę zmusić go do wyjścia.

Obraca się szybko do tyłu i biegnie przed siebie. Diavalowi wystarcza jedynie kilka sekund, aby zakodować co ta chce zrobić. Wykonuje krok do przodu i niepostrzeżenie łapie ją w talii. Okręca ją w półobrocie i stawia bezpieczną z powrotem na ziemi, w dalszym ciągu jej nie puszczając.

-Wiedziałam, że tu jesteś.- mówi, kiedy mija szok i z przyjemnością opiera się plecami o jego klatkę piersiową, obracając przy tym głowę na lewo.

-Do reszty ci odbiło!? Czemu to zrobiłaś?

-Tylko tak mogłam cię zmusić do pokazania się.- odpowiada, na co on śmieje się krótko w charakterystyczny dla niego sposób.

-Nie o to mi chodziło.- odsuwa się od niej, stając obok, na co ta się krzywi.- Dlaczego zerwałaś. Przecież ci mówiłem, że to nie ma szans wypalić. Czemu mnie nie słuchasz?

-Bo pleciesz głupoty.- odpowiada ze spokojem.

A twoje oczy mówią coś całkiem odwrotnego.

-Słucham? No wiesz, Pani bardzo sobie ceni moje zdanie. A przynajmniej mam taką nadzieję.- po cichu ustawia się przed nim, patrząc jak próbuje połechtać swoje ego.

-Kochasz mnie.- stwierdza, obserwując jak na chwile zamiera w miejscu. Podnosi na nią opuszczone spojrzenie, kilka razy próbując powiedzieć cokolwiek. Aurora śmieje się krótko, rozbawiona tym widokiem. Właśnie wprawiła go w swego rodzaju zakłopotanie.

-Można wiedzieć, po czym to wnioskujesz?

-Bo wszystko na to wskazuje.- kręci głową na boki, nie odrywając spojrzenia od jej tęczówek.- I czuje to.

-To i tak nie ma znaczenia.- odpowiada po kilku sekundach zawahania, a następnie odwraca się w bok i zmierza w stronę wyjścia.

-Dlaczego?- podbiega do niego, kładąc mu rękę na ramieniu, przez co zatrzymuje się, aby na nią spojrzeć. W końcu i tak go rozszyfrowała. Nie ma nic więcej do ukrycia.

Inna Przyszłość [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now