26/12/20

106 24 14
                                    

Byun Baekhyun 

- Jak grubą kurtkę bierzesz?

- Najgrubszą.

- Tą czarną?

- Tak.

- Chyba w takim razie też wezmę najgrubszą.

- Tak zrób, Channie. Szwecja nie jest ciepła. - Wtrąciła mama Chanyeola, pijąc herbatę. Ciocia Youbin zaraz jej przytaknęła.

- To prawda. Zabierzcie ciepłe ubrania, chłopcy. Dobrze, że jedziecie teraz, bo na początku roku będzie jeszcze zimniej. - Westchnęła odrywając wzrok od filmu, który oglądała z najlepszą przyjaciółką. Melody spała na jej kolanach ze skulonym, drobnym ciałem. Starzała się, spała coraz więcej i nie była już tak aktywna jak dawniej. Nie była najmłodszym kotem, ale wciąż miała przed sobą wiele lat, jeśli los na to pozwoli. 

- Nie mogę uwierzyć, że Minseok naprawdę bierze ślub.

- Ja również. 

- Dopiero co zaczynał pracować z Chanyeolem, a już ma własny salon, apartament i ślub. Ten czas leci tak niesamowicie szybko.

- Prawda. - Powiedziała ciocia Youbin, spoglądając na mnie, kiedy próbowałem domknąć walizkę, do której spakowałem wiele więcej niż zamierzałem w obawie przed tym jaka pogoda nas spotka. Ponoć miało być około dziesięć stopni mniej niż w Korei. Nie byłem pewny czy to dużo czy mało, zresztą tak samo jak Chanyeol, który również postanowił spakować więcej niż było to konieczne zważywszy, że jechaliśmy tylko na cztery dni.

Fryzjerzy nie mieli problemu z zamknięciem salonu na dłuższy czas, ale ja musiałem specjalnie nagrać audycje do radia, jak zaplanował mój szef, zaś w barze nie byli zbyt zadowoleni, kiedy usłyszeli, że nie dość, że nie wziąłem zmiany sylwestrowej to dodatkowo nie będzie mnie do nowego roku. Obawiałem się tego co czeka mnie po powrocie. Lubiłem tę pracę, była moim jedynym stałym dochodem, ale nie mogłem opuścić ślubu najlepszego przyjaciela.

Miałem nadzieję, że nie poniosę żadnych dużych konsekwencji i jedynie dostanę w styczniu więcej weekendów do spędzenia w barze. 

- Może chłopcy - Ucięła Youbin odrywając ode mnie wzrok i kierując go na mamę Chanyeola. 

- Może. - Odparła rozumiejąc co do przekazania ma jej przyjaciółka, bliźniczka jej zmarłego męża. Spojrzałem na Chanyeola, który z lekkim uśmiechem odłożył walizkę i wyciągnął rękę po moją. Postawiłem ją na kółkach i pozwoliłem, aby zabrał ją w okolicę schodów, gdzie rano szybko wciśniemy do nich ostatnie środki higieny i ładowarki do telefonów. 

Zapadła cisza, a kobiety skupiły się na filmie. Lubiły telewizję. Często oglądałem różne kultowe twory razem z nimi, kiedy przychodziłem do ich mieszkania za plecami Chanyeola ( jak sądziłem dopóki nie okazało się, że o wszystkim wie) zanim spotkaliśmy się ponownie. 

- Hej, Baek. - Rzucił głos nad moim uchem. Podniosłem nieco głowę i spojrzałem na Parka, który w przeciwieństwie do nas nie lubił aż tak bardzo marnować czasu przed telewizorem.

- Tak? - Szepnąłem nie chcąc przeszkadzać jego krewnym. 

- Idziemy na taras? Zrobiłem gorącą czekoladę. - Odparł równie cicho. Uśmiechnąłem się na to, oboje byliśmy świadomi jak bardzo lubiłem, kiedy przygotowywał ten napój. Spojrzałem na Panią Park, która lekko przytaknęła, dając mi podpowiedź, wskazującą, że powinienem oderwać się od filmu. I tak widzieliśmy go już rok temu, kiedy jeszcze spędzałem z nimi święta jako chłopak Chanyeola. 

Miracles in December 4 (Final) |ChanBaek|Where stories live. Discover now