Pov's Alsephina
— Hej, kochanie, jak było w szkole? — zapytała mama przytulając mnie na przywitanie.
— Jak zwykle. — Jak zwykle źle, ale jej tego nie powiem. Od razu zaczęła by mnie wypytywać, co się stało i tak dalej, a ja nie miała na to siły. Chciałam wziąć prysznic i zamknąć się w pokoju, ale mama pokrzyżowała mi plany.
— Obiad jest już gotowy, więc umyj ręce i chodź do kuchni.
Zdjęłam buty, torbę zostawiłam przy schodach prowadzące do mojego pokoju. Po przywitaniu się z ojcem, który czytał gazetę, zasiadłam do stołu. Mój humor poprawił się widząc, że mama przygotowała jedną z moich ulubionych dań.
Podczas posiłku mama poprosiła mnie o zaniesienie chorej ciotce lekarstw i kilku wypieków. Zgodziłam się na to niechętnie, bo z niewiadomego powodu ciotka Daisy mnie nie lubiła. A ja nie pcham się tam, gdzie mnie nie chcą.
Późnym popołudniem wyszłam z domu wyposażona w wiklinowy koszyk i ruszyłam do domu ciotki. Będąc w drodze zatopiłam się w swoich myślach, jak to miałam w zwyczaju podczas spacerów. Jednak w pewnym momencie poczułam się obserwowana. Rozejrzałam się dookoła, ale nic dziwnego nie zauważyłam. Przejeżdżająca śmieciarka, przechadzający się ludzie, jakieś dzieci biegnące za piłką i pies. Czarny, bezpański pies. Nie wiem, czemu zwróciłam na niego uwagę, przecież wiele niechcianych zwierząt błąkało się po ulicach.
— Cześć, ciociu — powiedziałam wchodząc do niewielkiego mieszkania, zdjęłam buty i przeszłam do salonu, gdzie kobieta w podeszłym wielu, leżała na wielkiej sofie okryta kocem i oglądała telewizje.
— Co tu robisz, dzieciaku? — zapytała zachrypniętym, przesiąkniętym jadem głosem.
— Przyniosłam lekarstwa od mamy.
— Postaw wszystko w kuchni.
Bez słowa wykonałam jej polecenie. Za każdym razem, gdy tu przychodzę, czuję się nieproszona. I z chęcią bym się jak najszybciej się ulotniła, ale też niegrzeczne jest przychodzić na dwie minuty i sobie iść, więc staram się nawiązać rozmowę z ciocią, jednak przyznaję, że to nie jest łatwe zadanie.
— Mama pyta, czy coś cioci potrzeba.
— Nie, wszystko już mam. Możesz już iść.
No właśnie o tym mówiłam. I żadnego dziękuję dla mamy. Ale jeśli chce, żebym wyszła, to nie będę się sprzeciwiać, dla mnie to i nawet lepiej.
Ruszyłam w drogę powrotną w przygnębiającym nastroju. Moje życie jest takie monotonne. Szkoła dom, szkoła dom. Tak już jest jak się nie ma znajomych. Nigdy nie zostałam zaproszona na przyjęcie urodzinowe, nigdy nie nocowałam w domu koleżanki, nigdy nie wyszłam ze znajomymi na miasto. Dlaczego? Cóż, nikt nie chce zadawać się z dziwadłem. Jedynie w dzieciństwie miałam koleżankę Ellie, ale wyprowadziła się do Irlandii i kontakt się urwał.
Doszłam do mojego domu, ale zatrzymałam się w półkroku. Byłam zaskoczona widokiem jakiegoś mężczyzny siedzącego na schodkach przed drzwiami wejściowymi.
— Emm... dzień dobry, mogę w czymś pomóc? — zapytałam z pewnej, bezpiecznej odległości.
— Alsephina? — podniósł wzrok na mnie, a jego oczy zabłyszczały z jakiegoś powodu.
— Tak, to ja — odpowiedziałam niepewnie.
— Możemy przejść się i porozmawiać?
— Nie rozmawiam z obcymi, a tym bardziej z nimi nigdzie nie chadzam.
— Ach, wybacz, moje maniery pozostawiają wiele do życzenia. Nazywam się Syriusz Black.
Mimo że zdradził mi swoje imię i nie wygląda na jakiegoś psychola, to nie budził mojego zaufania.
CZYTASZ
Ostatnia z Blacków | Fred & George Weasley🖋
FanfictionZawsze czułam się inna od swoich rówieśników. Czasami dziwne rzeczy działy się wokół mnie. Inne dzieciaki mówiły, że jestem nawiedzona i śmiałysie że mnie. Zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, ale dopiero gdy Syriusz Black pojawił się w moim ż...