21/12/20

110 20 22
                                    

Park Chanyeol

- Nie musisz ze mną iść. - Oświadczył Baekhyun jednocześnie odpowiadając na wiadomość od Minseoka. - Mogę iść sam.

- Wolałbym się upewnić, że ten facet nie wróci. - Powiedziałem ubierając kurtkę. Na zewnątrz było dziś okropnie zimno. Nagły spadek temperatury sprawił, że ulice szybko opustoszały. Nie było jeszcze dwudziestej, a ciężko było się dopatrzeć żywego ducha w okolicy. Lubiłem takie dni. Nie byłem równym fanem zimna co Baekhyun, ale ze względu na ich niewielką częstotliwość starałem się je doceniać. Nasze miasto zwykle było głośne, pełne ludzi. Teraz było cicho i chociaż przez chwilę mogłem udawać, że należy ono tylko do mnie.
Wieczorne, zimowe spacery zawsze były odświeżające, nawet oczyszczające, jeśli wziąć pod uwagę, że nieco uspokajały rozszalałe myśli i pozwalały skupić się na tym co tu i teraz. Chłodzie dosięgającym palców i policzków, śniegu osiadającym się na ubraniach, szaliku okrywającym usta, ciemności, która nastawała tak szybko przez aktualną porę roku, żółtym świetle lamp ulicznych, świątecznych dekoracjach stojących w ogródkach i oknach sąsiadów.

Oraz na towarzystwie, które tym razem miało być niezastąpione.

- Mogę ci napisać sms, jeśli coś będzie się działo. Jest zimno, naprawdę chcesz iść ze mną? - Dopytywał zmartwiony Baekhyun. Schował telefon do kieszeni spodni i podniósł na mnie wzrok.
Uśmiechnąłem się. Chciałem dotknąć jego pulchnych policzków czy miękkich włosów, ale powstrzymałem się.

- Yeah. - Mruknąłem. - Mogę?

- Oczywiście, że możesz, Chanyeol. - Odparł, po czym, tak samo jak ja, zaczął ubierać ciepłe ubrania.

- Chcesz pojechać samochodem czy iść na piechotę?

- Będziemy mieli problem ze znalezieniem miejsca parkingowego o tej godzinie.

- W takim razie chodźmy na spacer. - Powiedziałem, a Baekhyun przytaknął.

Minęło już nieco czasu, odkąd zamieszkaliśmy razem. Wydawało mi się, że nasze relacje stały się swobodniejsze niż na początku. Baekhyun nie był już tak przestraszony i niepewny. Wciąż czasem spoglądał na mnie z lekkim zdenerwowaniem, ale przypominaj już dużo bardziej Baekhyuna, który rok temu był moim chłopakiem.

Podobało mi się to, choć czasem przyłapywałem się na myśli, że jeśli Baekhyun postanowi nie dać nam drugiej szansy, to prawdopodobnie zaboli jeszcze bardziej niż rok temu.
Czasami niewiedza była w porządku.

Była bezpieczna.

Chciałem wierzyć, że jestem przygotowany na jego odpowiedź, ale chyba nie do końca byłem gotów na odrzucenie.
Nie chciałem go.
Chciałem, żeby wszystko wróciło do normy.

- Idziemy? - Zapytał Baekhyun, na co przytaknąłem i wyszedłem za nim z budynku.

Szliśmy tuż obok siebie. On wyznaczał trasę do radia, do którego musiał iść przed barem. Dobrze o tym wiedziałem, bo temat wspólnego wyjścia ciągnąłem od rana, ale zupełnie nie przeszkadzała mi konieczność spędzenia czasu na czekaniu na niego.

Nie śpieszyliśmy się. Droga nie była długa, mój dom usytuowany był niedaleko od obu miejsc, w których pracował.
Tak jak założyłem wcześniej, nasza droga nie była obfita w przechodniów. Minęło nas zaledwie kilka osób, kiedy rozmawialiśmy o ślubie Minseoka i Jongdae, który zbliżał się wielkimi krokami. Widziałem, że Baekhyun, mimo niespecjalnie dużej sympatii do partnera swojego najlepszego przyjaciela, cieszył się na uroczystość. Nie próbował jej powstrzymać, a wręcz przeciwnie, wspierał Minseoka.

Miracles in December 4 (Final) |ChanBaek|Where stories live. Discover now