Po rozmowie z Remusem, dopadł mnie ogromny smutek. Cała nadzieja jaką jeszcze miałam wyparowała. Nie chciało mi się żyć, a co za tym idzie, nie chciało mi się też śpiewać, a w końcu tak bardzo to kochałam. Siedziałam ciągle w swoim pokoju. Czasami coś czytałam, ale głównie leżałam w łóżku przykryta kołdrą. Lupin próbował mnie jakoś rozweselić, zaplanować nam czas. Doceniałam jego starania, ale nie mogłam znaleźć w sobie siły na nic. Remus przygotowywał posiłki i wołał mnie do kuchni. Nie dojadałam do końca a czasami w ogóle nic nie mogłam wcisnąć. Jednak sam fakt, że we dwójkę siedzieliśmy przy stole, dawał mi poczucie braku samotności. Sama jego obecność mi pomagała.
Gdy były zebrania zakonu, zamykałam się w pokoju. I tak nie mogłabym w nich uczestniczyć. Czasami po zebrania podsłuchiwałam jak wychodzili. Kilka krotnie słyszałam: "A jak ona się czuje?". Remus zawsze odpowiadał: "Źle" albo "Bez zmian".
Jednak dzisiaj jak wstałam musiałam się ogarnąć do kupy, bo dziś pełnia księżyca. Lupin nie ma już eliksiru tojadowego, a przygotowanie go jest bardzo trudne i długotrwałe, więc na tą noc musimy przenieść się do lasu. Ja pod postacią lisa mam go pilnować. Początkowo Lupin nie chciał się zgodzić, abym z nim szła. Uważał to za niebezpieczne i nie chciał zrobić mi krzywdy. Jednak udało mi się postawić na swoim.
Właśnie zmierzamy do największego lasu oddalonego od domów i ludzi. Spojrzałam na zegarek. Do pełni pozostało kilkanaście minut. Weszliśmy do lasu i od razu weszłyśmy w jego gęstwinę. Było ciemno, więc zapaliliśmy światło w naszych różdżkach.
— Chyba jesteśmy wystarczająco daleko od skraju lasu — powiedział Remus po kilkuminutowym spacerze. — Ile mamy czasu?
Oświetliłam zegarek.
— Pięć minut.
— Dobrze, jakieś ostatnie słowa zanim stracę rozum i kontrolę?
Szczerze nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć w takiej sytuacji.
— To nasza pierwsza wspólna pełnia. Będę cały czas obok.
Lupin posłał mi lekki uśmiech. Nie chciał tego przyznać, ale cieszył się, że nie musi być w tej nieprzyjemnej chwili sam.
Schowałam swoją różdżkę. Zamknęłam oczy i pomyślałam o tym aby się przemienić. Po sekundzie z człowieka stałam się lisem. Ciągle było dla mnie niesamowite to że mogę przemienić się w zwierzę. Będąc pod postacią lisa zmysły mi się wyostrzyły. Widziałam w ciemności i słyszałam więcej niż będąc sobą.
Gdy nastała pełnia, Lupin zaczął się przemieniać. Pierwszy raz mogłam być światkiem czyjejś przemiany i był to przerażający widok, aż krew zmroziła mi się w żyłach, ale było w tym coś fascynującego.
Już nie było łagodnego Remusa tylko groźne i mogące zabić stworzenie. Gdy spojrzał na mnie swoimi oczami wilkołaka, obleciał mnie strach. Strach, którego jeszcze do tej pory nie czułam. I przez to chwilowo chciałam uciec, ale nie, obiecałam że będę przy nim, choćby nie wiem co. Tak jak on był przy mnie.
***
Odsypiałam nocną eskapadę, kiedy do mojego pokoju wszedł Remus. Otworzyłam zaspane oczy i spojrzałam na niego.
— Wszystko gotowe — oznajmił.
— Co? Mieliśmy to zrobić jutro! — ożywiłam się nagle.
— Tak, ale udało się zrobić to wcześniej.
Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.
— Daj mi chwilę i będę gotowa.
— Spokojnie, Al, nie ma się co śpieszyć. W sumie mogłem pozwolić ci jeszcze pospać, ale pomyślałem, że chciałabyś zrobić to jak najszybciej.
CZYTASZ
Ostatnia z Blacków | Fred & George Weasley🖋
FanfictionZawsze czułam się inna od swoich rówieśników. Czasami dziwne rzeczy działy się wokół mnie. Inne dzieciaki mówiły, że jestem nawiedzona i śmiałysie że mnie. Zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak, ale dopiero gdy Syriusz Black pojawił się w moim ż...